Spotkanie z kinem luksemburskim na Festiwalu Frankofonii
Ewa Balana | 2018-03-30Źródło: Filmosfera, foto Ewa Balana
Marcowy Festiwal Frankofonii dobiega końca. W tegorocznej edycji w Warszawie i w paru innych miastach zaprezentowane zostały filmy kilku krajów francuskiego obszaru językowego. Dwa filmy luksemburskie pokazane zostały w Warszawie.

Festiwal Frankofonii to doroczny cykl imprez kulturalnych składający się z serii koncertów, przedstawień teatralnych, pokazów filmowych i innych wydarzeń, obrazujących bogactwo kultur francuskiego obszaru językowego na pięciu kontynentach. Festiwal Frankofonii organizowany jest od 2012 r. przez Instytut Francuski oraz kilka ambasad i innych placówek krajów frankofońskich.

Pokazane w tym roku filmy luksemburskie łączy tematyka relacji rodzinnych, związków międzypokoleniowych w rodzinie.

Pierwszy z nich to dokument. Jego bohaterem jest luksemburski inżynier Jean-Nicolas Raus (1876 – 1926). Działał w carskiej Rosji na początku XX wieku i w Polsce w dwudziestoleciu międzywojennym. Film powstał na podstawie biografii napisanej przez Elisabeth Calmes, architekt i malarkę, wnuczkę bohatera. Twórcą filmu i kompozytorem muzyki do filmu jest Philippe Leydenbach (prawnuk). Autorka biografii chciała poznać historię swego dziadka - „trzeba poznać przeszłość, by iść naprzód” - twierdzi. Rodzinie udało się przechować przez lata ogromne, zachowane po inżynierze archiwum, składające się z wielkiej ilości listów, pocztówek, dokumentów i mniej licznych fotografii. Jean-Nicolas Raus zawsze tworzył kopie, pisał listy przez kalkę, dzięki czemu wiele z nich się zachowało.


Elisabeth Calmes, foto Ewa Balana
Wiadomo, że kształcił się w Aix-la-Chapelle, studiował inżynierię, a następnie udał się do carskiej Rosji, by pracować w przemyśle naftowym. Praca i życie tam nie były łatwe ze względu na konflikt z przełożonym. Po wybuchu rewolucji zrobiło się bardzo niebezpiecznie. Wygnany w 1919 r. przez bolszewików, ograbiony, wrócił do Luksemburga. Następnie w 1920 r. dostał propozycję pracy w Krośnie od francuskiej spółki przemysłu naftowego i udał się do Polski. Wraz z rodziną zamieszkał w pałacu w Polance (istnieje nadal). Jego życie zawodowe tu kwitło, zbierał słowa uznania za swoją pracę, obmyślał różne wynalazki przydatne w branży. Wiedli z rodziną szczęśliwe życie. Przerwała je choroba, na którą zapadł. Wrócił do Luksemburga i w 1926 r. zmarł.


Elisabeth Calmes i Philippe Leydenbach, foto Ewa Balana
Film Philippe Leydenbacha jest niezwykłą, pasjonującą opowieścią o losach przodka. Wykorzystane zostały w nim stare fotografie, fragmenty listów, rodzinnych opowieści. Dodane zostały obrazy namalowane przez Elisabeth Calmes, przeważnie w miejscach, gdzie brakowało archiwalnych zdjęć. Powstał ciekawy, pełen historycznych odniesień dokument.



Z kolei „Tama” luksemburskiej reżyserki Laury Schroeder to dramat fabularny. Po dziesięciu latach nieobecności Catherine wraca do rodzinnego Luksemburga, by zbudować relację z niespełna jedenastoletnią córką Albą. Dziewczynka prawie nie pamięta zmagającej się z nałogami matki, która przed laty wyjechała, zostawiając ją pod opieką apodyktycznej babci Elisabeth. Catherine się zmieniła, w co nie bardzo wierzy jej matka.

Akcja filmu toczy się w ciągu paru dni. W oczy uderza wielka zieleń - symbol zielonych lat, dzieciństwa, natury. Ta jest wyjątkowo spektakularna dzięki niezwykłym zdjęciom Hélène Louvart, obrazującym piękno luksemburskiej przyrody. Cała fabuła opiera się na kilku zdarzeniach, akcja toczy się niespiesznie, a powolne tempo nie zapowiada dramatycznych zdarzeń. Ciekawa i pasująca do kadrów jest ścieżka dźwiękowa do filmu, składająca się głównie z utworów po angielsku. Całe napięcie rozgrywa się gdzieś wewnątrz, pomiędzy trzema bohaterkami: matką, córką i najmłodszą Albą. Reżyserka obsadziła w dwóch głównych rolach matkę i córkę: Isabelle Huppert i Lolitę Chammah, co zaowocowało na ekranie przekonującymi, dobrymi kreacjami aktorskimi.