Tele-Hity Filmosfery (2.09-8.09.2016)
Katarzyna Piechuta | 2016-09-03Źródło: Filmosfera
Niedziela (4.09), TVN 7, 20:00

Szeregowiec Ryan (1998)

Produkcja: USA
Reżyseria: Steven Spielberg
Obsada: Tom Hanks, Tom Sizemore, Edward Burns, Vin Diesel, Matt Damon

Opis: II Wojna Światowa była przełomowym wydarzeniem XX wieku i decydującym momentem dla Ameryki i świata. Przesunęła granice państw. Na zawsze zmieniła tych, którzy ją przeżyli i ukształtowała pokolenia, które po niej nadeszły. Nazwana została "ostatnią wielką wojną".
Nic nie mogłoby przygotować żołnierzy na plaży Omaha do bitwy, którą właśnie mieli stoczyć. Przepełnieni nadzieją i determinacją, żaden z nich nie wiedział, czy uda mu się przeżyć. Patrząc na wybrzeże Normandii kapitan John Miller (Tom Hanks) wierzył, że walka, która ich czeka, jest największym wyzwaniem tej wojny. Nie wiedział, że to, co najtrudniejsze, jest jeszcze przed nimi. Gdy sprzymierzone wojska opanowały plażę Omaha, Miller otrzymał rozkaz poprowadzenia swojego oddziału za linię wroga w niebezpiecznej misji znalezienia i ocalenia jednego człowieka: szeregowca Jamesa Ryana (Matt Damon) - najmłodszego z czterech braci, jedynego, który przeżył. Pozostali trzej zginęli w walce.
W miarę jak oddział przedzierał się coraz głębiej na terytorium wroga, ludzie kapitana Millera zaczęli podawać w wątpliwość celowość tej wyprawy. Dlaczego dla jednego człowieka naraża się życie ośmiu... dlaczego życie tego szeregowca jest więcej warte niż ich wszystkich?

Rekomendacja Filmosfery (Mateusz Michałek): „Szeregowiec Ryan” Stevena Spielberga to zdecydowanie jeden z najlepszych filmów wojennych w historii kinematografii. Reżyser w doskonały sposób łączy w swojej produkcji widowiskowe i pełne rozmachu kino batalistyczne (zapierająca dech w piersiach scena desantu w Normandii) oraz dramat wojenny, będący wypadkową zarówno indywidualnych rozterek głównych bohaterów, jak i skomplikowanej sytuacji na wojnie, uświadamiającej, że każda chwila i decyzja może być ostatnią. „Szeregowiec Ryan” to po prostu kino genialne i pozycja obowiązkowa dla każdego kinomaniaka.


Niedziela (4.09), TVP 2, 20:05

Igrzyska śmierci (2012)

Produkcja: USA
Reżyseria: Gary Ross
Obsada: Jennifer Lawrence, Josh Hutcherson, Liam Hemsworth, Woody Harrelson, Elizabeth Banks

Opis: Każdego roku na ruinach kontynentu, który niegdyś nazywany był Ameryką Północną, rozgrywa się bratobójcza walka. Naród Panem wysyła chłopca i dziewczynę z każdego z dwunastu dystryktów, by wzięli udział w Igrzyskach śmierci. Bohaterem Igrzysk zostaje ostatnia osoba, która utrzyma się przy życiu. W przeciwieństwie do przeszkolonych zawodników, Katniss (Jennifer Lawrence) zdana jest wyłącznie na własne instynkty oraz przewodnictwo byłego mistrza (Woody Harrelson). Jeśli kiedykolwiek ma zobaczyć jeszcze rodzinny Dystrykt 12, musi dokonać rzeczy niemożliwych…

Rekomendacja Filmosfery: „Igrzyska śmierci” to film, który wywołuje we mnie mieszane uczucia – nie zaliczam go do filmów wybitnych, ale niesprawiedliwością byłoby również wrzucenie go do jednego wora z produkcjami, na oglądanie których nie warto tracić czasu. Choć fabuła i gatunek filmowy „Igrzysk śmierci” nie zachęciły mnie do zapoznania się z tym tytułem i nie zamierzałam go oglądać, to jednak widziane mimochodem pierwsze 15 minut zainteresowało mnie na tyle, że postanowiłam zobaczyć film w całości. Bowiem to, co stanowi zaletę produkcji, to akcja, która stopniowo rozwija się coraz szybciej aż do punktu kulminacyjnego, niczym w rasowym filmie sensacyjnym. To ona wciąga i sprawia, że jesteśmy ciekawi, co wydarzy się dalej. Pozostałe aspekty produkcji nie zasługują na szczególne brawa, choć odbiór filmu jest zapewne zupełnie inny po przeczytaniu jego książkowego pierwowzoru. Od 2012 roku pojawiły się już kolejne części „Igrzysk śmierci”, zaś jeszcze następne są w fazie produkcji. Warto więc zapoznać się choć z pierwszą częścią, a kto wie, może przyjdzie wówczas chęć na obejrzenie kolejnych…?


Poniedziałek (5.09), TVP Kultura, 20:20

W imię… (2013)

Produkcja: Polska
Reżyseria: Małgorzata Szumowska
Obsada: Andrzej Chyra, Mateusz Kościukiewicz, Łukasz Simlat, Maja Ostaszewska, Maria Maj

Opis: Ksiądz Adam (Andrzej Chyra) obejmuje nową parafię i organizuje ośrodek dla młodzieży niedostosowanej społecznie. Szybko przekonuje do siebie ludzi energią, charyzmą i otwartością. Przyjaźń z miejscowym outsiderem (Mateusz Kościukiewicz) zmusi kapłana do zmierzenia się z własnymi problemami, przed którymi kiedyś uciekł w stan duchowny.

Rekomendacja Filmosfery (Mateusz Michałek): „W Imię...” reklamowane było przez dystrybutora jako komentarz Szumowskiej do obecnej sytuacji w Kościele, związanej z homoseksualizmem i pedofilią wśród księży. Taka jest również główna idea i punkt założenia produkcji reżyserki, przedstawiającej w swoim filmie duchownego walczącego ze swoimi słabościami oraz popędami seksualnymi. Szumowska niemal od początku umiejętnie buduje autorytet głównego bohatera, Jana Bosko naszych czasów, oddanego walce o przyszłość i naprawę moralną trudnej, skreślonej przez społeczeństwo młodzieży. Na uwagę zasługuje przede wszystkim genialne aktorstwo Andrzeja Chyry, tworzącego prawdopodobnie najciekawszą kreację polskiego kina ostatnich lat. Aktor w doskonały sposób oddaje zarówno sceny wymagające minimalizmu, grania spojrzeniem, mającym znacznie większą wymowę niż rozbudowane dialogi. „W Imię…” miało wszelkie predyspozycje, by zapisać się do annałów polskiej kinematografii. Czego jednak zabrakło artystce? Pewnej fabularnej konsekwencji, błyskotliwości i co ciekawe, konserwatywności ideowej. Niemniej, „W Imię…” to najodważniejszy, najlepiej nakręcony i najbardziej szokujący polski film ostatnich lat. To pozycja obowiązkowa dla każdego konesera polskiej kinematografii.


Poniedziałek (5.09), TVN Fabuła, 22:55

Gran Torino (2008)

Produkcja: USA
Reżyseria: Clint Eastwood
Obsada: Clint Eastwood, Cory Hardrict, John Carroll Lynch, Geraldine Hughes, Brian Haley

Opis: Walt Kowalski, weteran wojny w Korei i zapiekły rasista z krwi i kości o stalowej woli, żyjący w świecie, który nieustannie ulega zmianom, zostaje zmuszony przez sąsiadów-imigrantów, którzy wraz ze swoją rodziną wprowadzili się po sąsiedzku, do trudnej konfrontacji z własnymi zadawnionymi uprzedzeniami. A wszystko zacznie się od klasycznego samochodu Kowalskiego - Gran Torino z 1972 roku.

Rekomendacja Filmosfery: Filmem „Gran Torino” Clint Eastwood po raz kolejny udowodnił, jak świetnym jest reżyserem, a na podziw zasługuje tym bardziej, że obraz ten kręcił mając prawie 80 lat! Na sukces „Gran Torino”, oprócz świetnej reżyserii, wpłynął genialny scenariusz Nicka Shenka, który bez zbędnego moralizatorstwa i patosu porusza wątek trudny i kontrowersyjny, jakim jest rasizm. Scenarzysta w sposób niezwykle subtelny pokazuje przemianę głównego bohatera, racząc przy tym widza inteligentnym, chwilami czarnym humorem. Również aktorsko Eastwood spisał się na medal – zgorzkniałego weterana wojennego zagrał  fantastycznie, stapiając się właściwie z postacią. Reszta aktorów niestety drastycznie odstaje poziomem od Clinta Eastwooda, ale fabuła filmu wciąga na tyle, że drewniana gra co poniektórych aktorów przestaje mieć znaczenie w trakcie seansu. „Gran Torino” to obraz mocny, chwilami brutalny, przedstawiający świat bez żadnych ubarwień i eufemizmów. Przez to przekaz filmu trafia silnie do widza, nawet tego o nieco stępionej wrażliwości. Zdecydowanie polecam!


Środa (7.09), TVP 2, 22:25

Notting Hill
(1999)

Produkcja: Wielka Brytania, USA
Reżyseria: Roger Michell
Obsada: Julia Roberts, Hugh Grant, Richard McCabe, Rhys Ifans, James Dreyfus    

Opis: Słynna amerykańska aktorka przypadkowo poznaje atrakcyjnego brytyjskiego księgarza i zakochuje się w nim. Na przeszkodzie szczęściu stają jednak jej kariera i chłopak aktorki.

Rekomendacja Filmosfery (Marta Suchocka): O „Notting Hill” trudno wyrzec choć słowo bez pojawiającego się znikąd uśmiechu. Tak, obraz ten to nic więcej niż komedia romantyczna, czyli rzecz z gatunku, po którym nie powinniśmy spodziewać się wodotrysków. Jest to jednak film niezwykle ciepły, pełen miłych dla oka i ucha, zaś bolesnych dla brzucha gagów sytuacyjnych i słownych – mistrzem komedii w „Notting Hill” jest przede wszystkim Spike (wyborny Rhys Ifans), całkiem nieźle wypada również grupka przyjaciół Willa. I co interesujące – prócz skomplikowanego wątku miłosnego miedzy Anną, hollywoodzką gwiazdą, a zwyczajnym Willem, w filmie pojawia się też sporo w sprawie mediów, całej wizerunkowej burzy, która jawi się niczym gombrowiczowska gęba. Ważne jest też tytułowe Notting Hill, jego wizerunek… kolorowy i cygański, ale też prestiżowy i pełen przepychu. Najważniejsze jest jednak to, że „Notting Hill” to niezwykle ciepła opowieść o miłości i przyjaźni.