Viva Bardot!
mgdurb | 2017-10-29Źródło: filmosfera, foto: m.popaganda.gr
Olśniewająca, przyciągająca wzrok, długowłosa blondynka z kocimi oczami, lekko rozchylonymi ustami obnażającymi uroczą przerwę między jedynkami – pierwszy raz zobaczyłam ją na odwrocie kieszonkowego lusterka będącego własnością mojej babci. Obraz tej tajemniczej kobiety tkwił w mojej głowie do momentu, gdy rozpoznałam ją na ekranie oglądając po raz pierwszy "I Bóg stworzył kobietę". Dowiedziałam się, kim jest nieprzeciętna Francuzka i jak wiele przyniosła branży filmowej i całemu światu. A czym świat uraczył Brigitte Bardot?

Urodzona przeszło 83 lata temu gwiazda w dzieciństwie nie zaznała wystarczającej czułości i ciepła. Była niepozorna i zahukana. W wywiadach często przytaczała bolesną anegdotę, o chińskiej lampie, którą stłukła podczas zabawy z siostrą – po tym incydencie dostała lanie od ojca i rodzice zażyczyli sobie, aby dzieci zwracały się do nich, jak do obcych, per "vous" ("wy"), bo już "nie są ich córkami". Choć to matka zapisała ją na balet i pomagała stawiać córce pierwsze kroki w modelingu, nie pochwalała jej kariery aktorskiej. Rodzina należała do konserwatywnych, a wszystkie aktorki uważała za kobiety lekkich obyczajów.

W 1950 r. początkującą modelkę na łamach francuskiego magazynu  "Elle" zauważył młody asystent reżysera, Roger Vadim, jej późniejszy mąż. Ta znajomość stała się początkiem narodzin gwiazdy.



I Vadim stworzył Bardot

Roger Vadim pokazał zdjęcie Bardot swojemu szefowi, reżyserowi i scenarzyście, Marcowi Allégret. Ten, zauroczony urodą dziewczyny, zaproponował jej wzięcie udziału w castingu do filmu "Les lauriers sont coupés". Brigitte udało się dostać rolę, lecz film ostatecznie nie powstał. Pomimo tego młoda piękność zaczęła rozważać rozpoczęcie kariery aktorskiej.

Po 3 miesiącach znajomości Vadim oświadczył się Bardot. Para była w sobie szaleńczo zakochana. Brigitte pytana o pierwszego męża, przez całe życie podkreślała, jak bardzo zafascynował ją młody filmowiec. Był inny niż wszyscy, których do tej pory spotkała. Oczywiście, zachwytu córki nie podzielali rodzice. Uważali, że reżyser jest alfonsem i prowadzi ich córkę na manowce. Nie ufali mu do tego stopnia, że po kolacji, na której był gościem, matka Brigitte liczyła srebrne sztućce, by sprawdzić, czy aby na pewno nic nie zginęło.

Swoją 16-letnią żonę Vadim wymyślił i wykreował na symbol seksu lat 50. i 60. Nauczył ją z dumą obnosić się ze swoją seksualnością. Uczył, jak powinna się poruszać i jak kusić mężczyzn. Polecił jej chodzić nago po mieszkaniu, aby na planie filmowym naturalnie i bez skrępowania epatowała nagością. Jak się później okazało, ośmielanie Brigitte nie wyszło Vadimowi na dobre, rozbudził bowiem jej naturę kusicielki na tyle, że kilka lat później zdradziła go z kolegą z planu filmowego.

Zanim jednak do tego doszło, miłość między dwojgiem kwitła, a reżyser z myślą o swojej żonie-muzie napisał i wyreżyserował "I Bóg stworzył kobietę". Film, który odkrył przed filmowym światem niezwykłą Francuzkę.

Francuska rewolucja w kinie

Produkcja stała się filmem przełomowym. Początkujący reżyser i aspirująca gwiazdka zrewolucjonizowali ekranową obyczajowość. Dość powiedzieć, że już w pierwszej scenie filmu Brigitte występuje nago.

Dziś nagość na ekranie nie dziwi i nie razi ani krytyków, ani odbiorców. W połowie XX w. było to jednak czymś szokującym. Brigitte Bardot wiele lat później w żartach szczyciła się faktem, iż pokazywała swoje nagie pośladki publicznie w czasach, gdy uznawano to za kompletny skandal.

"I Bóg stworzył kobietę" opowiadał o sierocie Juliette wychowywanej przez stare, zgorzkniałe, bezdzietne małżeństwo. Juliette to kokietka, frywolna trzpiotka, która miota się pomiędzy miłością, zauroczeniem, pożądaniem i interesownością, a przy tym wszystkim jest przesiąknięta erotyzmem. O jej względy zabiega trzech adoratorów. Antoine (którego darzy niezwykłym zainteresowaniem), starszy biznesmen, który mógłby zapewnić jej stabilizację finansową oraz młodszy brat Antoine'a - Michel. Dziewczynie, ze względu na lekceważący stosunek do pracy oraz niemoralne prowadzenie się, grozi odesłanie do sierocińca. Od tej przykrej ewentualności uchronić ją może jedynie małżeństwo.

Produkcja wywołała lawinę protestów. Została określona mianem filmu lubieżnego, oburzającego nie tylko Watykan, ale i zwykłych odbiorców. Seksualne pożądanie zostało ukazane jako coś, z czym trudno walczyć. Szczególne oburzenie wywołała scena Juliette tańczącej na stole. Brigitte była wręcz uosobieniem wszystkiego, co stanowiło ekranowe tabu w sferze cielesności. Stała się zjawiskiem, które niesamowicie ugodziło w społeczną moralność. Jak bardzo granica owej moralności przesunęła się przez ostatnie 60 lat, skoro dziś miliony zarabiają produkcje pokroju "Pięćdziesiąt twarzy Grey'a", a sceny seksu znajdują się w wielu serialach, nie tylko tych emitowanych po północy. Współczesny widz przywykł do takich scen, uodpornił się na widok nagości i seksualnych odniesień, ponieważ bombardowany jest nimi nie tylko z ekranu kinowego, ale także telewizyjnego, z billboardów, reklam, teledysków, a nawet mediów społecznościowych. Dziś produkcja Bardot i Vadima nie szokuje. Pozostała jednak klasykiem wartym obejrzenia. 

Może i Bóg stworzył kobietę, ale B.B. była najpewniej dziełem szatana

Od premiery filmu Bardot była na ustach wszystkich. Z tych samych powodów, z jakich kochali ją mężczyźni, nienawidziły jej kobiety. Simone de Beauvoir, francuska pisarka, filozofka i feministka, poświęciła Bardotce esej "Syndrom Lolity":

"Naturalność Bardot wydaje się więc bardziej perwersyjna od wszelkiego wyrafinowania. Gardząc biżuterią, makijażem i wysokimi obcasami, odmawia robienia z siebie idola, potwierdza swoją równość wobec mężczyzn. Stwierdza w ten sposób, że mężczyzn i kobiety łączy jedynie pożądanie i obopólna przyjemność". 

Takie określenia bynajmniej nie urągały Brigitte. Aktorka do tej pory w wywiadach (których udziela niezwykle rzadko) swoje frywolne stosunki damsko-męskie oraz wizerunek "drapieżnej kotki" wspomina z uśmiechem i nieukrywaną dumą. Zmieniała mężczyzn jak rękawiczki – za mąż wychodziła aż 4 razy, rozkochiwała w sobie setki facetów, a jej licznych romansów nie sposób zliczyć. Nie przeszkadzało jej nawet, gdy kochanek miał obrączkę na palcu. Była buntowniczką w wielu dziedzinach życia. Nie zważała na obowiązujące konwenanse. Niestety, nie sprawdziła się w roli matki, za co zyskała miano samolubnej i wyrodnej. Nigdy nie marzyła o dziecku, nie cieszyła się na wieść o zajściu w ciążę, a opieki nad synem zrzekła się na rzecz swojego drugiego męża, Jacques’a Charrier. Kontaktów z synem nie utrzymywała, aż do osiągnięcia przez niego pełnoletności.




Kreacje filmowe

Na ekranie pojawiła się dziesiątki razy. Występowała nieustannie, podobała się reżyserom i publiczności, ponieważ oprócz niezwykłej urody, obdarzona była godnym pozazdroszczenia talentem. Niewątpliwym atutem Bardotki była trudna do osiągnięcia naturalność, niezwykła świadomość swojego ciała i wdzięk, którym potrafiła oczarować. B.B. miała przyjemność występować z takimi postaciami kina jak choćby Alain Delon, Jane Birkin, Sean Connery, czy Claudia Cardinale. Francuzka została doceniona włoskim odpowiednikiem Oscara, nagrodą David di Donatello, za udział w filmie "Prawda" ("La vérité")  w reżyserii Henriego-Georges’a Cluzota.

Ze względu na swoje zdolności taneczne, brała udział w spektaklach muzycznych oraz nagrywała piosenki. To właśnie na życzenie Bardotki francuski autor tekstów i kompozytor Serge Gainsbourg napisał znany do dziś utwór "Je t'aime... moi non plus". Bardot poprosiła kompozytora o stworzenie "najbardziej romantycznej piosenki, jaką można sobie wyobrazić". Piosenka faktycznie, jest niezwykła, wywołała jednak sporo kontrowersji ze względu na jej zmysłowy wydźwięk i liczne podteksty seksualne. Początkowo utwór Bardot nagrała w duecie z Gainsbourgiem. Spotkało się to jednak z ostrym sprzeciwem jej ówczesnego męża. Ostatecznie zatem utwór został wydany przez Gainsbourga i Jane Birkin, dla której był to początek wielkiej kariery we Francji.

Bardotka uchodzi za pierwszą gwiazdę, na którą polowali paparazzi. Oczy całego świata były zwrócone nieustannie w jej stronę – miała wszystko: sukces, pieniądze, urodę. W kwestii aktorstwa, jak sama przyznaje, nie miała wielkich ambicji. Nie lubiła wyjeżdżać za granicę. Nie chciało jej się nauczyć angielskiego na tyle dobrze, by móc ubiegać się o role za oceanem. Ameryka znała ją bardzo dobrze, choć zagrała tylko epizodyczne role w kilku filmach anglojęzycznych. Grała dobrze, niejednokrotnie pokazywała twarz zupełnie odbiegającą od wizerunku kokietki. Najbardziej znane filmy z udziałem B.B. to oprócz wymienionego "I Bóg stworzył kobietę", "Viva Maria!", "Babette idzie na wojnę", "Prawda"

Filmowa emerytura

Brigitte zaszokowała cały świat, gdy przed 40 urodzinami ogłosiła, że odchodzi na filmową emeryturę. Zejście ze sceny było jej własną decyzją. Nie czekała, aż zabraknie dla niej propozycji i branża sama ją pożegna. Tak, jak sobie tego życzyła, ekranowa seksbomba nigdy nie stała się czterdziestolatką. Doskonałą klamrą zamykającą jej karierę filmową była rola w filmie "Gdyby Don Juan był kobietą" w reżyserii Rogera Vadima. To Vadim przedstawił ją światu w 1956 r. i to w jego produkcji pokazała się filmowej publiczności po raz ostatni. "Wróci, zmieni zdanie" mówili. Nie wróciła. Przynajmniej na ekrany kin, bo w życiu publicznym była i jest obecna bezustannie.

Lubi mówić o sobie "dzika". Podkreśla swoją niepokorną naturę. Nazywana francuską odpowiedzią na Marilyn Monroe prezentowała zupełnie inny wizerunek. Nie była tak glamour jak Hollywoodzkie supergwiazdy. Nie epatowała przesadnie obnażającymi dekolt strojami, zamiast tego wolała obcisłe golfy i dopasowane spodnie lub sukienki. Nie przepadała za mocno dopracowanymi fryzurami – jej włosy były mocno napuszone, rozwichrzone. Naturalna, nieokiełznana z kapryśnym grymasem na twarzy. Twarz, na którą chce się patrzeć.

Nie sposób nie wspomnieć o wielkim sercu Bardotki. Aktorka kocha zwierzęta i cały czas aktywnie włącza się w walkę o ich prawa, założyła nawet fundację. Jest zaangażowana do tego stopnia, że kilka lat temu zagroziła francuskim władzom, że jeśli nie zapobiegną uśpieniu chorych na gruźlicę słoni z zoo w Lyonie, zrzeknie się francuskiego obywatelstwa. Przedmioty osobiste i pamiątki wystawiła na licytację, a pieniądze przekazała na pomoc zwierzętom. Jest wegetarianką. W domu, który zamieszkuje z obecnym mężem, Bernardem d'Ormale, ma ponad 100 różnych pupili – zaczynając od psów, przez koty, na kurach i kaczkach skończywszy. 

3

Znana z ostrych wypowiedzi aktorka, jak mówią złośliwi, obraziła już niemal wszystkie mniejszości – wśród nich gejów, muzułmanów, imigrantów. Została nawet ukarana grzywną za podżeganie do nienawiści rasowej. Nikogo to nie zdziwiło – w końcu Bardotka zawsze robiła i mówiła, co chciała.

Aktorka otwarcie krytykuje francuską scenę polityczną. Przyznaje, że nie jest dumna z tego, jak dziś wygląda jej ojczyzna. Jest patriotką o skrajnie prawicowych poglądach, Podczas ostatniej kampanii prezydenckiej nawoływała do głosowania na Marie le Pen, którą uważa za "Joannę D'Arc XXI w.".

Gwiazda brzydzi się przeciętnością i nie zna kompromisów, bez ceregieli wyraża swój sprzeciw wobec spraw, które ją poruszają.

Legenda francuskiego kina z właściwą sobie przekorą nie poddała się wszechobecnej, bezsensownej walce ze starością. W przeciwieństwie do swoich koleżanek po fachu, które po niezliczonych liftingach, operacjach i botoksach przypominają dziś nadmuchane karykatury samych siebie sprzed lat (wybacz, Sophio Loren), Bardot postanowiła zestarzeć się z godnością.

x

Istoty fenomenu Brigitte Bardot nie sposób trafnie opisać. Takie legendy, jak ona, trzeba oglądać na ekranie, by mieć wrażenie, że choć trochę się je rozumie. Życie Bardotki było barwne, choć nie zawsze usłane różami, pełne słodyczy i rozczarowań, nieudanych małżeństw, rozkosznych romansów, pieniędzy, zachwytów, skandali. Godne pozazdroszczenia i ciężkie do udźwignięcia jednocześnie. Sama aktorka przyznaje, że mimo ogromu szczęścia, jakie miała w życiu, kilku rzeczy żałuje.

83-letnia gwiazda pytana o najszczęśliwszy dzień, jaki przeżyła, odpowiada "To nie był dzień. To była noc". Patrząc na błysk w jej oczach, który zdaje się nigdy nie zblaknąć, można przypuszczać, że mówiąc to, nie kłamała.

Źródłem informacji potrzebnych do napisania tekstu były książki "Brigitte Bardot – to ja!" Marie-Dominique Lelievre, fragmenty "Inicjały B.B. Pamiętniki," Brigitte Bardot, internetowe encyklopedie oraz liczne artykuły, wywiady, wiadomości przeczytane przeze mnie przez ostatnich kilka lat. 
Magdalena Urbańska
POWIĄZANIA Brigitte Bardot