Piątka Filmosfery - filmy dla całej rodziny
Katarzyna Piechuta | 2018-12-20Źródło: Filmosfera
Święta zbliżają się wielkimi krokami, co dla wielu z nas oznacza okres intensywnych przygotowań i długich godzin spędzonych w kuchni. Jednak po całym tym zakupowym szaleństwie, świątecznych porządkach i pichceniu, nic tak nas nie zrelaksuje jak dobry film. A że okres świąteczny to okazja do spędzenia czasu wspólnie z najbliższymi, mamy dla Was propozycje filmowe dla dużych i małych, słowem – przedstawiamy filmy do oglądania z całą rodziną.

1. „To wspaniałe życie” (1946), reż. Frank Capra
Seans „Tego wspaniałego życia” Franka Capry to pozycja obowiązkowa w każdym amerykańskim domu w czasie Świąt Bożego Narodzenia. Jedna z najpiękniejszych historii o sile miłości, przyjaźni, wiary i lojalności. Historia George’a Baileya (James Stewart), który przez kłopoty finansowe zastanawia się nad odebraniem sobie życia to luźna interpretacja „Opowieści wigilijnej” Karola Dickensa. Na ratunek George’owi zostaje wysłany anioł Clarence, który po dobrzej wykonanej misji ma otrzymać swoje wymarzone skrzydła. Clarence pokazuje George’owi, jak świat wyglądałby bez niego. Klasyk kina amerykańskiego. Wart obejrzenia z całą rodziną. Legenda głosi, że po każdym seansie jeden z aniołów dostaje swoje skrzydła. Sylwia Gorgoń

2. „Willow” (1988), reż. Ron Howard
Tytułowy Willow to karzeł, który musi wykonać niebezpieczną misję. Od jego poczynań zależeć będą losy świata. „Willow” to dla obecnych trzydziestolatków film dzieciństwa. Jeden z pierwszych kontaktów z kinem fantasy i przygody. Choć obraz w roku 1988 nie zawojował kin i nie został kasowym hitem, to przygody dzielnego karła Willowa to na pewno jedna z najciekawszych pozycji kina familijnego z elementami fantasy. Poruszająca historia, zapierające dech przygody i przede wszystkim wspaniałe kreacje aktorskie (Warwick Davis, Val Kilmer, Jean Marsh) gwarantują świetną ponad dwugodzinną rozrywkę dla całej rodziny. Sylwia Gorgoń

3. Trylogia „Toy Story” (1995, 1999, 2010)
Seria „Toy Story” to moim skromnym zdaniem najlepsza trylogia w historii kinematografii. Przygody Chudego, Buzza Astrala i ich przyjaciół to animacja totalna, która wyznaczyła nowe tory rozwoju dla tego gatunku filmowego. Wspaniała bajka dla najmłodszych i trzymający w napięciu film dla tych trochę starszych mających nadal coś z dziecka. Moc intrygującej fabuły, garść znakomitego humoru, sporo wspaniałej muzyki, całe mnóstwo smakowitych nawiązań do klasyki kina i przede wszystkim niezapomniane postacie. Fantastyczna bajka, która niesie za sobą przesłanie, aby szanować i kochać swoje zabawki. W erze, gdzie jedna kolekcja zabawek zajmuje miejsce drugiej, a jedna reklama goni drugą, ten przekaz wydaje się jeszcze bardziej słuszny. „Toy Story” głośno mówi, że liczy się rodzina, przyjaźń i miłość, a nie dobra materialna, kariera czy nawet wieczna sławna. Świetna propozycja na rodzinne spędzenie czasu, zwłaszcza że w 2019 roku na ekranach kin zagości kolejna odsłona przygód zabawek Andy’ego. Sylwia Gorgoń

4. „Hugo i jego wynalazek” (2011), reż. Martin Scorsese
Scorsese i film familijny? A i owszem, i w dodatku całkiem udany. „Hugo i jego wynalazek” to obraz utrzymany w konwencji kina przygodowego, a wręcz trochę detektywistycznego – widz jest nieustannie zaskakiwany rozwojem akcji, a towarzysząca temu dynamiczna praca kamery i świetne efekty specjalnie potęgują efekt szalonej przejażdżki rollercoasterem. Pędząca początkowo akcja w którymś momencie jednak zwalnia po to, by rozpoczęła się niezwykła, wzruszająca historia człowieka, który na zawsze zapisał się na kartach historii kina. „Hugo i jego wynalazek” to trochę taka filmowa matrioszka: gdy zapoznamy się z jednym wątkiem, zaraz pojawia się następny, równie tajemniczy i interesujący. Polecam każdemu dać się wciągnąć w ten niesamowity świat, a w trakcie seansu przypomnieć sobie od czasu do czasu, że kojarzony głównie z kinem gangsterskim Scorsese potrafił wykreować na ekranie tak niezwykle piękną, magiczną historię. Katarzyna Piechuta

5. „Frankenweenie” (2012), reż. Tim Burton
Historię o potworze Frankensteina zna chyba każdy. Nic dziwnego, że Tim Burton, od dziecka kochający horrory, sięgnął po nią dwukrotnie – i oczywiście przerobił na swój sposób. „Frankenweenie” obfituje w nawiązania do tej historii, ale jest także hołdem złożonym horrorowi jako takiemu – można tu odnaleźć potwory z japońskich produkcji, mumie, gremliny, wampiry… widać, że we „Frankenweeniem” Burton wyraził swoją miłość do tego gatunku filmowego. „Frankenweenie” zawiera mnóstwo tego, co u Burtona najlepsze. Pojawiają się dziwaczne, niekiedy nawet przerażające postaci oraz osobliwa atmosferę tajemniczości i grozy. Nie brakuje również pozytywnych emocji i głębokich uczuć. Miłość, przyjaźń, smutek po stracie przyjaciela, osamotnienie, pasja do nauki – to wszystko jest żywe i wyczuwalne przez cały czas trwania filmu. „Frankenweenie” śmieszy i wzrusza. Z pewnością nie pozostawi obojętnym nikogo, kto przeżył stratę przyjaciela – choćby tego czworonożnego. Katarzyna Piechuta