Piątka Filmosfery - pięć najlepszych ról Ewana McGregora
Sylwia Nowak-Gorgoń | 2019-11-19Źródło: Informacja prasowa
W miniony weekend miała miejsce premiera długo wyczekiwanego filmu „Doktor sen”. Czy dorówna „Lśnieniu” mistrza Stanleya Kubricka? W głównej roli, dorosłego Danny’ego Torrance, wcielił się Ewan McGregor. Z tej okazji redakcja Filmosfery przedstawia pięć najlepszych ról tego szkockiego aktora.

Trainspotting (1996), T2 (2017), reż. Danny Boyle
Adaptacja powieści Irwinga Welsha to jeden z najważniejszych filmów w historii brytyjskiej kinematografii. „Trainspotting”, który przez krytyków nazwano „Mechaniczną Pomarańczą” lat 90. XX wieku sprawił, że kariera Ewana McGregora nabrała tempa. Szkocki aktor fenomenalnie wcielił się w główną postać, Marka Rentona. Pełni ona rolę narratora, który łączy w całość poszatkowaną na fragmenty akcję. Dystans z jakim poprowadził swoją rolę McGregor podkreśla wyobcowanie postaci. Z jednej strony Renton jest czynnym bohaterem akcji, z drugiej chłodnym obserwatorem wydarzeń. Mark w swym pierwszym monologu ironicznie przytacza hasło brytyjskiej kampanii antynarkotykowej „Wybierz życie…” i wybiera heroinę. W ostatniej sekwencji filmu jednak reflektuje się. Gdy ucieka z pieniędzmi, deklaruje, że „będzie jak inni” i wybiera życie. Bohater podejmuje przełomową dla siebie decyzję, jednakże trzeba zastanowić się czy wybrana alternatywa w przypadku Rentona nie jest tak samo zła jak poprzednie życie? Po wielu latach McGregor z sukcesem powrócił do swojej kultowej roli. „Trainspotting 2” to film o tęsknocie za czasami młodości, która nie zawsze była idealna, ale rządziła się sporym szaleństwem, lekką naiwnością i wiarą na lepszą przyszłość. Dojrzali bohaterowie filmu Boyla żyją nostalgią za tamtymi czasami. Ale jedno się nie zmienia -  „to” szaleńcze spojrzenie Marka Rentona. Sylwia Nowak-Gorgoń
 
Idol” (1998), reż. Todd Haynes
„Idol” nie rości sobie pretensji do bycia filmem biograficzno–dokumentalnym glamowej epoki. Wszelako reżyser bardzo wytrwale przenosi na ekran prawdziwe postacie glam rocku, wydarzenia z tamtego okresu i angielską atmosferę owych lat. Jednak nie czyni tego bezpośrednio, lecz wszystko przekształca według własnego planu i zamysłu. Miesza fakty z artystyczną wizją. Haynes rozbija rzeczywistość i autentyczne wydarzenia na małe kawałki oraz układa je w swój indywidualny, artystyczny sposób. Dzięki takiej strategii główni bohaterowie są syntezami wielu indywidualności okresu glam rocku.W postaci Curta Wilda, w którą wciela się Ewan McGregor można odkryć rys charakteru Iggy’ego Popa. Bohatera znamionuje atawistyczny sposób bycia w życiu prywatnym oraz na scenie, podobnie jak lidera zespołu The Stooges. Jednak sam image Curta, jak i samo imię może nasuwać na myśl bardziej współczesnego idola tłumów, czyli Curta Cobaina. Odważna, mocno charakterystyczna kreacja McGregora. Sylwia Nowak-Gorgoń

Moulin Rouge!” (2001), reż. Baz Luhrmann
Na temat „Moulin Rouge!” opinie wśród widzów są bardzo podzielone: jedni ten film wprost uwielbiają, inni nie szczędzą mu krytyki. Największe kontrowersje wzbudza przerysowana i kiczowata konwencja filmu. Feeria barw, hałas, szybkie dialogi – wszystko to, zwłaszcza w początkowych scenach, stwarza wrażenie kompletnego chaosu, w którym bardzo łatwo jest się pogubić. Jest jednak kilka elementów, które przemawiają zdecydowanie na korzyść film – jest to oczywiście ścieżka dźwiękowa oraz naprawdę dobra rola nie kogo innego, tylko Ewana McGregora. Swoim występem w „Moulin Rouge!” McGregor udowodnił, jak szeroką paletą aktorskich możliwości dysponuje. Wcielił się w postać wrażliwego artysty, romantyka z krwi i kości, a przy tym dał popis swoich wokalnych umiejętności. „Your Song” czy „Come What May” w jego wykonaniu to naprawdę świetne utwory i można z przyjemnością ich słuchać nie tylko w trakcie seansu. „Moulin Rouge!” warto obejrzeć nawet, jeżeli nie jest się fanem musicali, choćby po to, by zobaczyć (i usłyszeć) Ewana McGregora w jednej z najbardziej charakterystycznych ról w jego aktorskim dorobku. Katarzyna Piechuta

Duża ryba” (2003), reż. Tim Burton
„Duża ryba” to jeden z najlepszych filmów wyreżyserowanych przez Tima Burtona, a na pewno jeden z najbardziej oryginalnych. To niesamowita, magiczna historia, w której prawda przeplata się z imaginacją, a razem tworzą one harmonijną całość. A w całą tę niesamowitą historię idealnie wpasował się Ewan McGregor, wcielający się w postać Edwarda Blooma w jego opowieściach z przeszłości. To postać pełna optymizmu, ciekawości i miłości do świata, a przy tym obdarzona nieograniczoną wyobraźnią i ułańską fantazją. Choć nie jest to życiowa rola Ewana McGregora, to na pewno jest na tyle dobra, by z przyjemnością podziwiać na ekranie losy młodego Edwarda Blooma. Piękne zdjęcia i muzyka to dodatkowe atuty filmu – świat przedstawiony w „Dużej rybie” momentami wygląda wręcz jak namalowany i ożywiony jak za dotknięciem magicznej różdżki. Katarzyna Piechuta

Amerykańska sielanka” (2016), reż. Ewan McGregor
Przy tworzeniu „Amerykańskiej sielanki” Ewan McGregor stanął po obu stronach kamery. Gdyby chcieć oceniać McGregora jako reżysera „Amerykańskiej sielanki”, z pewnością można by wytknąć mu błędy, choć biorąc pod uwagę fakt, że to jego pierwszy w pełni samodzielnie wyreżyserowany film – należałoby raczej pogratulować tak udanego przeniesienia książkowej historii na srebrny ekran. Natomiast aktorsko Ewan McGregor spisał się tu wyśmienicie. Wykreowana przez niego postać Swede Levova to targany trudnymi emocjami ojciec i mąż. Do jego kochającej się rodziny wkrada się brak porozumienia między małżonkami i problemy z córką. McGregor świetnie pokazał na ekranie różnorodne emocje i oblicza swojej filmowej postaci. Bardzo dobrze zgrał się na ekranie ze swoją ekranową żoną, Jennifer Connelly, i grę aktorską obojga ogląda się w „Amerykańskiej sielance” z czystą przyjemnością. Czy Ewan McGregor znów stanie po drugiej stronie kamery i jeśli tak, to kiedy? Tego na razie nie wiadomo, ale póki co na pewno warto zapoznać się z „Amerykańską sielanką”. Katarzyna Piechuta