Piątka Filmosfery - filmy z wakacyjnym klimatem
Katarzyna Piechuta | 2020-08-24Źródło: Filmosfera
Nadszedł ostatni tydzień wakacji i nieubłaganie zbliża się czas pożegnania z latem. To ostatnie chwile, kiedy możemy w tym roku cieszyć się ciepłymi promieniami słońca na skórze, letnim wietrzykiem i długimi, ciepłymi wieczorami. Chcąc zatrzymać te chwile na dłużej, w Piątce Filmosfery polecamy filmy, które pozwalają poczuć wakacyjny klimat. 

1. „Rzymskie wakacje” (1953), reż. William Wyler
„Rzymskie wakacje” to już klasyka. Film ten wyznaczył drogę wszystkim kolejnym komediom romantycznym i pomimo obecnego ich natłoku, „Rzymskie wakacje” nadal wybijają się wśród swoich konkurentów. Ten film ma już ponad pół wieku, a wciąż miło się go ogląda. Jak zwykle pełna wdzięku Audrey Hepburn świetnie wcieliła się w rolę przekornej i trochę niesfornej księżniczki Anny (dostała za tę rolę Oscara), która incognito spędza dzień w Rzymie. Towarzyszy jej wyluzowany, ale oddany swojej pracy dziennikarz Joe Bradley (Gregory Peck). Film Williama Wylera urzeka swoim wakacyjnym klimatem. W trakcie seansu możemy podziwiać przepiękny Rzym, który stanowi idealne, romantyczne tło dla historii dwojga głównych bohaterów. „Rzymskie wakacje” opowiada ponadczasową historię, dzięki czemu film nie został nadgryziony zębem czasu i dla wielu obecnie powstających komedii romantycznych nadal może stanowić wzór godny naśladowania.

2. „Dobry rok” (2006), reż. Ridley Scott
„Dobry rok” to film, po obejrzeniu którego można się zakochać w Prowansji. Piękne widoki, wspaniali ludzie, słońce, wino i ten cudowny klimat – spokojny i nostalgiczny, a przy tym pełen życiodajnej energii. To miejsce urzeka głównego bohatera filmu, Maxa Skinnera, w postać którego wciela się Russell Crowe. Max Skinner to specjalista od inwestycji mieszkający w Londynie. By sprzedać odziedziczoną po swym wuju niewielką winnicę, wybiera się w podróż do Prowansji. Im bardziej Max zagłębia się w historię i odkrywa tajemnice rodzinne z przeszłości, tym bardziej winnica urzeka go i stają się punktem zwrotnym w jego życiu. Max nie może zapomnieć o Prowansji z jeszcze jednego powodu – poznaje tam piękną Fanny Chenal (Marion Cotillard), która uczy go, jak naprawdę smakuje życie. Postać Maxa Skinnera to dość nietypowa rola w filmografii Russella Crowe’a, ale z pewnością warta uwagi. Nie stanowiła może takiego wyzwania, jak choćby rola w „Pięknym umyśle”, ale mimo to Max Skinner to jedna z najlepszych kreacji Crowe’a. Aktor idealnie wpasował się w postać człowieka, który wyrwany ze swojego dotychczasowego życia ma okazję zatrzymać się na chwilę, zastanowić, pomyśleć. Pozwala mu to odkryć, że istnieje życie inne od tego, które wiódł dotychczas, i że jest to… życie jak z bajki. Ostrzegam, „Dobry rok” uderza do głowy tak samo, jak wino – ale warto dać się odurzyć. Bo czym byłaby Prowansja bez wina?

3. „Vicky Cristina Barcelona” (2008), reż. Woody Allen
„Vicky Cristina Barcelona” reklamowano jako film Woody’ego Allena w świecie Pedro Almodóvara. Na pewno jest w tym trochę prawdy, ale nie należy tej sugestii brać sobie zbytnio do serca, bowiem poza nietypowym dla nowojorskiego reżysera miejscem akcji, film jest na wskroś allenowski. Mamy więc skomplikowane relacje między bohaterami, poważne oraz zupełnie niepoważne dialogi, przemyślenia i rozterki głównych bohaterów – słowem, wszystko to, co typowe dla Allena i lubiane przez jego fanów. Film opowiada o dwóch młodych Amerykankach, Vicky (Rebecca Hall) i Cristinie (Scarlett Johansson), które przyjeżdżają na wakacje do Barcelony. Dziewczyny są zupełnie różne: Vicky jest spokojna, inteligentna i rozważna, ma niedługo wyjść za mąż, a Cristina to nieco szalona i otwarta na przygody eksperymentatorka. W czasie wakacji w Barcelonie dają się wciągnąć w niekonwencjonalną przygodę z charyzmatycznym malarzem Juanem Antonio (Javier Bardem), który z kolei uwikłany jest w niezwykle skomplikowaną i burzliwą relację z Marią Eleną (Penélope Cruz) – swoją byłą żoną. Nie sposób zaprzeczyć, że osadzenie akcji filmu w pięknej Hiszpanii oraz towarzysząca nam przez cały seans cudowna, przepełniona dźwiękami gitary klasycznej muzyka, nadają obrazowi niepowtarzalny charakter, co sprawia, że „Vicky Cristina Barcelona” wyróżnia się na tle innych filmów Allena – w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu tego słowa. Nie brakuje też świetnie skrojonych postaci – każde z czworga głównych bohaterów to kompletnie inna osobowość, ich charaktery ścierają się na ekranie, tworząc prawdziwie wybuchową mieszankę. Klimat tego filmu jest niezwykle sugestywny, oglądając go można się poczuć jak w Hiszpanii. Warto, choćby na czas seansu, dać się uwieść urokowi tego kraju, jego mieszkańców i wypełniającej go muzyki.

4. „Hotel Marigold” (2011), reż. John Madden
John Madden w swoim filmie w centrum zainteresowania umieścił grupę emerytowanych Anglików, którzy wyruszają w podróż do Indii. „Hotel Marigold” udowadnia, że wiek nie ma znaczenia, gdy w grę wchodzi spełnianie marzeń. I nawet, gdy najlepsze lata ma się już za sobą, nadal nie wiadomo, co przyniesie przyszłość. To właśnie przesłanie możemy dostrzec w historiach postaci, w które wcieliła się cała plejada gwiazd – Judi Dench, Bill Nighy, Maggie Smith czy Tom Wilkinson to tylko część fantastycznej obsady, którą możemy oglądać na ekranie z prawdziwą przyjemnością. Opowieść ukazana w filmie Johna Maddena jest nie tylko inspirująca, ale również przepiękna wizualnie: egzotyczne, pełne kolorów Indie wprost kipią energią z ekranu. Po seansie zdecydowanie można samemu nabrać chęci na odwiedzenie tego pełnego kontrastów kraju.

5. „Królowie lata” (2013), reż. Jordan Vogt-Roberts
Choć filmów o dorastaniu i młodzieńczym buncie powstało już wiele, okazuje się, że nadal stworzenie dobrego, świeżego obrazu o tej tematyce jest jak najbardziej możliwe. Udowodnił to Jordan Vogt-Roberts w „Królach lata”. Jest to historia trzech 15-letnich przyjaciół, Joe (Nick Robinson), Patricka (Gabriel Basso) i Biaggio (Moises Arias), którzy postanawiają wyrwać się z domu i przestać słuchać rodziców. Korzystając z uroków lata, budują w lesie dom i stają się panami własnego losu. Sprawy jednak komplikują się, gdy w ich leśnym królestwie zjawia się Kelly (Erin Moriarty), dla której głowę stracili Joe i Patrick. Główną siłę tego filmu stanowi scenariusz, który obfituje w przezabawne dialogi. Prezentuje problemy wieku dorastania w sposób autentyczny, ale przy tym lekki w formie, co sprawia, że  „Królów lata” ogląda się z prawdziwą przyjemnością. W pełen życia i energii młodzieńczy świat wprowadzają nas także fantastyczne zdjęcia, dzięki którym tryskający zielenią las – główne miejsce zdarzeń – jest tak plastyczny, że zdaje się być na wyciągnięcie ręki. I w końcu ostatni, równie ważny element decydujący o dobrym odbiorze „Królów lata” – czyli świetne kreacje młodych aktorów wcielających się w głównych bohaterów. Całej czwórce udało się stworzyć bardzo autentyczne postaci, najlepiej zaś wypadł Nick Robinson, którego czeka być może świetlana aktorska przyszłość. Film „Królowie lata” warto jednak obejrzeć przede wszystkim dlatego, że ma w sobie coś magicznego. Pozwala na chwilę spojrzeć na świat oczami dorastających nastolatków i przypomnieć sobie, jak to jest w pełni cieszyć się życiem.