Weekendowa Filmosfera #61
Sylwia Nowak-Gorgoń | 2021-02-25Źródło: Filmosfera
Zima powoli odchodzi w zapomnienie. Piękna pogoda aż zaprasza do aktywności na świeżym powietrzu. Ale wieczorem temperatury jeszcze zimowe, dlatego warto sięgnąć po koc, ciepłe kakao oraz dobry film. Może mała podpowiedź? Przedstawiamy propozycje filmowe, które znajdziecie na znanych platformach streamingowych.

Sentymentalny piątek z „Powrotem do przyszłości” (1985), reż. Robert Zemeckis [#NETFLIX]

„Powrót do przyszłości” to film, o którym mogłabym pisać w samych superlatywach, gdyż jest to jeden z tych niezapomnianych obrazów, które w dzieciństwie oglądało się w kółko i na okrągło. Ta jedyna w swoim rodzaju komedia science-fiction stała się już klasykiem, więc kto jeszcze nie widział „Powrotu do przyszłości” – ma szansę nadrobić zaległości. Film powstał w 1985 roku, a więc nie należy do najnowszych i tym bardziej można docenić wartość scenariusza, który pomimo upływu lat nadal się nie zestarzał zbyt mocno. Akcja filmu rozgrywa się w latach 80-tych XX wieku. Główny bohater to Marty McFly (Michael J. Fox), nastolatek przyjaźniący się z nieco szalonym naukowcem, doktorem Emmettem Brownem (Christopher Lloyd). Najnowszy wynalazek Dr. Browna to wehikuł czasu. Na skutek splotu różnych wydarzeń, Marty trafia do 1955 roku. Jego jedyną szansą na powrót do lat 80-tych jest odnalezienie Dr. Browna z lat 50-tych. Jednak zanim mu się to udaje, Marty niespodziewanie natyka się na swoich rodziców i zapobiega ich poznaniu, co może się okazać katastrofalne w skutkach… Michael J. Fox tak stopił się z graną przez siebie postacią, że kojarzony jest głównie właśnie z roli Marty’ego McFly’a. Jeżeli zaś chodzi o postać nieco stukniętego naukowca – chyba nikt inny nie wcieliłby się w nią lepiej, niż Christopher Lloyd. „Powrót do przyszłości” to zapewne dla wielu widzów, w tym i dla mnie, również sentymentalna podróż do swojego dzieciństwa, i każdemu polecam raz na jakiś czas w taką podróż się udać. Katarzyna Piechuta


Przerażająca sobota z „Wilkołakiem” (2010), reż. Joe Johnston [#CHILI]
Wilkołak”, remake filmu z roku 1941 pod tym samym tytułem, to opowieść życia Lawrence’a Talbota (Benicio Del Toro), który wraca po wielu latach nieobecności do swojego rodzinnego domu. Powód wizyty nie jest zbyt optymistyczny, brat Lawrence’a zaginął. Wkrótce okazuje się, że nie żyje. Okoliczności jego śmierci są bardzo tajemnicze. Talbot postanawia odkryć jak zginął brat, nie zdając sobie sprawy, że w lasach otaczających posiadłość grasuje śmiercionośna bestia. Pewnego dnia bohater zostaje ugryziony przez nią i powoli zaczyna się przeobrażać w wilkołaka. „Wilkołak” to film stworzony w klasycznych ramach. „Wilkołak” to całkiem porządnie zrobione kino. To czym się broni film, to strona wizualna utrzymana w niepokojących szarościach, niezwykły klimat anglosaskich lasów i samego Londynu oraz bardzo mocna, patetyczna muzyka, która doskonale współgra z resztą. Te elementy sprawiają, że „Wilkołaka” ogląda się całkiem przyjemnie. Sylwia Nowak-Gorgoń


Poruszająca niedziela z „Nie czas na łzy” (1999), reż. Kimberly Peirce [#CHILI]
Są takie filmy, które mają moc zmieniania ludzi. Nie chodzi tylko o ulotną chwilę refleksji po seansie, ale o przemyślenia na znacznie głębszym poziomie, skutkujące zmianą poglądów czy postawy. „Nie czas na łzy” to właśnie takie dzieło. Oprócz tego, że jest świetnym dramatem, niesie ze sobą ogromną dawkę edukacji, wzbudzając tym samym u widzów pokłady empatii, niekiedy starannie ukryte. Film jest oparty na prawdziwej historii, która miała miejsce w 1993 roku. Główną postacią opowieści jest Teena Brandon (Hilary Swank), która cierpi na kryzys identyfikacji płci. Wyjeżdża z rodzinnego miasta i trafia do prowincjonalnego miasteczka Falls City. Przedstawia się tam jako chłopak – Brandon Teena. Poznaje tu przyjaciół oraz Lanę (Chloë Sevigny), w której zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Sprawy jednak komplikują się, gdy skrywana przez Teenę prawda wychodzi na jaw. Nie bez powodu Hilary Swank otrzymała Oscara za główną rolę w tym filmie – mistrzowsko pokazała targające jej postacią emocje i wątpliwości, udowadniając w wieku zaledwie 25 lat, że potrafi zaserwować aktorstwo na najwyższym poziomie. Katarzyna Piechuta