Wekendowa Filmosfera #72
Sylwia Nowak-Gorgoń | 2021-06-10Źródło: Filmosfera
Piątek już tuż, tuż. Po całym tygodniu pracy czas odpocząć. Piękna pogoda pozwala na aktywny wypoczynek na świeżym powietrzu. Jednak wieczorem nie ma nic lepszego jak dobry film! Jeżeli nie wybierzecie kina, to podpowiadamy, co warto obejrzeć pozostając na własnej kanapie. Oto nasze propozycje filmowe dostępne na platformach streamingowych.

Dramatyczny piątek z „Drogą do szczęścia” (2008), reż. Sam Mendes [#NETFLIX]

„Droga do szczęścia” to film zrealizowany na podstawie książki Richarda Yatesa o losach April i Franka Wheelerów. Akcja rozgrywa się w latach 50-tych, na przedmieściach Connecticut, gdzie to młode małżeństwo Wheelerów mieszka wraz z dwójką dzieci. Zarówno April (Kate Winslet), jak i Frank (Leonardo DiCaprio) mają powody do frustracji, które z czasem jedynie coraz bardziej narastają… „Droga do szczęścia” to film mądry i doskonale zrealizowany – nie ma w nim miejsca na żadne półśrodki czy niedociągnięcia: wszystkie sceny i dialogi rozpisane zostały w przemyślany sposób. Film pokazuje, jak złudne okazuje się często to, co mogłoby się wydawać szczytem marzeń. Ameryka lat 50-tych, ze swoimi idealnymi domkami na przedmieściach, doskonałymi paniami domu, dobrymi mężami, grzecznymi dziećmi – ta roztaczana w wielu filmach wizja zostaje u Mendesa rozdrobniona w pył. Widzimy, że dla ludzi żyjących w tych realiach świat wcale nie był bezproblemowy. Często ramy „idealnego życia” wyznaczane przez społeczeństwo ograniczały jednostki, które nie mogąc się odnaleźć w tym narzuconym schemacie, dusiły się, przygniatane presją społeczną i poczuciem beznadziei. Film „Droga do szczęścia” był szeroko komentowany – w końcu to właśnie w tej produkcji Kate Winslet i Leonardo DiCaprio pojawili się razem na ekranie pierwszy raz od czasu „Titanica”. Prywatnie przyjaciele, zawodowo genialni aktorzy stworzyli w „Drodze do szczęścia” wybitnie zgrany duet. A film Mendesa to zdecydowanie jedna z ciekawszych amerykańskich produkcji ostatnich kilkunastu lat. Katarzyna Piechuta


Poruszająca sobota z „Błędem systemu” (2019), reż. Nora Fingscheidt [#PodBaranami]
„Błąd systemu” to mocny debiut reżyserski Nory Fingscheidt. Film ma na koncie Srebrnego Niedźwiedzia na Berlinale. Jest to opowieść o Bernadette „Benni” Klaaß, dziewięcioletniej dziewczynce, która ma problemy z agresją i niekonwencjonalnym zachowaniem. Jej przypadek jest tak trudny, iż każda instytucja rozkłada ręce, a Benni tuła się od ośrodka do ośrodka. Sytuacja jest o tyle trudna i przygnębiająca, iż tak naprawdę Benni ma matkę, która opiekuje się pozostałą dwójką swoich pociech, ale losem Benni nie jest zbytnio zainteresowana. Bo Benni nie wpisuje się w ramy definicji „normalnego dziecka”. Choć dziewczynka spotyka na swojej drodze wiele osób, które są żywo zainteresowane jej losem i chcą jej pomóc (pracownicy opieki angażują się całym sercem, ale system jest nieubłagany), to niestety te starania nie pomagają. Benni choć na pierwszy rzut oka jest harda, silna i buntownicza, to tak naprawdę jej zachowanie to krzyk o pomoc. O miłość. Zwłaszcza matki. Tą trudną, złożoną rolę koncertowo zagrała Helena Zengel.  Jej gra porusza, wzrusza, a czasem zwyczajnie wkurza. Znakomicie poprowadzona rola. „Błąd sytemu” pokazuje co się dzieje, gdy delikatna, wrażliwa jednostka zderzy się z brakiem zrozumienia. „Błąd systemu” to nie jest łatwy film. Przygnębia poczuciem zwątpienia, beznadziei oraz pewnego przerażającego zapętlenia, z którego nie można się wydostać. I choć tematycznie obraz jest zbliżony do brytyjskiego kina społecznego, to samej stronie wizualnej bliżej właśnie do kina niemieckiego, gdzie obraz tętni życiem, czasem wręcz nerwową energią. Do tego mocna, agresywna ścieżka dźwiękowa oraz skontrastowanie spokojnych barw z mocnymi kolorami daje poczucie zburzonej spokojności. Mocny, wstrząsający i udany debiut niemieckiej reżyserki, ze znakomitą główną rolą Heleny Zengel. Warty uwagi. Dający do myślenia. Sylwia Nowak-Gorgoń

Klimatyczna niedziela z „Kawą i papierosami” (2003), reż. Jim Jarmusch [#CDAPREMIUM]
„Kawa i papierosy” to bardziej eksperyment filmowy niż typowy film ze spójną fabułą. Segmenty kręcone na przestrzeni 17 lat, składające się na obraz Jarmuscha, wypełnione są różną treścią i w każdym z nich grają inni aktorzy. Przedstawione historie łączy tylko jedno: kawa i papierosy. Te atrybuty kawiarnianych rozmów towarzyszą bohaterom zarówno przy tematach poważnych, jak i zabawnych. Zwykłe, codzienne rozmowy Jim Jarmusch przyodział w czarno-biały obraz i dopracowaną stronę wizualną, dzięki czemu nadał filmowi niepowtarzalny klimat. „Kawa i papierosy” to film, który pozbawiony jest nagłych zwrotów akcji czy pędzącej fabuły. Jednak powolna narracja idealnie wpasowuje się w klimat kawiarni zatopionych w oparach dymu papierosowego. A my, niczym przez dziurkę od klucza, możemy podglądać niewielkie urywki z życia innych ludzi, te drobne scenki, jakie w rzeczywistym świecie udaje nam się czasem zaobserwować nie gdzie indziej, tylko właśnie w kawiarni. Z tą drobną różnicą, że w „Kawie i papierosach”, możemy przypatrywać się bohaterom wykreowanym przez świetnych aktorów i znane postaci ze świata muzyki, co dodatkowo powinno zachęcić do obejrzenia obrazu Jarmuscha tych, którzy jeszcze nie mieli okazji zapoznać się z tą wyjątkową, jedyną w swoim rodzaju produkcją. Katarzyna Piechuta