duża fotografia filmu Autopsja Jane Doe
Miniatura plakatu filmu Autopsja Jane Doe

Autopsja Jane Doe

The Autopsy of Jane Doe

2016 | Wielka Brytania | Horror | 99 min

Nikt nie wyjdzie stąd żywy... [recenzja DVD]

Marta Suchocka | 04-07-2017
Lubię horrory. Największy problem mam jednak, z tym że rzadko robią na mnie dobre wrażenie. Albo jestem rozbawiona, albo zniesmaczona ilością przemocy i krwi. Inaczej rzecz ma się w przypadku „Autopsji Jane Doe”, gdzie duszna atmosfera aż przytłacza, a umysł widza podpowiada więcej, niż jest w stanie zobaczyć jego oko.

Do kostnicy miejscowego koronera trafia ciało nieznanej młodej dziewczyny. Wokół zwłok krąży wiele pytań, na które odpowiedzi miejscowy szeryf szuka u doświadczonego Tommy'ego i przeprowadzonej przez niego autopsji. Tilden senior wraz z synem Austinem zabierają się do roboty. Jednak kolejne etapy autopsji zamiast odpowiedzi przynoszą coraz więcej pytań. Co gorsza, miasteczko nawiedza nawałnica stulecia, a w kostnicy zaczynają się dziać rzeczy zdecydowanie gorsze niż burza. Nagle mało istotne staje się znalezienie odpowiedzi, jak zginęła Jane Doe, ważniejsze staje się to, czy ktokolwiek z kostnicy wyjdzie żywy...

„Autopsja Jane Doe” zainteresowała mnie przez osobę reżysera – jego „Łowcę trolli” z 2010 roku oglądałam z niemałą przyjemnością i tak samo dobrze odebrałam najnowszy obraz w dorobku reżysera (jego anglojęzyczny debiut). Nie żałuje ani minuty spędzonej w towarzystwie panów Tilden. Zazwyczaj kretyńskie rozwiązania i tendencyjne podejście do tematu w filmach grozy wywołują u mnie rozbawienie. Tu natomiast atmosfera jest tak gęsta, że można ją kroić nożem i to naprawdę działa. Jedność miejsca, i to bardzo specyficznego, zastosowana w „Autopsji Jane Doe” sprawia, że wręcz czuje się klaustrofobię ciasnych, piwnicznych pomieszczeń. Kolorystyka wnętrz, ciemne, czasem opierające się o mrok, barwy przywołały wspomnienia o czerwonym pokoju z „Miasteczka Twin Peaks” i może własciwie, bo i tam klimat cięzki i czarny jak kawa pita przez agenta Coopera. I mam wrażenie, że to właśnie atmosfera stanowi największy atut filmu.

Aktorsko też jest wybornie. Na ekranie praktycznie cały czas bryluje duet głównych bohaterów, czyli ojciec: Emile Hirsh i syn – Brian Cox. Aktorzy świetnie prowadzeni przez André Øvredala więcej niż wywiązują się z powierzonych im zadań. Podczas seansu bardziej niż uwierzyłam w szczerość wykreowanych przez nich postaci. Naturalne zachowanie, według mnie do tego całkiem logiczne (choć to pewnie i zasługa scenariusza Goldberga i Nainga) , strach malujący się na twarzach męskiego duetu i targające nimi emocje... To wszystko składa się na naprawdę wyśmienitą grę.

Efektów specjalnych nie ma zbyt dużo – przynajmniej takie moje wrażenie laika. I to też bardzo dobrze świadczy o obrazie, bo pozwala bardziej uwierzyć w opowiadaną historię. Cała para poszła chyba w charakteryzację i przygotowanie ciała Olwen Kelly do autopsji. I prócz „krojenia” tytułowej bohaterki niewiele jest pokazane wprost. I na tym ascetycznym podejściu „Autopsja Jane Doe” też bardzo zyskuje.

Płyta DVD wydana w formie bookletu zawiera niewiele dodatków. I to właśnie książka zawierająca informacje dotyczące powstawiania filmu stanowi główny bonus, ponieważ na płycie poza zwiastunami nie otrzymujemy nic.

„Autopsja Jane Doe” to kawał dobrego filmu grozy. Øvredal straszy, ale nie do końca typowymi dla współczesnych obrazów tego gatunku środkami. Tu liczy się atmosfera, emocje i to, co podpowiada nam nasza wyobraźnia... Idealna propozycja na wieczór, najlepiej jesienny i burzowy. Niezapomniane wrażenia murowane.

Recenzja powstała dzięki współpracy z Monolith Video — dystrybutorem filmu na DVD.



Reżyseria
Dystrybutor
Premiera
13-01-2017 (Polska)
23-12-2016 (Świat)
3,3
Ocena filmu
głosów: 4
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

admin
Mariusz Kłos