Miniatura plakatu filmu Księga miłości

Księga miłości

The Devil and the Deep Blue Sea

2016 | USA | Dramat | 106 min

Tratwą przez Atlantyk [recenzja DVD]

„Księga miłości” w reżyserii Billa Purple’a to pokrzepiająca i trochę nieprawdopodobna słodko-gorzka opowieść o radzeniu sobie ze stratą ukochanej osoby i odkryciu siebie po tym wydarzeniu na nowo. Film oparty jest na podstawie scenariusza autorstwa Robbiego Pickeringa, który został odkryty dzięki jego obecności na amerykańskiej „Black List”, gdzie znajdują się dobrze rokujące scenariusze idealne pod zrealizowanie. W filmie można zobaczyć m.in. Jasona Sudeikisa powracającego o dziwo w kolejnej produkcji, w której nie robi z siebie głupka, Jessicę Biel, będącą również producentką filmu oraz młodą aktorkę Maisie Williams znaną z roli Aryi Stark w „Grze o tron”. Nie będę ukrywać, że do obejrzenia filmu zachęcił mnie pozytywnie rokujący opis oraz chęć sprawdzenia jak poradzi sobie Williams w innym obrazie niż uwielbiana przeze mnie „Gra o Tron”.

Henry (Jason Sudeikis) i Penny (Jessica Biel) to oczekujące dziecka świetnie dopełniające się młode małżeństwo. On, mało spontaniczny introwertyk, ona zaś pełna energii, kreatywna artystka czerpiąca z życia pełną garścią i starająca się tego samego nauczyć męża. Rodzinną sielankę przerywa nagła śmierć kobiety w wypadku samochodowym. Pogrążony w żałobie Henry postanawia spełnić złożoną żonie obietnice i pomóc nastoletniej buntowniczce z osiedla Millie (Maisie Williams) w budowie tratwy, którą dziewczyna pragnie przepłynąć Atlantyk, aby odnaleźć zaginionego ojca. Pomimo nieprzychylności teściowej i szefa, którzy pragną, aby powrócił do pracy przy wielkich architektonicznych projektach, Henry postanawia pomóc nastolatce w spełnieniu marzeń. Wraz z dwójką swoich pracowników, Przychlastem i Pascalem, ruszają wesprzeć Millie przy budowie. Wspólna praca i rodząca się przyjaźń pomoże im w pogodzeniu się z własną stratą i rozpoczęciu kolejnego rozdziału w życiu.

„Księga miłości” nie jest obrazem dla każdego widza a szczególnie dla osób szukających w filmach wartkiej akcji i protagonistów będących twardzielami niczym bohaterowie, w których wcielają się zwykle Steven Seagal czy Jean Claude Van Damme. Dramat Billa Purple’a trafi bardziej do osób szukających nie mainstreamowych, niskobudżetowych produkcji z ludzkimi bohaterami, gdzie więcej robi dobry scenariusz i gra aktorska niż wysokobudżetowe efekty specjalne czy inne bajery. Nie oznacza to, że filmy te są lepsze czy gorsze niż ogromnie dochodowe Hollywoodzkie blockbustery, są po prostu inne i głównie bazujące na uczuciach i przemyśleniach, jakie po seansie pojawią się u widzów. Warto zaznaczyć, że „Księga miłości” trafi w gusta tych osób, którym nie przeszkadza powolnie tocząca się fabuła oraz minimalna ilość zawartych w niej zawirowań. Produkcja jest momentami smutnym, gorzkim, ale też i ciepłym obrazem radzenia sobie ze stratą bliskich, zarówno tą świeżą (jak w przypadku śmierci żony u Henry’ego), jak i pielęgnowaną w sobie przez lata (jak u tęskniącej za zaginionym ojcem Millie). Film Purple’a, choć jest dramatem, to nie dołuje, lecz pozytywnie nastraja, opowiadając historię o wydobywaniu się ze zgliszcz własnego szczęścia utraconego po śmierci ukochanych osób.

Fabuła poprowadzona jest powolnie i nie znajdziemy w niej zbyt wielu zwrotów akcji, jednak w ogólnym odbiorze filmu nie stanowi to ogromnej przeszkody. Przyczepić się można jedynie do samej nieprawdopodobności tej historii zawartej nie tyle w dziwnych zbiegach okoliczności, w jakich Penny czy Henry poznają Millie, bo jak wiadomo, życie jest pełne przypadków; nie dziwi również fakt, że w budowie samej tratwy pomaga obcy nastolatce Henry, bo w końcu ta wspólna praca i rodząca się z tego przyjaźń pomaga bohaterom zamknąć bolesne rozdziały w ich życiu. Zadziwiający jednak jest fakt, iż zbudowana ze znalezionych w okolicy odpadów tratwa nadaje się do dopuszczenia jej do pływania a Henry i Millie bardzo poważnie rozważają wypłyniecie nią na ocean. Zrozumiałe jest to, że tratwa połączyła tę dwójkę, jednak brak logicznego myślenia u Henry’ego w planie wypłynięcia na ocean takim tworem już nie. Odpowiedź na to, czy bohaterowie zdecydują się na tak szaloną i irracjonalną podróż, zostawiam dla każdego, kto postanowi obejrzeć film.

Jak już na początku wspomniałam, film zdecydowałam się obejrzeć między innymi dlatego, aby sprawdzić jak poradzi sobie Maisie Williams w innej roli niż Arya Stark. Jak więc wypadła? Ogólnie obsadzenie jej w roli Millie było dobrą decyzją, zagrała fajnie, przekonująco, jednak skłamałabym, mówiąc, że rola ta była wybitna czy wyróżniająca ją spośród innych aktorek młodego pokolenia. Pozytywnym zaś zaskoczeniem okazała się rolą Jasona Sudeikisa, który zazwyczaj kojarzy mi się z głupkowatymi a czasem nawet żenującymi komediami. W „Księdze miłości” aktor bardzo dobrze odnalazł się w roli wdowca Henry’ego, prawdziwie ukazując jego przemianę z zamkniętego w sobie introwertyka w niebojącego się wyzwań i opinii innych mężczyznę. Jego gra aktorska pomaga stworzyć klimat tego filmu, a przedstawione przez niego na ekranie emocje i rozterki z niektórych widzów mogą wycisnąć łzy.

W filmie występuje kilku zróżnicowanych i fajnie wykreowanych bohaterów drugoplanowych jak zabawni Przychlast (Orlando Jones) i Pascal (Richard Robichaux), nastawiony na osiągnięcie celu szef Henry’ego Wendell (Paul Reiser) czy wyrazista postać matki Penny, Juli granej przez Mary Steenburgen. Najjaśniejszym jednak punktem całego obrazu, a zarazem i obsady jest Jessica Biel. Mimo tego, że aktorka pojawia się na ekranie najczęściej jako wspomnienia Henry’ego, to właśnie jej postać nadaje blasku tej produkcji. Biel na ekranie wypada świetnie, czuje ducha tej opowieści oraz to, co Robbie Pickering chciał wyrazić swoim scenariuszem. Dzięki wykreowanej przez Biel energicznej i bardzo autentycznej Penny historia ta wydaję się tak prawdziwa, ciepła i pomimo tematyki niedołująca w odbiorze.

Produkcja nie przypadnie do gustu wszystkim, może jednak zaskarbić sobie sympatię fanów niskobudżetowych filmów skłaniających do przemyśleń po seansie. Choć do wybitności i zwaleniu widza z kanapy „Księdze miłości” daleko, to jest to miła w odbiorze historia z dobrą obsadą, ładnymi zdjęciami oraz klimatyczną muzyką. Bez większych zachwytów stwierdzam, że jest to miła produkcja, która spodoba się szczególnie amatorom dramatów z ciepłym i pozytywnie nastrajającym zakończeniem.

Dołączona do wydania DVD książeczka zawiera zdjęcia, informacje na temat produkcji filmu oraz problemów, jakie przyszło twórcom pokonać, aby udało się zrealizować niskobudżetową „Księgę miłości”. Płyta DVD nie za bogata — zawiera jedynie film, jego trailer oraz wybór scen. Szkoda, że nie pokuszono się o jakieś dodatkowe materiały z wypowiedziami twórców oraz informacje dotyczące  trudności związanych ze zrealizowaniem tego film, taki dodatek mógłby być ciekawym dopełnieniem całego obrazu.

Recenzja powstała dzięki współpracy z Monolith Video - dystrybutorem filmu na DVD.


3,0
Ocena filmu
głosów: 1
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

admin
Mariusz Kłos