duża fotografia filmu Igielnik
Miniatura plakatu filmu Igielnik

Igielnik

Pin Cushion

2017 | Wielka Brytania | Dramat | 122 min

Toksyczne "szpile" i "szpilki"

Ewa Balana | 05-10-2018
„Igielnik” jest debiutem fabularnym Deborah Haywood, która do tej pory dała się poznać jako autorka udanych i nagradzanych krótkich metraży. Fabułę Brytyjki łączy z poprzednimi filmami miejsce, w którym zostały nakręcone – Swadlincote, jej rodzinne miasto. „Igielnik” jest filmem bardzo osobistym. Reżyserka wraca wspomnieniami do swojej młodości, okresu dorastania, podczas którego poznała gorycz prześladowania przez rówieśników i odrzucenia. Tworzy ten obraz od początku do końca według własnej wizji. Powstaje niezwykła w formie opowieść, na poły realna, na poły baśniowa, o onirycznym charakterze. Jeśli zaś mowa o baśni, to bliżej jej do tych ze zbioru braci Grimm. Jest w tym obrazie spora dawka okrucieństwa. Temat jest znany i wielokrotnie odgrzewany. Bolączki okresu dorastania przedstawiane były w wielu filmach, w różnych gatunkach filmowych – jako komedia (np. „The DUFF” Ari Sandel), dramat psychologiczny („Przekleństwa niewinności” Sofii Coppoli) czy też horror („Carrie” Kimberley Peirce). Film Deborah Haywood to ciekawy w formie dramat z elementami thrillera.

Bohaterkami filmu są Lyn i Iona, czyli samotna matka i jej córka. Po raz kolejny zmieniają miejsce zamieszkania i początkowo cieszą się z tego faktu. W rzeczywistości jest im trudno odnaleźć się w nowym miejscu, ale także w ogóle w życiu. Obydwie zwracają uwagę swoją innością, nietypowym wyglądem. Matka o ciepłej, miłej twarzy, ma garb i jedną nogę krótszą. Nie jest to jednak ułomność, która by ją w życiu ograniczała tak, jak inna przypadłość, na którą cierpi – brak asertywności posunięty do granic absurdu. Córka ma nietuzinkową urodę, burzę rudych loków, duże  oczy i usta. Przyciąga uwagę rówieśników i wyróżnia się, bo jest nowa. Iona jest dobrą, naiwną dziewczyną, która zaczyna odkrywać swoją seksualność i kobiecość. Poszukuje akceptacji rówieśników, ich towarzystwa i przyjaźni. Lyn czuje się osamotniona. Zagłusza to uczucie miłością do zwierząt i próbami nawiązania kontaktu z sąsiadką Belindą, której pożycza pewnego dnia drabinę. Z czasem Lyn i Iona zdają się na grę pozorów, ucieczkę w świat fantazji i kłamstw, i okazuje się, że nie jest różowo. „Przyjaciółki” Iony są nieszczere i mają niedobre wobec niej zamiary, a Lyn trudno się przebić się przez mur obojętności i niechęci otoczenia.

„Igielnik” jest opowieścią o trudnym dorastaniu i trudnej dorosłości, o samotności, pragnieniu akceptacji  i o relacjach. To film nakręcony z kobiecej perspektywy i wedle słów reżyserki „z myślą o kobietach”. Relacja obydwu bohaterek jest wyeksponowana najbardziej. Są na początku bardzo zżyte. Obie są postaciami ekscentrycznymi. Lyn dziwacznie się nosi, zachowuje i dekoruje dom. Iona w dziwny sposób zwraca się do matki, zaczyna się nawet jej wstydzić i w swoich prymitywnych fantazjach zastępuje ją kim innym. Ich dom, choć pełen ciepła i bibelotów, wydaje się również groteskowy (np. toaleta znajduje się przy łóżku). Relacje obydwu bohaterek z otoczeniem są trudne. Iona wydaje się być dość bezmyślnym stworzeniem, podatnym na wpływy demonicznych rówieśniczek ze szkoły, którym przewodzi Keeley. Bycie lubianą i popularną okazuje się na tyle dla niej ważne, że na dalszy plan schodzi kwestia tego, z kim się koleguje. Dziewczęca „przyjaźń” pokazana zostaje w sposób karykaturalny.

Deborah Haywood rozprawia się z demonami przeszłości. Świat szkolnych nastolatków jawi się (nie po raz pierwszy) jako koszmarny. Nietolerancja dla inności i bezmyślne okrucieństwo „koleżanek” z klasy Iony wyniesione są zapewne z ich domów. „Sucze” (że posłużę się typologią z „The DUFF”) wbijają "szpile" raz po raz i sprawia im to dużą satysfakcję. Naiwna Iona daje się im osaczyć.  Doświadcza  przemocy psychicznej, która ewoluuje w kierunku przemocy fizycznej i rozwiązań ostatecznych.

Warstwa wizualna „Igielnika” jest nietypowa. Mamy do czynienia z baśniową stylistyką o mocnej kolorystyce, w której wyraźnie zaznacza się groteska, czy nawet kicz. Obraz jest przejaskrawiony i momentami za bardzo uproszczony. Zastosowano w niektórych scenach proste efekty specjalne (rozmycie, drganie obrazu), ale nie wzbogacają one przekazu.

Akcja filmu jest dość rozwlekła. Owszem, początkowo wciąga i trzyma w napięciu. Z czasem, im bardziej Iona wikła się w toksyczne relacje i „odpływa”, robi się coraz bardziej przewidywalny i nudny. Zakończenie zaskakuje i przeraża i jeszcze bardziej utwierdza w przekonaniu, że mamy do czynienia z czymś mało realnym, baśniowym i z morałem na końcu.

Ten film ma jednak ciężar gatunkowy - porusza ważny temat. Pokazuje, że z pozoru niewinne gierki, w rzeczywistości pełne okrucieństwa i przemocy mogą doprowadzić do nieprzewidywalnego, tragicznego finału. Jest to podane w przejaskrawionej formie i dlatego mocno uderza. Reżyserka poprzez sam tytuł stawia ważne pytania: ile „toksycznych ukłuć” człowiek jest w stanie znieść? Czy możliwe jest uodpornienie się na „szpile", które „wbijają” nam inni?

Film pokazywany był na międzynarodowych festiwalach (np. otwierał tydzień krytyków MFF w Wenecji), na kilku był nominowany do nagród, a na Créteil International Women’s Film Festiwal w 2017 roku otrzymał nagrodę publiczności za najlepszy film fabularny.
Reżyseria
Dystrybutor
Spectator
Premiera
31-08-2017 ()
28-09-2018 (Polska)
3,0
Ocena filmu
głosów: 1
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Mariusz Kłos