Wszystko o Bette
mgdurb | 2018-09-18Źródło: Filmosfera

W ciągu 60 lat kariery stworzyła na ekranie wiele niesamowitych ról i dorobiła się miana jednej z najwybitniejszych aktorek wszech czasów. Wymagająca, ambitna, butna, piekielnie utalentowana profesjonalistka w każdym calu. Kilka słów o wyboistej drodze, jaką musiała przejść Bette Davis.

Trudna – tak określali ją koledzy z branży. Owa trudność ma swoje korzenie w czasach, gdy Bette była jeszcze 7-letnią Ruth Elizabeth. Jej rodzice rozstali się, gdy miała 7 lat. Ojciec odszedł od rodziny, z którą w zasadzie nigdy nie czuł się mocno związany. Nie lubił dzieci, a w szczególności nie przepadał za małą Betty, ponieważ była dzieckiem wymagającym, łaknącym uwagi, głośnym. Matka wychowała ją w przeświadczeniu, że jest pępkiem świata, co w połączeniu z zachwianą rozstaniem rodziców samooceną tworzyło dziwną i trudną do zniesienia mieszankę w postaci zakompleksionej egocentryczki.  

"Matka – kochana, troskliwa, doceniająca we mnie wszystko” – tymi słowami zwykła ją określać Betty. Były niezwykle zżyte, nosiły nawet to samo imię, Ruth (z tego powodu do córki zwracano się przy pomocy drugiego imienia). Ruth Davis pracowała jako fotografka i każdy zarobiony grosz inwestowała w edukację swoich dwóch córek – Betty i Bobby. Po kilku latach przeprowadziły się do Nowego Jorku, gdzie Betty zaczęła regularnie chodzić do kina i odkryła swoje życiowe powołanie – aktorstwo. Wtedy to, pod wpływem powieści "La cousine Bette" Balzaca, zmienia pisownię swojego imienia na Bette. Podobno zasugerowała jej to sąsiadka.

„Dopiero później przeczytałam powieść i zorientowałam się, że Lisbeth pana Balzaca była raczej suką. No, było już za późno w każdym razie.”


Bette była bardzo aktywna, uczęszczała do szkoły baletowej, następnie uczyła się grać w Szkole Teatralnej Johna Murray’a Andersona – jednej z najbardziej prestiżowych szkół w Nowym Jorku. Wspominała, że najcenniejszą rzeczą, jaką nauczyła się o aktorstwie od swojej szkolnej mentorki Marthy Graham, była umiejętność upadania nie patrząc w dół.


Matka od zawsze wspierała dążenia córki do bycia aktorką i wierzyła, że Bette zrobi karierę. Była gotowa poświęcić wszystko, by zapewnić jej odpowiednie warunki do rozwoju. Wysiłki matki opłaciły się. Zaraz po szkole Bette trafiła na deski Brodwayu, gdzie wypatrzył ją łowca talentów z wytwórni Universal Studios. Miała szczęście znaleźć się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie. Był rok 1930, gdy przejęta młodziutka Bette wraz z matką zmierzała pociągiem do Hollywood na pierwsze w życiu zdjęcia próbne.




Brązowa wrona w Hollywood


Nie wyglądała jak aktorka hollywoodzka – nie była dość efektowna, zbyt mało glamour. Mówili o niej "ta mała brązowa wrona". Naturalny kolor włosów, nie do końca proste zęby. Do wielu ról nie pasowała, trudno było ją gdziekolwiek obsadzić, nie takich kobiet szukano na srebrny ekran. Niejednokrotnie jej ego podkopywały zasłyszane przypadkiem niewybredne komentarze na temat jej aparycji i sposobu bycia. Kto chciałby mieć taką na liście płac? Zaproponowano jej nawet zmianę imienia na Bettina Dawes – jak można się domyślić, reakcja Bette na tę propozycję była dość gwałtowna.


Universal zaproponowało jej krótki kontrakt, który wygasł w 1931 roku, po 6 filmach. Kontraktu nie przedłużono, a kariera Bette miała się skończyć, zanim tak naprawdę się zaczęła. Rozgoryczona niemal pogrzebała swoje marzenia o filmie, który w ciągu tego roku pokochała bardziej niż teatr. Niespodziewanie jednak jej życie odmieniło się po raz kolejny. Gdy ze łzami w oczach pakowała swoje rzeczy i przygotowywała się do powrotu do domu, zadzwonił telefon. George Arliss – wielki aktor filmowy i teatralny, który rok wcześniej był podwójnie nominowany do Oscara i zgarnął statuetkę dla najlepszego aktora pierwszoplanowego. Bette była przekonana, że to ktoś znajomy robi sobie z niej żarty. Po cóż niby szanowana postać, George Arliss miałby dzwonić do wyrzuconej z Universalu po zaledwie roku, marnej aktorki Bette Davis?


"Panno Davis, poszukuję odpowiedniej dziewczyny do kolejnego filmu. Proszę przyjść do Warnera, zaraz."



Druga szansa


W Warner Bros Bette była jedną z czołowych aktorek na kontrakcie. Ówczesny system studyjny sprawiał, że aktorzy przez kilka lat byli na wyłączność wytwórni. Mocno eksploatowano ich talent, kręcono od 8 do 10 filmów rocznie. Miesiąc w miesiąc, z roli do roli. Jak można się domyślić, takie tępo odbijało się na jakości produkcji. Niejednokrotnie wytwórnie wypuszczały na ekrany tandetę, nikt się tym jednak nie przejmował. Aktorzy ćwiczyli rzemiosło, wytwórnie zarabiały, a ludzie mieli co oglądać.


W Hollywood naturalność nie była w cenie. Wszystko co sztuczne było lepsze. Rozjaśniono włosy Bette, lecz przekorna natura chwilę później kazała jej przefarbować je z powrotem na naturalny kolor, wbrew woli i bez wiedzy szefa produkcji Warner Bros. Wyskubywano jej brwi do granic absurdu, niestety nigdy nie odrosły i nie nabrały dawnego kształtu. Dla aktorki był to ważny aspekt jej wyglądu, zażartowała kiedyś, że poświęciła dwie brwi za jedną karierę.


Pierwszy film w Warner Bros, "Człowiek, który grał Boga" przyniósł Bette upragniony sukces i otworzył wiele dotąd zamkniętych drzwi. Kolejna bardziej znacząca produkcja w jej karierze to "Domek na plantacji", gdy Bette będąca wówczas jeszcze dziewicą, emanowała na ekranie seksapilem. Jej zdjęcia pojawiały się w czasopismach obok największych gwiazd Hollywood, stała się prawdziwą gwiazdą filmową. Do pełni szczęścia brakowało jej spełnienia w sferze prywatnej, a zwłaszcza w sprawach sercowych.


W 1932 roku do Hollywood przyjechała jej dawna miłość z czasów licealnych – Harmon Nelson. Po 3 latach rozłąki stanęli na ślubnym kobiercu. Bette miała wszystko, o czym marzyły dziewczyny w jej wieku – karierę, męża, a nawet biały domek z ogródkiem w sercu Hollywood. Niestety, praca dla wytwórni pochłaniała mnóstwo czasu, a Bette chciała pracować jak najwięcej. Była ambitna, nastawiona na sukces, zdeterminowana by być najlepszą i wykorzystywać wszystkie okazje do zaprezentowania się publiczności. W miarę rozwoju jej kariery, związek z Hamem rozpadł się. Ostatecznie dobiegł końca po 6 latach od jego zawarcia. "Byłam pszczołą robotnicą z kompleksem królowej, dlatego małżeństwo się rozpadło."


1934 rok przyniósł Davis kolejną bardzo znaczącą rolę. Wybłagała Jacka Warnera o możliwość wypożyczenia jej innemu producentowi. Warner był stanowczo przeciwny, zgodził się tylko po to, by wreszcie dała mu święty spokój i przestała przychodzić bladym świtem pod jego gabinet. Był przekonany, że rola zrujnuje karierę Bette. Na szczęście się mylił.


"W niewoli uczuć" (1935) pozwolił jej stworzyć postać Mildred Rogers. Bette sama wykonała makijaż. Zawsze dziwiła się, czemu hollywoodzkie aktorki nie chcą zrezygnować ze swojego nieskazitelnego wyglądu na potrzeby roli. Trudno stworzyć postać zmęczoną, chorą, przytłoczoną życiem, nie odklejając sztucznych rzęs i nie zmazując szminki. Bette była absolutną profesjonalistką. Film, a zwłaszcza rola Davis, otrzymał niezwykle pochlebne recenzje. Nie zapewniło jej to jednak bardziej ambitnych propozycji ze strony Warnera, aż do 1936 roku, gdy zagrała w filmie "Kusicielka". Wtedy jako pierwsza aktorka z wytwórni Warner Bros została nominowana do Oscara za najlepszą rolę kobiecą.


Dalsze lata w wytwórni przyniosły Bette serię rozczarowań. Sądziła, iż proponowane jej role nie dają jej możliwości wykazania się prawdziwym talentem i doświadczeniem. Beznadziejne scenariusze, fatalni reżyserzy, mdłe i banalne postaci. Sytuacja jej nie odpowiadała, była na to zbyt ambitna i zbyt pracowita. Wiedziała, że nie osiągnie swojego celu bez wsparcia dobrych fachowców. Potrzebowała dobrych filmów, dobrze napisanych i wyreżyserowanych ról. Uważała, zresztą słusznie, że jest tego warta. Gdy chciała odejść z wytwórni, Jack Warner podał ją do sądu. Kontrakt to kontrakt - Bette wiedziała, co podpisuje. Przegrała sprawę i dostała nakaz przedłużenia umowy. Studio poszło na pewne ustępstwa, szukano dla niej lepszych ról, wszak wiedziano, że nazwisko Davis przyciąga ludzi do kina, co oczywiście przyniesie zyski.


Bette Davis, Henry Fonda.


Queen B


W 1938 r. Davis dostała rolę na miarę swoich możliwości "Jezebel". Zdobyła za nią drugiego w swojej karierze Oscara, a przy okazji wdała się w romans z Williamem Wylerem, jednym z najlepszych reżyserów ówczesnego Hollywood. Chemia między nimi dała się wyczuć na ekranie, obudziło to prawdziwy potencjał aktorki. Rola w "Jezebel" była dla niej swego rodzaju pocieszeniem - w Hollywood mówiono, że Bette żałowała, że nie udało się jej otrzymać roli Scarlett w "Przeminęło z wiatrem".


Po kolejnym docenieniu jej przez Akademię, Bette była głodna nowych, lepszych ról. Grymasiła, wybrzydzała, narzekała, obawiała się, że kiepskie propozycje pracy mogą źle wpłynąć na jej karierę. Zyskała reputację wymagającej i trudnej we współpracy. Jeśli coś jej nie odpowiadało, nie bała się mówić o tym otwarcie. Była profesjonalistką – zawsze punktualna i dobrze przygotowana. Wymagała od siebie, ale też od innych. Jeśli coś było nie tak, żądała zmian. Potrafiła się postawić i zawalczyć o swoje. Jej temperament rósł razem z popularnością.


W 1940 Bette zrobiła sobie krótki urlop od grania. Wyjechała do Nowej Anglii, gdzie poznała swojego drugiego męża, recepcjonistę pensjonatu, w którym się zatrzymała. Wysoki, dobrze zbudowany, przystojny i zabawny – taki był Arthur Austin Farnsworth. „Nie znałam go zbyt dobrze. Farney mówił niewiele, ale w moich łatwiejszych czasach uznałam to za wielką zaletę, bo mogłam go sobie wyobrażać, jak chciałam.”. On jednak nie wyobrażał sobie bycia mężem sławnej żony i po kilku latach małżeństwo się rozpadło. Dwa lata później na horyzoncie pojawił się nowy mężczyzna. 1945 roku Bette wybrała się na przyjęcie. Gdyby wiedziała, że pozna tam Williama Granta Sherry’ego, nigdy by się tam nie pojawiła. Po latach otwarcie przyznawała, że tego żałuje. Pobrali się po miesiącu znajomości, a półtora roku po ślubie na świat przyszła ich córka Barbara Davis Sherry (B.D.).


Po kolejnych 9 latach grania Bette była już dość mocno zmęczona przeciętnością i wykłócaniem się o lepsze scenariusze. Dała z siebie wiele, niejednokrotnie dowiodła swojego talentu, miała na koncie kilka Oscarów, ale wytwórnia zdawała się tego nie doceniać i nie pozwalać jej na dalszy rozwój. Nie otrzymywała propozycji na miarę swojego talentu. Aktorka po 18 latach grania uznała, że w wytwórni nie ma już dla niej przyszłości. Nakręciła już ponad 50 filmów i pomimo tego, iż kontrakt zapewniał jej kolejnych 10 lat stałego przychodu z grania, zdecydowała się opuścić stajnię Warnerów. Cóż… zdecydowała się na to trochę zbyt późno. Wytwórnia, do której drzwiami i oknami dobijały się młode i piękne aktoreczki, nie miała zamiaru na siłę zatrzymywać 40-letniej trudnej, wymagającej gwiazdy, nawet jeśli była to Bette Davis.


Narodziny Margo Channing - rezurekcja Bette Davis


I wtedy przyszedł Mankiewicz, laureat dwóch Oscarów. Ze scenariuszem, nie byle jakim, bo najlepszym jaki Davis miała w rękach od lat. Choć rola we "Wszystko o Ewie" początkowo nie była przeznaczona dla Bette, najwyraźniej była jej pisana, ponieważ aktorka bezbłędnie weszła w skórę Margo Channing, a w zasadzie stworzyła ją na własnym doświadczeniu.


Bette wykorzystała całą swoją charyzmę by zagrać Margo, starzejącą się aktorkę, zazdrosną o młodość, gorzką, wymagającą, szorstką, lecz budzącą sympatię widza, bo prawdziwą. Reżyserowi odradzano współpracę z Davis, miała kiepską reputację, mówiono, że fatalnie się z nią pracuje (a mówili głównie ci, którzy nigdy nie mieli okazji jej spotkać). Davis określiła współpracę z Mankiewiczem mianem idealnej. Film stał się hitem i na stałe zagościł w kanonie Hollywoodzkich klasyków.


"Wszystko o Ewie" przyniósł Bette nie tylko kolejny sukces, ale także kolejnego, trzeciego już męża, Gary'ego Merilla. Filmowa para Bill Sampson i Margo Channing wzięli ślub w rzeczywistości, jak się wydawało – z miłości. "To małżeństwo mogłoby przetrwać, gdybyśmy oboje nadal grali swoje role. Problem w tym jednak, że każde z nas zakochało się w postaci z filmu, a potem film się skończył." Zanim to jednak nastąpiło, para adoptowała córeczkę, na której imię z oczywistych względów wybrano Margot oraz syna Michaela. Okazało się, że ze względu na stan zdrowia Margot wymagała stałej opieki. Rodzice umieścili ją w ośrodku, którego nigdy nie opuściła. 




Kryzys wieku średniego

Wraz z nadejściem lat pięćdziesiątych system kontraktów studyjnych zaczął się załamywać, telewizja skradła wielu widzów kinom, było coraz mniej miejsca dla starzejących się aktorek. Dla Bette Davis było to 10 ciemnych lat – nie tylko w kontekście zawodowym, ale i prywatnym. W 1960 roku rozpadło się małżeństwo z Garym, zmarła też ukochana matka Bette, Ruthie Davis.


Film "Co się zdarzyło Baby Jane?" przyczynił się do odbudowania kariery aktorki, a także nadał jej nowy kierunek. Choć początkowo nie chciała przyjąć roli, przekonała ją do nie Joan Crawford. Wydaje się to dziwne, gdyż obie panie nie przepadały za sobą. Łączył je jednak jeden wspólny cel – chęć powrotu na ekrany, za wszelką cenę. Zrezygnowały z gaży, by film w ogóle mógł  powstać. "Nikt nie miał ochoty pchać pieniędzy w dwie stare torby" – skwitowała Davis. Praca na planie była burzliwa, a o konflikcie Bette i Joan krążyły legendy. Szczegóły tych burzliwych relacji przedstawia mini serial z 2017 roku "Feud" ze wspaniałymi rolami Susan Sarandon i Jessicą Lange. Nikt nie spodziewał się ogromnego sukcesu, jaki przyniósł "Co się zdarzyło Baby Jane?"  do tego stopnia, że miesiąc przed premierą, Bette desperacko szukając pracy zamieściła nawet w gazecie ogłoszenie oferując swoje usługi aktorskie.


"Matka trojga dzieci (10, 11, 15), rozwódka, Amerykanka. 30-letnie doświadczenie aktorki filmowej. W pełni sił i otwarta na propozycje. Szuka stałego zatrudnienia w Hollywood. Referencje na żądanie."




Gdy okazało się, że produkcja się przyjęła, Davis liczyła na Oscara, była nominowana. Przeliczyła się jednak, co przyniosło jej wielkie rozczarowanie. Przypadkiem okazało się jednak, że Bette odnalazła niszę, w której mogła się spełniać po sześćdziesiątce – filmy grozy. Wzięła udział w jeszcze kilku produkcjach w podobnym klimacie. Dużym błędem było odrzucenie przez nią w 1966 r. roli w "Kto się boi Wirginii Woolf?". Za ten film Oscara otrzymała Elizabeth Taylor.


Przez kolejne dekady Bette była legendą do wynajęcia. W 1977 roku otrzymała – jako pierwsza kobieta w historii – prestiżową statuetkę za całokształt osiągnięć aktorskich od Amerykańskiego Instytutu Filmowego. Po otrzymaniu tego wyróżnienia, zagrała w znakomitej ekranizacji powieści Agathy Christie "Śmierć na Nilu"Pod koniec dekady aktorka zaczęła pracować dużo dla telewizji. W międzyczasie zachorowała na raka i dostała wylewu, mimo tego nie chciała zrezygnować z kariery.


Ówczesnej popkulturze postać Bette Davis przybliżyła piosenka napisana dla Kim Carnes (amerykańskiej wokalistki), "Bette Davis eyes". Utwór stał się hitem 1981 roku, utrzymywał się przez 9 tygodni na pierwszym miejscu listy Hot 100 tygodnika Billboard. 73-letnia Bette Davis wysłała list z podziękowaniami do autorów i wokalistki oraz bukiet róż do Carnes, gdy ta otrzymała nagrodę Grammy.


Pod koniec życia Bette otrzymała od losu potworny cios, była nim książka wydana przez jej córkę, B.D. Portret wyrodnej matki, który zadziwił media. Zszokowani znajomi Bette publicznie stawali w jej obronie. Córka złamała jej serce, oczerniła ją i pomówiła o bycie agresywną alkoholiczką. Davis wydziedziczyła B.D.  i nigdy nie pogodziła się z tą zdradą. 


"Sierpniowe wieloryby" z 1987 roku to ostatnia produkcja z udziałem Davis. Tak jak w pierwszym zagranym przez siebie filmie była w pełni przygotowana i profesjonalna. Fizycznie bardzo słaba, ale mentalnie nadal młoda, bystra, błyskotliwa. W  1959 roku wyjechała na festiwal filmowy do Hiszpanii, gdzie stan jej zdrowia gwałtownie się pogorszył.


Wielka aktorka, wielka osobowość, silna, asertywna, niezależna kobieta. Zmarła w wieku 81 lat. Amerykański Instytut Filmowy umieścił ją na drugim miejscu w rankingu Największych Legend Ekranu. Nie dostała się na szczyt przez łóżko, brzydziła się tymi, którzy tak robili. Nie szła na kompromisy, nie podkulała ogona. Swój paskudny charakter uczyniła znakiem rozpoznawczym, ustępował mu tylko talent i ambicja. Koniec końców brązowa wrona z Massachusetts udowodniła wszystkim, że przeświadczenie o byciu wyjątkową, które towarzyszyło jej od dziecka, nie było bezpodstawne. "She did it the hard way" ("Wybrała trudniejszą drogę") – tak głosi napis na jej nagrobku. Co do prawdziwości tego zdania nie można mieć najmniejszych wątpliwości.


Tekst powstał w oparciu o książkę Charlotte Chandler "Bette Davis", biografię aktorki zrealizowaną w 1994 roku dla telewizji BBC, niezliczone wywiady i artykuły przeczytane i obejrzane przeze mnie na przestrzeni lat.