Tele-Hity Filmosfery (23.10.-29.10.2015)
Katarzyna Piechuta | 2015-10-25Źródło: Filmosfera
Niedziela (25.10), TVN 7, 20:00

Harry Potter i więzień Azkabanu  (2004)

Produkcja: Wielka Brytania, USA
Reżyseria: Alfonso Cuarón
Obsada: Daniel Radcliffe, Rupert Grint, Emma Watson, Gary Oldman

Opis: Harry oraz Ron i Hermiona - jego najlepsi przyjaciele - rozpoczną trzeci rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Kiedy przyjeżdżają do Hogwartu, okazuje się, że atmosfera w szkole jest bardzo napięta - groźny przestępca uciekł z więzienia w Azkabanie, a złowieszczy więzienni strażnicy pilnują szkoły.o pomoc w odnalezieniu świętego kamienia.

Rekomendacja Filmosfery (Mateusz Michałek): Serii o „Harrym Potterze” nie należy nikomu przedstawiać, niemniej filmowa saga nigdy nie dorosła do poziomu powieści. „Harry Potter i więzień z Azkabanu” Alfonso Cuaróna  to zdecydowanie najbardziej kreatywna i autorska odsłona serii. Reżyser w swoim niezwykle intrygującym dziele umiejętnie buduje napięcie i poczucie grozy, stosuje chłodną i mroczną stylistykę, błyskotliwe retrospekcje i zwroty akcji, pozwalające produkcji znacznie mocniej osadzić się w klimacie horrorów.  To wszystko sprawia, że „Harry Potter i więzień Azkabanu” to produkcja, której nie powinien pominąć żaden potteromaniak, jak i każdy widz nie związany jak dotąd z serią żądny rozrywki na wysokim poziomie.


Poniedziałek (26.10), Polsat, 20:10

Niezniszczalni (2010)

Produkcja: USA
Reżyseria: Sylvester Stallone
Obsada: Sylvester Stallone, Jason Statham, Jet Li, Dolph Lundgren, Mickey Rourke

Opis: Grupa najbardziej niebezpiecznych i wysoko wyspecjalizowanych najemników wyrusza z misją, której nikt inny nie odważył się przyjąć. Muszą zlikwidować latynoskiego dyktatora, który od ponad 20 lat znęca się nad swoimi obywatelami i zagraża innym krajom.
 
Rekomendacja Filmosfery (Mateusz Michałek): Jaki jest wspólny mianownik dla Sylvestra Stallone’a, Arnolda Schawrzeneggera i Bruce’a Willisa? Odpowiedź jest niemal oczywista. To legendy kina sensacyjnego, na których filmach wychowały się setki kinomanów w Polsce. Jak dziś pamiętam VHS z dzieciństwa z takimi obrazami jak „Komando”, „Szklana pułapka” czy choćby „Rambo”. Stallone w „Niezniszczalnych” przywołuje klimat produkcji z lat 80-tych, kina napakowanego testosteronem, pościgami,  wybuchami oraz scenami walki wręcz. Twórca w swoim obrazie o grupie najemników tworzy również pewien pastisz kina sensacyjnego, wielokrotnie wyśmiewając pewne koncepcje gatunkowe czy kinowe emploi gwiazd produkcji. „Niezniszczalni” to kapitalne kino sensacyjne z przymrużeniem oka.


Poniedziałek (26.10), TV Puls, 22:55

Ted (2012)

Produkcja: USA
Reżyseria: Seth MacFarlane
Obsada: Mark Wahlberg, Seth MacFarlane, Mila Kunis, Joel McHale, Giovanni Ribisi

Opis: Marzenia mają niezwykłą moc. Ale uważaj, czego sobie życzysz, bo możesz mieć pecha i życzenie ci się spełni… Mały John pragnął, by jego pluszowy miś Ted ożył. I tak się stało, a Ted dorósł razem z Johnem (Mark Wahlberg). Teraz obaj lubią strzelić sobie browarka, zapalić zioło i jednakowo bimbają na obowiązki. Z tym tylko, że Ted wysyła do firmy zabawkarskiej skargi, bo uszyto go bez pewnego ważnego męskiego organu, a John znalazł sobie dziewczynę. I to właśnie Lori (Mila Kunis) ma tak dosyć pyskatego pluszaka, sprowadzającego do domu różne panienki, że stawia Johnowi warunek: Ted musi się wynieść z ich życia. Ale jak rozstać się z kimś, kto czasem bywa cyniczny i złośliwy, ale towarzyszy ci od lat i jest twoim najlepszym kumplem?

Rekomendacja Filmosfery (Marta Suchocka): „Ted” Setha MacFarlane’a jest dla mnie kwintesencją bajki o dojrzewaniu. Baśniowy charakter całej historii wprowadzony został już na samym początku miękkim głosem narratora, zostaje on jednak całkiem szybko zderzony z wulgarnymi epitetami i jaraniem zielska na kanapie. I choć gmeranie w schemacie klasycznej bajki mamy już za sobą (choćby kultowy już „Shrek”), to „Ted” nic a nic na tym nie traci. Jest śmiesznie, wszak można się pokusić o stwierdzenie, że obraz MacFarlane’a jest pastiszem klasycznych historii ze stronic książek Braci Grimm. Nie da się ukryć, że mimo fekalnych żartów okraszonych tu i tam seksualnością, w „Tedzie” MacFarlane’a nie przekracza się żadnych granic. Polecam, mimo że przypowieść o dojrzewaniu spod znaku MacFarlane'a kończy się niczym komedia romantyczna happy-endem i to wzbogaconym o morał. To jednak nie razi, bo w „Tedzie” wszystko wydaje się niewymuszone, a już na pewno nie może być mowy o moralizatorstwie. Mamy się śmiać niczym dzieci, bo najważniejsze, by pielęgnować w sobie choć mały pierwiastek Teda.


Wtorek (27.10), ale kino+, 20:10

Królowie lata (2013)

Produkcja: USA
Reżyseria: Jordan Vogt-Roberts
Obsada: Nick Robinson, Gabriel Basso, Moises Arias, Nick Offerman, Erin Moriarty

Opis: Historia Joe, Patrick i Biaggio, którzy skończyli już 15 lat i mają dość słuchania rodziców. Tego lata chcą spróbować wszystkiego, wziąć życie w swoje ręce i stać się mężczyznami. We trzech uciekają do lasu, budują dom i żyją jak królowie. Przynajmniej taki był plan… Wszystko komplikuje się, kiedy w leśnym domu pojawia się piękna Kelly, wspólny obiekt westchnień Joe i Patricka.

Rekomendacja Filmosfery: Choć filmów o dorastaniu i młodzieńczym buncie powstało już wiele, okazuje się, że nadal stworzenie dobrego, świeżego obrazu o tej tematyce jest jak najbardziej możliwe. Udowodnił to Jordan Vogt-Roberts w „Królach lata”. Główną siłę tego filmu stanowi scenariusz, który obfituje w przezabawne dialogi. Prezentuje problemy wieku dorastania w sposób autentyczny, ale przy tym lekki w formie, co sprawia, że  „Królów lata” ogląda się z prawdziwą przyjemnością. W pełen życia i energii młodzieńczy świat wprowadzają nas także fantastyczne zdjęcia, dzięki którym tryskający zielenią las – główne miejsce zdarzeń – jest tak plastyczny, że zdaje się być na wyciągnięcie ręki. I w końcu ostatni, równie ważny element decydujący o dobrym odbiorze „Królów lata” – czyli świetne kreacje młodych aktorów wcielających się w głównych bohaterów. Całej czwórce udało się stworzyć bardzo autentyczne postaci, najlepiej zaś wypadł Nick Robinson, którego czeka być może świetlana aktorska przyszłość. Film „Królowie lata” warto jednak obejrzeć przede wszystkim dlatego, że ma w sobie coś magicznego. Pozwala na chwilę spojrzeć na świat oczami dorastających nastolatków i przypomnieć sobie, jak to jest w pełni cieszyć się życiem.


Czwartek (29.10), ale kino+, 11:55

Motyl i skafander (2007)

Produkcja: Francja, USA
Reżyseria: Julian Schnabel
Obsada: Mathieu Amalric, Emmanuelle Seigner, Marie-Josée Croze, Anne Consigny, Patrick Chesnais

Opis: Prawdziwa historia redaktora francuskiego ELLE, Jean-Dominique’a Bauby, który w wieku 43 lat zostaje sparaliżowany w wyniku udaru. Paraliż obejmuje całe jego ciało z wyjątkiem lewego oka. Mogąc posługiwać się jedynie okiem do komunikowania się z bliskimi, Bauby próbuje odtworzyć wspomnienia i opisać wszystkie aspekty swojego wewnętrznego świata - poczynając od psychicznego udręczenia spowodowanego uwięzieniem we własnym ciele, po wyimaginowane opowieści ze światów, które odwiedził w swoim umyśle.

Rekomendacja Filmosfery (Marta Suchocka): „Motyl i skafander” to film niezwykle emocjonalny, grający na emocjach widza, jak Jankiel na swoich cymbałach. Co jednak istotne, Julianowi Schnabelowi udało się stworzyć dzieło pozbawione współczucia i kiczowatej, melodramatycznej ckliwości. Trzeba zaznaczyć, że w sytuacji, w jakiej poznajemy energicznego człowieka, żyjącego szybciej niż pędzące BMW, zrobienie z Jeana-Dominique’a ofiary jest wręcz naturalne. Tu jednak nie idzie o użalanie się nad sobą, ale o afirmację życia i czerpania z niego pełnymi garściami. Pozostałe mocne strony „Motyla i skafandra” to nie tylko niesamowity scenariusz, który podyktowało samo życie, ale przede wszystkim wyjątkowe zdjęcia autorstwa Janusza Kamińskiego. Ukazanie świata z perspektywy człowieka zamkniętego w klatce swego ciała, połączone z zewnętrzną narracją, skutkuje niebywałym wrażeniem wniknięcia głęboko w psychikę głównego bohatera, daje widzowi możliwość postrzegania otaczającej rzeczywistości za pomocą zmysłów, które jeszcze mu zostały. Tak, to chyba najmocniejsza strona „Motyla…”. Jednak dopiero idealnie skomponowane elementy składowe obrazu tworzą naprawdę wyjątkową całość, z którą zdecydowanie warto się zapoznać.