Tele-Hity Filmosfery (12.02.-18.02.2016)
Katarzyna Piechuta | 2016-02-14Źródło: Filmosfera
Niedziela (14.02), TVN Fabuła, 21:00

Narzeczony mimo woli (2009)

Produkcja: USA
Reżyseria: Anne Fletcher
Obsada:  Sandra Bullock, Ryan Reynolds, Mary Steenburgen, Craig T. Nelson, Betty White

Opis: Rzutka bizneswoman Margaret Tate (Sandra Bullock), podpora potężnego nowojorskiego wydawnictwa, postanawia wyjść za mąż za swego asystenta Andrew Paxtona (Ryan Reynolds), którego traktowała dotąd więcej niż bezceremonialnie. Zmuszają ją do tego fikcyjnego związku niespodziewane okoliczności. Kobieta jest Kanadyjką. Chce uzyskać amerykańskie obywatelstwo, ponieważ grozi jej deportacja z powodu zaniedbania procedur wizowych. Ale ten wyrachowany plan zaczyna brać w łeb, gdy para spędza weekend z rodzicami Andrew w miejscowości Sitka na Alasce. Pojawia się bowiem autentyczne uczucie...

Rekomendacja Filmosfery: „Narzeczony mimo woli” to ciepła i zabawna komedia romantyczna, z weteranką tego gatunku filmowego w roli głównej – Sandrą Bullock. Udział aktorki w produkcji gwarantuje, że nie brak zabawnych dialogów czy scen, które autentycznie rozśmieszają. Ryan Reynolds, choć nie sprawdził się tak dobrze jak jego filmowa partnerka, również daje radę. Jak to w komedii romantycznej, fabuła raczej nie zaskakuje, ale obraz Anne Fletcher ogląda się miło i przyjemnie, a przecież o to w komediach romantycznych chodzi. Patrząc na morze produkcji z tego gatunku powstałych w ostatnich latach, „Narzeczony mimo woli” zdecydowanie wyróżnia się pozytywnie na ich tle.


Poniedziałek (15.02), TVP Kultura, 20:20

Bilet na Księżyc (2013)

Produkcja: Polska
Reżyseria:  Jacek Bromski
Obsada: Filip Pławiak, Mateusz Kościukiewicz, Bożena Adamek, Anna Przybylska, Łukasz Simlat

Opis: Rok 1969. Fascynujący się lotnictwem Adam (Filip Pławiak) zostaje powołany do wojska. Jednak, ku własnemu rozczarowaniu, dostaje przydział do służby w… Marynarce Wojennej. Z Antkiem (Mateusz Kościukiewicz), starszym bratem, wyruszają nad morze. Podczas kilkudniowej podróży przez Polskę odwiedzają starych znajomych i zawierają nowe znajomości. Antek – niepoprawny podrywacz i król nocnych lokali – chce przygotować nieśmiałego brata do życia. Jednak spotkanie z piękną i tajemniczą kobietą (Anna Przybylska) wywoła mnóstwo komplikacji w życiu Adama, inicjując serię zaskakujących wydarzeń.

Rekomendacja Filmosfery (Barbara Wiśniewska): Najnowszy film Jacka Bromskiego „Bilet na księżyc” to przede wszystkim sentymentalna podróż do przeszłości, do lat 60. ubiegłego wieku, które nie powrócą. Za sprawą filmu możemy choć na moment przenieść się do kolorowej dekady i poczuć na własnej skórze urok tych czasów. „Bilet na księżyc” to niezapomniana podróż przez życie do dorosłości, którą każdy z nas podąża. Reżyser zadbał o szczegóły, starając się jak najmocniej przywrócić kolorowe lata sześćdziesiąte. Wielbiciele i miłośnicy tej dekady odnajdą w filmie wszystko to, co w niej najlepsze i najbardziej charakterystyczne. W szczególności oryginalną muzykę tamtych lat. W tle usłyszymy największe przeboje Skaldów, Haliny Frąckowiak, a także Alibabek. „Bilet na księżyc” to przepiękna opowieść o dorastaniu, braterskiej miłości, a także o przyjaźni. Wszystko to, co w życiu ważne, przewija się w filmie Jacka Bromskiego i zabiera nas w nostalgiczną podróż do przeszłości.


Środa (17.02), Polsat Film, 12:45

Parnassus (2009)

Produkcja: Francja, Kanada, Wielka Brytania
Reżyseria: Terry Gilliam
Obsada: Heath Ledger, Johnny Depp, Jude Law, Colin Farrell, Christopher Plummer, Tom Waits

Opis: We współczesnym Londynie pojawia się trupa starożytnych magików, którzy zaprezentują tutaj swój niezwykły pokaz. W czasie jego trwania z pomocą magicznego lustra oferują widzom podróż do świata wyobraźni. Jest wśród nich Tony, odludek, który przyłącza się do ekipy, aby ocalić córkę impresaria grupy, dr Parnassusa, od zakusów diabła

Rekomendacja Filmosfery (Mateusz Michałek): Terry Gilliam stwierdził, że tak naprawdę fabuła i to, o czym jest „Parnassus”, to zupełnie co innego. Trudno się z nim nie zgodzić, bowiem pomimo tego, że film teoretycznie opowiada o zakładzie z diabłem i próbie uratowania córki doktora z rąk diabła, to tak naprawdę mówi o śmiertelności, rodzinie, zdradzie, kłamstwach oraz o trudnych wyborach i dylematach moralnych, jakie spotykają nas każdego dnia. Niesamowity jest bajeczny świat wyobraźni Dr. Parnassusa, który czaruje nas pastelowymi kolorami, barokowym przepychem i przepięknymi scenami, dając nam ogromną przyjemność patrzenia na ekran. Świat iluzji i efekty specjalne wykorzystane w „Parnassusie” co prawda w niczym nie przypominają tych z dzisiejszych megaprodukcji, jednakże dodają obrazowi pewnego dodatkowego kolorytu i magii. Zdecydowanie najjaśniejszym punktem filmu jest świetna obsada, która stoi na bardzo wysokim poziomie, nie dając nam większej okazji do skrytykowania żadnego z aktorów. Ledger, pomimo tego, że najlepsze sceny niestety zostały już nagrane bez jego udziału, po raz kolejny udowodnił, iż był najzdolniejszym aktorem młodego pokolenia. Kiedy zapytano go, dlaczego zdecydował się zagrać w „Parnassusie”, odpowiedział: „Bo chciałbym zobaczyć ten film". To wielka ironia, że nie udało mu się tego dokonać. Jestem jednak pewien, że byłby dumny zarówno z filmu, jak i ze swojego występu.


Środa (17.02), Polsat, 20:40

Last Vegas (2013)

Produkcja: USA
Reżyseria: Jon Turteltaub
Obsada: Morgan Freeman, Robert De Niro, Kevin Kline, Michael Douglas, Mary Steenburgen

Opis: Billy, Paddy, Archie i Sam przyjaźnią się od podstawówki. Z całej czwórki tylko Billy nigdy nie dał się zaciągnąć do ołtarza. Nic więc dziwnego, że gdy wreszcie decyduje się na ślub, starzy kumple bez wahania przybywają do Las Vegas, by wyprawić mu wieczór kawalerski i pokazać światu, że faceci z takim doświadczeniem potrafią bawić się jakby nie było jutra. Zanim jednak impreza rozkręci się na dobre, jeden z panów zdąży wplątać się w romans z uroczą piosenkarką, drugi pobije się w dyskotece z gościem, który mógłby być jego wnukiem, trzeci spróbuje ulec długo oczekiwanej pokusie, a czwarty zapragnie uczynić wszystko, by nie doszło do ślubu. Co jeszcze można zrobić z tak pięknie rozpoczętym wieczorem?

Rekomendacja Filmosfery (Sylwia Nowak): Największym atutem filmu jest bardzo lekki, bezpretensjonalny humor. Nie ma tu miejsca na niesmaczne i żenujące kloaczno-fekalne żarty, które opanowały podwórko hollywoodzkich komedii. Jest natomiast dowcip na poziomie, cięte i błyskotliwe dialogi, zwłaszcza między głównymi bohaterami oraz przezabawne sceny. Wszystko to ma w sobie niewątpliwie wiele czaru i mnóstwo klasy. Zasługa w tym  wielkiej aktorskiej czwórki starszych panów, która nie boi się śmiać sama z siebie. Przez cały film widać, że te cztery ikony kina miały wielką frajdę pracując razem (nigdy wcześniej nie spotkali się na planie zdjęciowym). Czuć też pomiędzy nimi niesamowitą chemię i odrobinę rywalizacji, która tak naprawdę jest motorem napędowym całego filmu. Ich bohaterowie to czwórka zgryźliwych tetryków, która narzeka na życie, kłóci i obraża się co kilka sekund, ale każdy z nich wskoczyłby bez wahania za drugim w ogień (oczywiście jeśli tylko zdrowie by na to pozwoliło). „Last Vegas” to film o prawdziwej, męskiej przyjaźni, w której jest miejsce na śmiech, zabawę, ale także na złość, smutek i łzy. To też film o tym, że współczesny kult młodości jest stanowczo przereklamowany. A życie nie kończy się z pierwszym siwym włosem, czy pierwszą tytanową endoprotezą biodra. Mając przy swoim boku wspaniałych, wiernych przyjaciół życie może ciągle zaskakiwać. Scenarzyście Danowi Fogelmanowi udało się niemożliwe. Z historii bez potencjału, stworzył film z wyjątkowo pozytywną energią, bawiący do łez.


Czwartek (18.02), TVN Fabuła, 21:00

W sieci zła (1998)

Produkcja: USA
Reżyseria: Gregory Hoblit
Obsada:  Denzel Washington, John Goodman, Donald Sutherland, Embeth Davidtz, James Gandolfini

Opis: John Hobbes, detektyw z wydziału zabójstw, podąża ulicą śladem mordercy. I oto on, a raczej ona. Nie, to nie ona, to ten nieśmiały mężczyzna tuż za nią. To może być każdy. Bowiem tym, kogo szuka Hobbes, jest demon zmieniający ciała jak rękawiczki.

Rekomendacja Filmosfery: „W sieci zła”, choć zaliczany jest do horrorów, nie stanowi typowego dla tego gatunku obrazu. Nie ma w nim scen, w których nagle ktoś (lub coś) wyskakuje, przyprawiając widzów o mini-zawał serca. Tutaj klimat budowany jest poprzez nieustanny nastrój lęku i oczekiwania. Obserwujemy zmagania Denzela Washingtona, wcielającego się w postać detektywa Johna Hobbesa,  mające na celu wytropienie kogoś, kto jest nieuchwytny – bohater nie wie jeszcze, jak nierówna jest walka, którą prowadzi. My, jako widzowie, widzimy to, i czasem aż chciałoby się powiedzieć Hobbesowi: „Obejrzyj się, on jest tuż za tobą!” – ale w zamian musimy w napięciu śledzić poczynania detektywa, mając nadzieję, że sam rozwikła zagadkę i uda mu się ostatecznie rozwiązać sprawę. Fani mocnych horrorów mogą być tym filmem zawiedzeni, gdyż z pewnością nie dostarcza on tak silnych wrażeń, jak wiele innych obrazów zaliczanych do tego gatunku. Polecam natomiast „W sieci zła” tym, którzy najbardziej cenią sobie w filmach grozy klimat – a ten potrafi często zdziałać więcej, niż najlepsze efekty specjalne.