Miniatura plakatu filmu Spectre

Spectre

2015 | USA, Wielka Brytania | Akcja, Przygodowy, Kryminał, Thriller | 148 min

Widmo przeszłości

Marta Suchocka | 16-11-2015
„Spectre” to ostatnia odsłona bondowskiej kwadrologii  z Danielem Craigiem. Po „Skyfall”, gdzie Sam Mendes zmiksował stare z nowym i dał do zrozumienia, że teraz czas na powrót do klasyki, w 24 odsłonie opowieści o agencie Jej Królewskiej Mości spodziewano się powrotu do ikonicznego już bohatera Iana Fleminga rodem z pierwszych filmów z Seanem Connerym. I niby dobrze, ale czy na pewno „Spectre” z powodzeniem wrócił do korzeni i czy zakończenie przygody z Craigiem w roli 007, naprawdę zwieńczyło dzieło. 

Bond po śmierci M wraca do swoich stałych zajęć. Kobiet, picia, mordobicia i zabijania. Po niezłej rozpierdusze podczas obchodów Święta Zmarłych w Meksyku, 007 wpędza w kłopoty nie tylko siebie, ale i swojego szefa – nowego M. Jednak Bond mimo pozornego chaosu działania, wie, co robi i bezwzględnie podążą do celu. Nagle wszystko zaczyna łączyć się w bardzo logiczną całość, a wszystkie wydarzenia od spotkania z Le Chiffrem nabierają nowego, głębszego sensu. Co więcej, okazuje się, że cała dotychczasowa historia łączy się nie tylko z jedną, wielką przestępczą organizacją, ale również z przeszłością samego Bonda. I Tu rodzi się pytanie, czy James uwolni świat od szerzącego się zła, a siebie od przeszłości i teraźniejszości? 

Muszę przyznać, że taki opis fabuły poważnie by mnie zainteresował. I w „Spectre” fabularnie jest dobrze. Zupełnie nie przeszkadzają mi osobiste wycieczki i rozgrzebywanie ran Bonda. Ba, mnie się to nawet podoba. Razi mnie tylko, że grzebanie w historii agenta 007 jest płytkie, powierzchowne i w efekcie  zupełnie niepotrzebne. Nic bowiem z niego nie wynika. Fajnie, że wszystko się łączy, fajnie, że wszystko spaja osoba samego Bonda, ale bez jakiejkolwiek głębi psychologicznej smaczny kąsek, staje się ciężkostrawny. A po przygodach agenta 007 nie tego oczekujemy.

Aktorsko nie jest najgorzej. Craig spełnia swoje zadanie i jest takim Bondem, jak trzeba. Ironicznym, pewnym siebie kobieciarzem, z lekkim, acz profesjonalnym podejściem do roboty, którą przyszło mu wykonywać. Wszystko jest więc na swoim miejscu i nie będę się czepiała do wieku i wyglądu Daniela Craiga, bo wszyscy zdają się mieć do tego dystans i obrazowi wychodzi to zdecydowanie na dobre. Minus taki, że cała reszta obsady wypada tak sobie. Monica Bellucci – piękna i utalentowana, w „Spectre” jest drewniana i lekko niezainteresowana całą sytuacją. Poza tym pokazuje się na jakieś 15 minut, niewiele znaczących minut. Lea Seydoux w sumie nie gra źle, jest poprawna. Niemniej jednak między bohaterami zupełnie nie czuć chemii. Jest za to przewidywalnie, nijako i bez pary. Ot, cieple kluchy. I wreszcie arcywróg – Christoph Waltz. Wszystko gra, ale za dużo Waltza w Waltzu, o czym wspominałam już w przypadku jego kreacji w „Wielkich oczach”.  

Wizualnie jest na wysokim poziomie. Pościgi, wybuchy naprawdę dają radę i robią dobre wrażenie. Już pierwsze sceny ze Święta Zmarłych zapowiadają, że spotkanie z Bondem będzie naprawdę udane. Muzyka i obraz współgrają ze sobą wręcz niewypowiedzianie. Można być tylko pod wrażeniem.  I, mimo że te sceny uważam za najlepsze z całego obrazu, nie mogę przyczepić się do reszty. 

Największym minusem najnowszego Bonda nie jest rzekomo nieudany powrót do korzeni, nie jest nim również rzekomo nieudana kreacja Craiga, nie jest też nim brak wizualnego blichtru, czy dziury fabularne, a tytułową piosenkę przemilczę. Najgorsze jest to, że przygody agenta 007 stają się zwyczajnym sensacyjnym filmem. I tak odbierany, jest kawałkiem bardzo dobrej roboty. Bond to jednak postać już ikoniczna i niestety jako takie postrzega się bondowskie filmy. U Mendesa niby wszystko jest ok, niby czuć powrót do lekko niewiarygodnych przygód i ironicznych rozmówek na ekranie. Ale jednak dialogów tu, jak na lekarstwo, a relacja między Bondem i doktor Swann śmierdzi wątpliwej jakości plastikiem. Pozostaje tylko mordobicie i pościgi w różnych konfiguracjach – auta kontra auta, auta kontra samolot i piękne mordobicie, choć fakt, że iście bondowskie, bo krew się nie leje,  a i uczestnicy są wyjątkowo odporni. Brak mi w tym wszystkim odpowiedniej dawki Bonda w Bondzie… jednak, jak wiadomo, nie można mieć wszystkiego. 

„Spectre” to dobry film. Nie spoglądałam na zegarek, nie chciałam uciekać z sali kinowej. Do tego akcja jest szybka, kobiety piękne, a mężczyźni przystojni. To jednak za mało, żeby zrobić na mnie prawdziwe wrażenie, gdy jest się 24 odsłoną przygód agenta Jej Królewskiej Mości. Obejrzeć na pewno warto, nastawić należy się jednak na film poprawny, a nie Bonda z prawdziwym przytupem. Ciekawe tylko, co przyniesie nowe, czyli odsłona 25 przygód Jamesa Bonda. 

Reżyseria
Premiera
06-11-2015 (Polska)
26-10-2015 (Świat)
3,0
Ocena filmu
głosów: 1
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

arcio
vaultdweller
Radosław Sztaba
Agnieszka Janczyk