Miniatura plakatu filmu Artysta i modelka

Artysta i modelka, The Artist and the Model

El artista y la modelo

2012 | Hiszpania, Francja | Dramat | 105 min

Pan stwórca i Ewa

Aby wykreować prawdziwe dzieło sam talent nie wystarczy – frazes o tyle banalny, co prawdziwy. Czekając na natchnienie można stracić całe życie, które zamiast spektakularnym widowiskiem staje się utrapieniem w pogoni za inspiracją, a czasami inspiracja może odmienić monotonię losu.

Film „Artysta i modelka” hiszpańskiego reżysera Fernando Trueby nie jest historią wielce nietuzinkową, czy nadzwyczajną. Rzecz dzieje się w czasie II wojny światowej w okupowanej przez nazistów Francji. Znany rzeźbiarz Marc Cros (Jean Rochefort) wraz z żoną (Claudia Cardinale) wiodą wyzute z ekstrawagancji życie w spokojnym miasteczku. Największą bolączką sędziwego artysty jest brak inspiracji. Podsunie mu ją ukochana małżonka, przyjmując pod ich dach młodą dziewczynę w zamian za pozowanie. Nowa modelka okazuje się być emigrantką pomagającą ludziom przedostać się do Hiszpanii górskimi szlakami. Jej prostota i świeżość pozwala Marcowi powrócić do dawnych lat świetności, dzięki czemu kryzys twórczy zdaje się zostać zażegnany.

Na całe szczęście dla dzieła – Trueba nie ubiera historii w niepotrzebny patos, czy rozczulenie nad przemijającym ludzkim losem (a mógłby) i chwała mu za to! Marca poznajemy jako stonowanego starca, skupionego na swojej sztuce, który chętniej narzeka niż chwali, ale ciągle widzimy w nim artystę. Wielki ukłon w stronę wspaniałego Jeana Rochefort’a za piękną, szczerą kreację rzeźbiarza, który może i nie jest najbardziej uroczą postacią w filmie, ale mimo wszystko wzbudza wielką sympatię widza. Grająca postać Lei Claudia Cardinale w dalszym ciągu jest damą na ekranie, ale bez przesady – pełna wdzięku żona Marca, ciągle rozkochana w nim była muza, jest niezwykle ważnym elementem w narracji. Stawia się ją na równi z jego dorobkiem, sam główny bohater podkreśla jej doskonałość, opowiada, że chcieli ją m.in. Matisse, Cezanne, a ona wybrała właśnie jego. Duet Rochefort – Cardinale to strzał w dziesiątkę, stworzyli na ekranie coś, czego każdy szuka w realu i czego można tylko pozazdrościć patrząc na nich.

O ile byłam pełna podziwu dla gry wcześniej wspomnianych aktorów, to niestety nie mogę powiedzieć tego samego o tytułowej modelce Merce, którą zagrała Aida Foch. Przy obsadzie co najmniej wybitnej wypada nieporadnie. Na początku filmu zdawałoby się, że to kreacja, jednak z czasem widać, że chodzi może o słaby warsztat, przekombinowanie lub nie wiem co jeszcze, ale dziewczyna jest po prostu nieprzekonująca. Pozostańmy więc może przy jej urodzie i kształtach, które wyciągnęły Marca z kryzysu twórczego. Na całe szczęście reżyser postawił na prawdziwe piękno, a nie topowe deski ze współczesnych żurnali. Merce jest prostą Hiszpanką, która jak to w czasie wojny z niejednego pieca chleb jadła i zdążyła już poznać życie. Nawet wkraczając w nieznany jej świat starego artysty, nie chce przestać pomagać ludziom dotkniętym przez wojnę, partyzantom. Wcale nie odwraca świata Marca do góry nogami, jak to zwykle w takich historiach bywa. Na chwilę staje się jego własnością chwilowym przeniesieniem idei w życie. Oboje uczą się wiele od siebie, choć żadne z nich głośno się do tego nie przyznaje.

„Artysta i modelka” nie jest filmem porywającym fabułą, akcją czy nieprzewidywalnością. Istotą tego obrazu jest sama oprawa narracji – utrzymany w czarno-białej konwencji film ujmuje delikatnością przekazu, świetnymi ujęciami i montażem oraz, co ważne w filmach czarno-białych – operowaniem światłem. Brawa dla scenografów, bo odwalili kawał dobrej roboty. Wystarczy spojrzeć na pracownię Marca - masa walających się wszędzie sprzętów artysty, które w większości będąc gipsowymi rzeźbami są białe tak jak ściany, a jednak dostrzegamy bez problemu najmniejsze szczegóły, drobne plamki na ubraniach, wiemy dokładnie jaka jest pora dnia. Pomijając fakt, że mam ogromną słabość do filmów czarno-białych nie zapominajmy, że wbrew pozorom stworzenie takiego obrazu to niezwykle trudne zadanie, które bardzo łatwo pogrzebać.

Ważnym punktem filmu jest również symbolika. Dostrzec ją można już w pierwszych scenach, kiedy główny bohater spaceruje po lesie i znajduje tam kolejno patyk, gniazdo i szczątki ptaka. Nie trzeba być czołowym bystrzakiem, żeby domyśleć się o co chodzi (ok, patyk był pewnie dla zmyły). No i oczywiście piękna interpretacja biblijnego stworzenia świata, grzechu pierworodnego i potrzeby miłości Boga. Tak na historię Boga, Adama i Ewy mógł spojrzeć tylko artysta. Pamiętając o niej zakończenie filmu będzie dla nas zrozumiałe, choć w dalszym ciągu zaskakujące.
Jeszcze jednym atutem jest przeurocza babcia Chus Lampreave, którą kiedy tylko zobaczę, nie mogę powstrzymać uśmiechu. I tym razem miałam ochotę przytulić się do ekranu…

Fernando Trueba po raz kolejny czaruje widzów urokiem narracji, bo moim zdaniem to w jego filmach jest najmocniejszym atutem. Szkoda tylko, że ten doceniany nie tylko w Europie reżyser, jest niestety słabo znany polskiemu widzowi, o czym świadczy chociażby fakt, że „Artysta i modelka” wchodzi na nasze ekrany z półtorarocznym opóźnieniem. A wielka szkoda, bo film jest naprawdę bardzo dobry i godny polecenia. Zapewne nie wyjdzie poza kina studyjne, ale mam nadzieję, że wzbudzi zainteresowanie na tyle, żeby zachęcić po sięgnięcie do innych filmów reżysera, bo warto.


Reżyseria
Dystrybutor
Premiera
28-03-2014 (Polska)
28-09-2012 (Świat)
4,0
Ocena filmu
głosów: 1
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

vaultdweller
Agnieszka Janczyk