Miniatura plakatu filmu Klub Jimmy'ego

Klub Jimmy'ego

Jimmy's Hall

2014 | Wielka Brytania, Irlandia, Francja | Dramat, Historyczny | 109 min

Wróg publiczny

Zapowiedziany jako ostatni film w karierze wybitnego brytyjskiego reżysera jest zwieńczeniem jego twórczości. Jak zwykle na pierwszy plan wysuwa się ideologia, która nie jest wyłożona w sztucznych demagogicznych pozach, a opowiedziana ujmującą narracją przez bohaterów z krwi i kości.

Historia filmu „Klub Jimmy’ego” oparta jest na prawdziwych faktach z życia lewicowego działacza Jimmy’ego Graltona. Rzecz dzieje się na irlandzkiej prowincji w latach 20. XX wieku, kiedy to po dziesięcioletniej tułaczce do rodzinnego domu wraca lokalny rewolucjonista. Niewiele zmieniło się w jego stronach – wolność jest pojęciem wyimaginowanym, ludzie boją się cieszyć życiem, skupieni na pracy i przestrzeganiu zakazów i nakazów. Powrót legendy, jaką niebywale jest Jimmy (Barry Ward), staje się sensacją i nadzieją na odzyskanie dawnych, beztroskich dni. Prowadzony przed laty klub założony przez Jimmy’ego był ośrodkiem rozrywki i kultury dla ludzi, którzy niewiele mieli z życia. Po wyjeździe bohatera miejsce stało się tylko zabitą dechami szopą. Jednak po powrocie Gralton chce wieść spokojne życie pomagając matce prowadzić gospodarstwo. Nie chce ani mieszać się w politykę, ani szukać problemów. Los napisał dla niego inny scenariusz. Za namową przyjaciół i młodzieży odbudowują dawne centrum spotkań towarzyskich, które na nowo zaczyna tętnić życiem i rewolucyjnym jazzem przywiezionym z Ameryki. 
Zawsze jednak znajdzie się ktoś, komu szczęście innych będzie przeszkadzać. W „Klubie Jimmy’ego” jest to konserwatywny do bólu ksiądz Sheridan (Jim Norton), który bezwzględnie będzie walczył o dusze swoich owieczek, którym wyrażanie własnych opinii, śmiech i tańce zamkną wrota do raju. Działając w porozumieniu z władzami, które w tamtych czasach były pod ogromnym wpływem Kościoła, robi wszystko, aby przywołać ludność do dawnego porządku i pozbyć się naczelnego wichrzyciela. Bardziej zaznajomieni z historią wiedzą, że udało mu się to bardzo skutecznie. Jimmy Gralton po dziś dzień jest edynym deportowanym Irlandczykiem. 

Jimmy Gralton i ksiądz na ekranie prezentują świetny przykład wrogów-partnerów, którzy mimo iż stoją po przeciwległych stronach barykady świetnie rozumieją drogę postępowania antagonisty. Co udało się osiągnąć Loachowi – nie przerysował bohaterów w karykaturalny sposób, aby pokazać, kto tu jest dobry, a kto zły. Każdy z nich ma swoje racje, które w tamtych czasach mają swoje podstawy. Nie zapominajmy, że w latach 20. pozycja kościoła w Irlandii była nie do zbicia, stąd wielki wpływ zarówno na politykę państwa, jak i życie pojedynczych jednostek. Loach jak zwykle robi ukłon w stronę inteligencji widza. „Klub Jimmmy’ego” nie jest moralizatorską tyradą, która bombarduje nas szumnymi hasłami. Pozostawia nam wnioski i pytania zawieszone w powietrzu, po które sami musimy sięgnąć. O ile oczywiście nam się zechce. Zrobimy to z pewnością.

O prawdziwym Graltonie niewiele można znaleźć informacji, dlatego też spora część fabuły i wątków jest plastycznym domysłem twórców, który świetnie wpisuje się w wizerunek romantycznego bohatera. Jimmy jest jednym z ulubionych, sztandarowych bohaterów Loacha – lokalny społecznik, piewca wolności, który mocno wierzy w swoje idee, wizjoner swoich czasów, który nie boi się podjąć głosu w słusznej sprawie. Barry Ward wcielając się w tytułową rolę zrobił to z niebywałym taktem, ani o krok nie posuwając się za cienką linię przerysowania i napompowanego wydźwięku swojej postaci. Ken Loach po raz kolejny zdał się na własny instynkt świetnie dobierając obsadę. Nie mniejszym wyczuciem wykazał się pokazując klimat ówczesnych lat w Irlandii, do czego oprócz zdjęć w dużej mierze przyczyniła się muzyka. Moim zdaniem bardzo wymowna symbolika światów została ujęta w ukazaniu podziału na „my i oni”, czyli świat zewnętrzny i świat w klubie, na co wpłynęła m.in. kolorystyka oddająca klimat obu miejsc: ponure pola Irlandii, zimne mury kościoła, a z drugiej strony ciepłe wnętrze huczącej muzyką i śmiechem kanciapy.

Polskiemu widzowi, który ma słabość do swojskich bohaterów ostatnie dzieło Kena Loacha powinno przypaść do gustu. Momentalnie odnajdziemy sympatię dla bohaterów „Klubu Jimmy’ego”, bo w irlandzkich historiach znajdziemy sporo paralelnych wątków i postaci, które będą nam coś lub kogoś przypominać. Co nas zaskoczy – brak nadymania przy 100% przekazu.
Reżyseria
Dystrybutor
Premiera
22-05-2014 (Festiwal Filmowy w Cannes)
31-10-2014 (Polska)
30-05-2014 (Świat)
4,0
Ocena filmu
głosów: 1
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

vaultdweller
Radosław Sztaba
Agnieszka Janczyk