Miniatura plakatu filmu Manglehorn

Manglehorn

2014 | USA | Dramat | 97 min

Niezabliźnione rany starego człowieka

Największą satysfakcją, jaką mogę odczuć podczas seansu, jest całkowite przeniknięcie w historię ciekawą, podtrzymującą napięcie, a jednocześnie poruszającą. Al Pacino był bohaterem wielu takich dramatów, jednak „Manglehorn” na pewno nie dorównuje takim gigantom, jak „Ojciec Chrzestny” czy „Zapach kobiety”. I choć film ten perłą nie jest, to przezroczystości i oklepania zarzucić mu się całkowicie nie da. To film poprawny, jednak zbyt średni, żeby być wybitnym i zbyt specyficzny, żeby nazwać go zwykłym.  


Angelo Manglehorn, pomimo upływu lat, cały czas cierpi po utracie swojej młodzieńczej miłości – Clary. Tęsknota i rozpamiętywanie owocują aspołecznością, która rzutuje na jego relacje z ludźmi. Jedyne sporadyczne kontakty, jakie utrzymuje, to relacje z wiecznie zapracowanym synem, wnuczką oraz swoim byłym wychowankiem – Garym, którego w przeszłości był trenerem. Jego monotonne życie przeplata się między pisaniem listów do Clary, pracą ślusarza oraz opieką nad ukochaną kotką. W każdy piątek ma jednak swój rytuał odwiedzin w miejscowym banku. Tam spotyka coraz bardziej intrygującą go Dawn. Urocza i niewinna pracownica banku dzięki wspólnej miłości do zwierząt zbliża się do niego. Angelo staje przed możliwością zmiany dotychczasowego życia i otwarcia się na nową, nieznaną przyszłość, jaką może stworzyć z Dawn. Jednak strach i niechęć przed zmianami może okazać się silniejsza niż chęć obalenia budowanego przez lata muru. 


David Gordon Green (autor „Joe” z Nicolasem Cage'em w roli głównej) ponownie na swój warsztat wziął historię człowieka doświadczonego przez życie. Cała fabuła filmu kręci się wokół monotonii życia Angelo. Jest to historia o człowieku zranionym, trudno jednak nie odebrać bohatera jako dołującego się na własne życzenie. Ukrywa się on pod kotarą starych błędów, bez sensu rozliczając się z przeszłością poprzez listy do Clary, które pomimo braku odpowiedzi pisze każdego dnia. Poprzez wypowiedzi innych bohaterów możemy zauważyć, jakim cieniem i karykaturą samego siebie stał się na starość. Szczególnie widoczne jest to w wypowiedziach Gary'ego, który pamięta swojego trenera jako niemal osobę boską i niezłomną. Przywołuje on obraz Angelo w latach młodości, gdy w jego żyłach płynęła wrząca krew, a on sam był człowiekiem, dla którego wszystko jest możliwe.

Green w swoim filmie pokazał, jak człowiek osacza się swoimi demonami, nie pozwalając im zniknąć, tworząc przy tym mury nie do przebicia, nie tylko dla niego samego, ale również dla innych. Warto zauważyć wspaniałą dbałość reżysera o szczegóły, które na co dzień wydają nam się błahe, a które tu pokazane są w sposób wyjątkowo dopełniający fabułę. 


Na uwagę zasługuję na pewno obsada. Role główne powierzone zostały bardzo dobrym, choć trochę ostatnio zapomnianym laureatom Oscara – Alowi Pacino („Zapach Kobiety”) i Holly Hunter („Fortepian”, „Ocalić Grace”). Zachwycająca jest rola Pacino, który pokazał, że potrafi unieść każdą postać. Zgrabnie połączył różne odsłony Angela, mającego w sobie dwa zupełnie inne oblicza, nie przerysowując żadnego z nich. Tytułowy Manglehorn, w którego się wcielił, to człowiek bardzo skomplikowany. Pacino w tej roli pokazał, że z wiekiem nie stracił nic ze swojego talentu i nawet tak skomplikowaną postać uczyni wyjątkową.

W filmie pojawia się również Harmony Korine w roli Gary'ego, wielu z nas znany jest na pewno z wyreżyserowanego przez niego kontrowersyjnego filmu „Spring Breakers” (z gwiazdkami młodzieżowych produkcji w rolach mało grzecznych nastolatek). Niestety momenty, w których pojawia się on na ekranie, wywołują odczucie wepchnięcia na siłę scen rodem ze „Spring Breakers”. Wątki te moim zdaniem całkowicie nie komponują się z całością, a wręcz jej szkodzą. Nagle momenty smutku i melancholii, przeplatają się z nowoczesnymi krzykliwymi rytmami oraz zbyt wyrazistymi kolorami. Są to najgorsze sceny w filmie, które może miały wprowadzić trochę dynamizmu do całości, jednak efekt na pewno nie został spełniony.


Mógł to być bardzo dobry film o przemyśleniach, zgorzknieniu i konsekwencjach swoich decyzji, jednak w moim odczuciu zabrakło tu elementów podtrzymujących dynamikę. Początek zapowiadał się bardzo dobrze, szczególnie zapadające w pamięć były monologi wewnętrzne bohatera, rozpoczynające seans. To dzięki nim ukazana została tęsknota i monotonia życia, jaka mu towarzyszy. Wewnętrzny głos podstarzałego ślusarza rozbudził moją ciekawość, wprowadzając w stan zamyślenia nad tym, w jaki sposób stracił ukochaną oraz czy aby na pewno fakt ten był taki bolesny, aby pociągnąć za sobą konsekwencje rzutujące na jego dalsze życie. Niestety moja ciekawość do końca nie została nasycona, wątek ten bowiem potraktowano trochę po macoszemu, a cała dynamika z początku filmu uciekła gdzieś bokiem w parze z wyjaśnieniami wątku utraty Clary. Z kolejnymi minutami seans zaczął tracić swój dynamizm na rzecz dłużących się i mało interesujących wątków niekoniecznie pasujących do siebie. 


Ten niekomercyjny film, pomimo niedosytu, jaki po sobie zostawia oraz słabej dynamiki, jest całkiem dobrym widowiskiem. Na pewno wartym obejrzenia, chociażby dla roli samego Pacino, który po raz kolejny pokazał, że mimo upływu lat, ciągle kryje w sobie niewyczerpane pokłady wielkiego talentu. 

Dystrybutor
Premiera
30-08-2014 (Festiwal Filmowy w Wenecji)
26-06-2015 (Polska)
03-06-2015 (Świat)
3,0
Ocena filmu
głosów: 1
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

vaultdweller
ColeDunham
Agnieszka Janczyk