duża fotografia filmu Midsommar. W biały dzień
Miniatura plakatu filmu Midsommar. W biały dzień

Midsommar. W biały dzień

Midsommar

2019 | USA | Dramat, Horror, Mystery, Thriller | 140 min

Dusze ciemne a dookoła jasność

Ari Aster, zanim został reżyserem dobrze przyjętego horroru „Dziedzictwo. Hereditary”  (2018), realizował krótkometrażowe produkcje, które już można zaliczać jako pogranicze komedii, horroru i dramatu. Przyjęcie odwrotnego kierunku w filmach pełnego metrażu przysłużyło się gatunkowi dzięki umiejętności tworzenia scen pełnych napięcia w sekwencjach pozornie ich pozbawionych: to, co teoretycznie wydaje się obrazkiem z codziennych zajęć zwykłej rodziny okazuje się prawdziwym horrorem. Doświadczenie reżysera pozwoliło na wykorzystanie tego elementu w dwu ostatnich realizacjach także w odwróconej wersji: momenty napawające grozą bywają jednocześnie tak absurdalne, że aż śmieszne. Dzięki takiemu zabiegowi, Aster tworzy swoistą czarną komedię z przewagą wyznaczników jednego bądź drugiego stylu prowadzenia fabuły, co pozwala odbiorcom na swobodną interpretację.


Twórca wersji kinowych pozostaje jednak przy grozie, aczkolwiek w jeszcze innym wydaniu, proponując ujęcie bardziej artystyczne. „Midsommar. W biały dzień” łamie konwencję, bowiem akcja rozgrywa się w dzień. Nie jest to pierwsza produkcja takiego typu, muzycznie od ram gatunkowych pierwszy odszedł Wes Craven w „Ostatnim domu po lewej” (1972). Poprzednia produkcja Astera rozgrywała się głównie po zmierzchu, tym razem reżyser postanowił przedstawić historię rozgrywającą się w ciągu dnia, a mimo to nikt nie może czuć się bezpieczny podczas festiwalowych wydarzeń.


Tytułowe letnie przesilenie, czyli słowiańska noc świętojańska to długa tradycja znana także Szwedom. Amerykański reżyser przedstawił tradycyjne obchody święta przez pryzmat pary turystów, Dani (Florence Pugh) i Christiana (Jack Reynor). Uwaga Astera skupiona jest na relacjach między bohaterami, nie inaczej jest i w tym przypadku. Pomimo przebytej drogi ku uzdrowieniu związku, nie ma tu miejsca na ożywcze przebudzenie, jakiego doświadczyli bohaterowie „Exils” (2004) Tony’ego Gatlifa.


Pugh przedstawiła Dani jako kobietę, która nie chce poddać się początkowo niewinnej zabawie. Ponownie, bohaterka twórcy „Dziedzictwa. Hereditary” mierzy się z żałobą. Aktorka bardzo przekonująco odegrała cierpiącą osobę, i ze względu na stan emocjonalny – bez szans na przeciwdziałanie temu, czego doświadcza w trakcie obchodów Midsommar. Tą rolą młoda Brytyjka ma szansę umocnić swoją pozycję w Hollywood.


Aklimatyzacja dla Christiana (nomen omen) nie prowadzi do przyjęcia w poczet miejscowych, jak bohater Reynora zakładał, by w odpowiednich warunkach zawalczyć o Dani – jego starania przynoszą odwrotny skutek i daleko idące konsekwencje, związane z lokalną dziewczyną, Mają (Isabelle Grill). Aktor stanął w obliczu wyzwania, z którego wybrnął całkiem sprawnie. Emocje Christiana były kluczowe dla wiarygodnego przedstawienia tej postaci i Reynor odniósł w tym polu pewny sukces.


Paweł Pogorzelski ponownie stanął za kamerą filmu Astera, utrzymując wysoki poziom operatorski. Tak jak w „Dziedzictwie. Hereditary”, autor przyjmuje punkt widzenia najbliższy bohaterom. Odwołanie do znakomitych kadrów Janusza Kamińskiego w „Motylu i skafandrze” (2007), nominowanego do Oscara za zdjęcia, wskazuje na dobrze obraną ścieżkę poszukiwania najlepszego ujęcia przez kolejnego twórcę rodem z Polski.


Ścieżka dźwiękowa The Haxan Cloak, czyli Bobby’ego Krlica, fantastycznie wpisuje się w kadry. Muzyka instrumentalnie doskonale współgra z tonacją filmu. Autor kompozycji, kiedy współpracował przy produkcji Netflixa „Seven seconds” (2018) Veeny Sud (odpowiedzialnej za amerykańską wersję skandynawskiego „Dochodzenia” realizowanego w latach 2007-2012; w „7 seconds” interpretowała film „Major” Yuriya Bykova z 2013 roku), nie miał okazji uzyskać takiej wyrazistej melodii, jaką zaproponował w Midsommar. Można założyć, że płyta promująca produkcję zostanie doceniona nie tylko przez wielbicieli muzyki filmowej.


Trudno zrozumieć ofiarę z niedźwiedzia i nie pomyśleć o niszowym horrorze, który w podobnej tonacji przedstawiał fikcyjną polską wieś w produkcji Jona Knautza „The Shrine” (2010). Świątynie, krwawe rytuały bazują na mitologii w podstawowy sposób, by służyć jedynie do wytworzenia atmosfery grozy i wprowadzić dysonans poznawczy, wyznaczając trop z kulturowych badań Josha (William Jackson Harper) do horroru.


Reżyser bawi się formą, tworząc obrazy pełne wyraźnych znaków, które zwracają uwagę przede wszystkim odbiorców. Chociaż w tym przypadku bohaterowie nie mogą uniknąć zaobserwowania tajemniczych wzorów, którą mają związek z nie tylko ze Skandynawią. Pojawiają się także runy. Liczne malowidła w filmie zawierają wiele interesujących szczegółów, które skutecznie absorbują, wymagając ponownej, najlepiej poklatkowej analizy.


Sielskość połączona z grozą tworzą groteskę, jednak efekt połączenia obu elementów nie zakłóca interpretacji formy. Twórca sprawnie odwołuje się tutaj do horroru „Kult” Robina Hardy’ego będącego adaptacją powieści Davida Pinnera „The Ritual”, głównie na poziomie wizualnym (zupełnie jak nieudany remake filmu z 2006 roku w reżyserii Neila LaBute’a).


Midsommar nie tyle wypacza sens obchodów letniego przesilenia, ile jest przyczynkiem do wyznaczenia cech charakteryzujących twórcę filmu: rytuały, emocjonalność, więzi międzyludzkie w ujęciu genialnego operatora, z dobraną do głównego motywu i gatunku ścieżką dźwiękową będzie można uznać za znaki rozpoznawcze Astera i Pogorzelskiego – nowego duetu w branży, których nie można pominąć ani łatwo zapomnieć.

Reżyseria
Dystrybutor
Premiera
05-07-2019 (Polska)
24-06-2019 (Świat)
4,0
Ocena filmu
głosów: 1
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Mariusz Kłos