duża fotografia filmu Vincent i Theo
Miniatura plakatu filmu Vincent i Theo

Vincent i Theo

Vincent & Theo

1990 | Francja, Holandia, Wielka Brytania, Niemcy, Włochy, USA | Biograficzny, Dramat | 140 min

Film pędzlem pisany

Kinematografia od samego początku jest sztuką interdyscyplinarną. Swój początek X muza wzięła od ruchomych fotografii, które zanim były wykonywane odpowiednim sprzętem, były malowanymi obrazami. Filmowcy chętnie opowiadają historię sztuki w swoich filmach. Warto wspomnieć o „Modiglianim” (w polskiej wersji z podtytułem „Pasja tworzenia”) Micka Davisa z 2004 roku, z zachwycającym ujęciem twórcy w wykonaniu Andy’ego Garcii, wcześniejszej o rok „Dziewczynie z perłą” Petera Webbera na podstawie powieści Tracy Chevalier z niezawodnym Colinem Firthem i zmierzającej do wielkiej kariery Scarlett Johansson czy serialu stworzonym dla National Geographic z serii „Geniusz” (2017-2018) – cześć druga była poświęcona Pablowi Picasso, w którego wcielił się Antonio Banderas. 

Niesłabnące zainteresowanie dotyczy również sylwetki Vincenta van Gogha. Autor „Słoneczników” to bohater animacji w tradycyjnym stylu – na każdy kadr „Twojego Vincenta” (w wersji angielskiej tytuł brzmi „Loving Vincent”) składa się ręcznie malowany obraz olejny. Dzieło Doroty Kobieli i Hugh Welchmana słusznie zostało obsypane nagrodami, w tym nominacją do Oscara w kategorii Najlepszy Długometrażowy Film Animowany. Koprodukcja polska i brytyjska została bardziej doceniona niż przed laty sam Robert Altman. W 1990 roku reżyser przedstawił obraz skupiony na relacjach między malarzem a jego bratem, Theo, który był marszandem.

Główną rolę zagrał Tim Roth, znakomicie portretując coraz bardziej depresyjny stan malarza. Jego ekspresja uwydatnia negatywne emocje. Gwałtowność sugerująca wieczne niezadowolenie artysty z kolejnych wersji jego, ostatecznie podziwianych do dziś dzieł. Paul Rhys wcielił się w Theo, nie ustępując pola uwagi widza wyłącznie na Rotha. Aktor wiarygodnie przedstawił sylwetkę brata, który ma nie mniejsze ambicje niż ten osławiony po śmierci. Theo odegrał ważną rolę w konflikcie Vincenta z Pulem Gauguinem, odpierając oskarżenia o szaleństwo uzdolnionego brata, co jednak miało przełożenie na jego własną karierę. Kreacja Walijczyka to pełna pasji dla postaci gra oparta na mimice i stanie rozgoryczenia, o ton mniej rozpaczliwa niż Rotha, który musiał uwydatnić ataki szału odgrywanego malarza. Reżyser sprawnie poprowadził aktorów, nie zapominając o przedstawieniu procesu tworzenia, w tak istotnym kontekście, jakim był nastrój autora „Gwiaździstej nocy nad Rodanem”.

Warstwa artystyczna filmu przedstawia wysoki poziom na równi z pogłębionym portretem psychologicznym obu Van Goghów. Scena obcięcia ucha zawiera wskazówkę do zrozumienia postępowania artysty – zbite wcześniej lustro. Wizerunek Van Gogha jest niepełny, rozbity, a ową nieprzejrzystość symbolizuje zniekształcające odbicie zwierciadło. Warto zwrócić uwagę na kadry ukazujące przed lustrem obu braci. Dwie osoby nadają jeden ton narracji przedstawianej historii. Ten efekt buduje podobieństwa dwóch Van Goghów do siebie. Cytat na ścianie dopełnia narrację reżyserską ukazującą niszczycielski proces stanu ducha malarza. Podobnym niezrównoważeniem cechuje się Theo. Zdjęcia Jeana Lépine’a dzięki ruchomym kadrom oddają impresjonistyczny sznyt, który znajduje swoją interpretację na płótnie malarskim. Kanadyjczyk zastosował także jazdę kamery w długim ujęciu podczas spacerów braci czy to po plaży, czy mieście. Operator zyskał tym zabiegiem ramę skupiającą uwagę widza na kontakcie braci, zmuszając widownię do emocjonalnego zaangażowania się w braterskie relacje. Nie brak zbliżeń na sylwetki bohaterów, jednak nieczęsto są to zbliżenia na detale, jakby autor zdjęć chciał zachować dystans poznawczy a przedstawioną historię pozwolić ocenić odbiorcy samemu, bardziej kierując się uczuciami niż analizą poszczególnych kadrów. Filmowe ukazanie umysłu pracującego w milczeniu van Gogha pogłębia muzyka Gabriela Yareda, ale na zasadzie dysonansu. Kompozycja zaburza ten pozornie idylliczny proces powstawania dzieła. Ścieżka dźwiękowa zdaje się wyrażać stan emocjonalny van Gogha, współgrając z kadrami. W kluczowym momencie następuje zmiana tonacji niczym zgrzyt, zmieniając znaczenie oglądanej sceny.

Altman stworzył dzieło kompletnie podporządkowane jednej sztuce, za pomocą środków wyrazu drugiej, ukazując obraz mistrza w pełni zachowując miejsce dla jego twórczości, jak i stanu psychicznego. Relacja między braćmi stanowi oś filmu, skupienie uwagi na tym wątku to doskonałe podejście do biografii twórcy w sposób psychoanalityczny. Uzyskanie takiego efektu końcowego produkcji to w dużej mierze zasługa scenarzysty, Juliana Mitchella, który chciał ukazać nie tylko piękno sztuki, ale też konflikty nadające ton filmowi. Autor scenariusza poświęcił też sporo uwagi bratu Vincenta, aby wydobyć postać Theo z blasku sławy malarza. Decyzja o przestawieniu relacji między rodzeństwem pozwoliła stworzyć unikalną realizację filmową o starszym Van Goghu bez pomijania młodszego, zwłaszcza, że przedstawiona więź to niemal równoległa historia jednego życia. Twórca „Gosford park” tutaj poszedł tropem postimpresjonistycznym, tak jak tworzył bohater jego filmu: przedstawił interpretację postaci odchodząc od suchych, biograficznych faktów czy wydanej korespondencji pomiędzy braćmi, wydobywając z tej lektury czynnik ludzki. Walorem produkcji jest realizacja zdjęć w plenerze. Wyjście ze studia pozwoliło Altmanowi uwiarygodnić opowiadaną historię. Ekipa filmowa podążyła za tą wizją, tworząc dzieło godne podziwu. Warto docenić także obraz tworzący tytułową transzę.

Szaleństwo van Gogha portretował już Kirk Douglas w 1956 roku u Vincente Minelliego w „Pasji życia”, otrzymując za swoją rolę nominację do Oscara. Nagrodę zdobył Anthony Quinn za kreację Paula Gauguina. Z klasyką zmierzył się także Benedict Cumberbatch w produkcji BBC „Vincent Van Gogh: Malowane słowami”. Film oparto o treść korespondencji pomiędzy braćmi, co jest częstym zabiegiem mniej znanych realizacji filmowych dotyczących malarza. Rok po światowej premierze, polscy widzowie mają szansę poznać wizję Juliana Schnabla. Reżyser „At Eternity’s Gate” (dla ułatwienia w rozpoznaniu fabuły polski tytuł brzmi „Van Gogh. U bram wieczności”) zaangażował do roli malarza samego Willema Dafoe. Obsady głównego wątku z biografii artysty dopełniają Rupert Friend w roli Theo oraz Oscar Isaac jako Paul Gauguin.
4,0
Ocena filmu
głosów: 1
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Emilia Troszczyńska