Miniatura plakatu filmu Tytus Andronikus

Tytus Andronikus

Titus

1999 | Włochy, USA | Dramat, Fantasy, Horror, Wojenny | 162 min

Krwawo i stylowo - Szekspir, jakiego nie znacie

Szekspir należy do ścisłej czołówki najchętniej adaptowanych pisarzy w historii literatury. Zauważalna jest jednak tendencja do wielokrotnego przenoszenia na ekran najpopularniejszych dzieł mistrza. Najsłynniejsza bodaj tragedia – „Romeo i Julia” – została zekranizowana co najmniej pięć razy. Gdzieś po drugiej stronie spektrum sytuują się dramaty polityczne „Tytus Andronikus” i „Koriolan”, na równi rzadko wystawiane na scenie. Dla wielu teatrologów jest to zjawisko w pełni uzasadnione: oba dzieła nie są bowiem uważane za wybitne osiągnięcia dramaturga. 


W 1999 r. Julie Taymor podjęła się realizacji „Tytusa...” dla kina. Akcja utworu została przeniesiona w czasy współczesne, a główne role powierzono gwiazdom: Jessice Lange i Anthony' emu Hopkinsowi. Film jest twórczym eksperymentem granic, jakie można wyznaczyć renesansowemu pierwowzorowi, przenosząc go na ekran. Czy udanym? Dla jednych anachronizmy i gwałtowne zmiany miejsca akcji (np. z rzymskiego Koloseum do terenów nazistowskich Niemiec) wywołały efekt zahipnotyzowania z jednej i rozdrażnienia z drugiej strony. Dodatkowy problem stanowi różne podejście odtwórców ról do literackiego odpowiednika: Anthony Hopkins sprawdza się w tytułowej roli przede wszystkim dzięki oczywistej konotacji z jego wcześniejszą, najsłynniejszą bodaj kreacją, tj. postacią doktora Hannibala Lectera. Jego Tytus jest nie tylko bohaterem dramatycznym, czuć w tym przedstawieniu delikatne, ironiczne puszczenie oka do widowni, świetnie korespondujące z zabawą konwencją, którą rozpoczęła sama Taymor. Podobnie campowi (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) są Jessica Lange i Alan Cumming.  Zawodzą natomiast wszyscy ci, którzy nie poddają się grze z tekstem Szekspira, oddając się zanadto koturnowemu wygłaszaniu kwestii dialogowych. Kłopotliwa jest sama natura dzieła, skażonego wadami do tego stopnia, że zmusza niektórych krytyków do zadania sobie pytania: „co opętało tego wielce szanowanego i wpływowego pisarza do stworzenia „Tytusa...” i jakie znaczenie miał on dla kariery, która miała dopiero się rozwinąć”. Szesnastowieczna publiczność otrzymała od barda to, czego pożądała najbardziej, odpowiedź na sytuację społeczno-polityczną tamtych niespokojnych czasów, trawionych, m.in. wojnami religijnymi – rzeź. Doświadczenie wcześniejszych i współczesnych dramaturgów prowadziło do jednego, prostego wniosku: im bardziej krwawa sztuka, tym większe powodzenie u publiczności. Można by zatem widzieć wczesne dokonania Szekspira jako próbę zaistnienia w pamięci masowego odbiorcy. Jakim zaskoczeniem musiały być późniejsze dzieła, będące studiami nad tradycyjnymi cnotami i naturą człowieka w ogóle. Adaptacja nie jest mniej brutalna czy sugestywna od źródła i, co więcej, osiąga sukces także na innym polu, odnajdując wyraźne, zdefiniowane znaczenie w sztuce, której brakowało punktu, skupiającego wszystko to, co ważne. Tym samym „ (…) Andronikus” okazuje się przykładem na to, jak świeże i wciąż aktualne mogą być stare pomysły z perspektywy innego oka (w tym konkretnym przypadku – oka doświadczonej i nagradzanej reżyserki teatralnej). Tak, można zwrócić uwagę na to, że więcej tu teatralności niż samego kina, lecz czy na pewno miałoby to być zarzutem? 


W sztuce tak niedopracowanej, biorąc pod uwagę kunszt twórcy, wymaga się niejako niedosłownego potraktowania materiału. Choć strona wizualna zachwyca, całości brak spójności. Pomimo tego negatywnego głosu, „Tytus...” Julie Taymor i tak jest najlepszą adaptacją sztuki, odkąd sięgamy pamięcią. Prawdopodobnie również jej definitywną wersją, ponieważ na chwilę obecną trudno wyobrazić sobie, by ktoś podjął próbę opowiedzenia tej historii raz jeszcze. Być może narracji brakuje subtelności i podtekstów, a otoczka stylistyczna jest tak zachwycająca, że wywołuje wrażenie pustki, zmanierowania czy pretensjonalności, ale przywoływanie motywu zepsutej natury protagonistów i prezentowanie ekranowej brutalności z odcieniem farsy jest dobrym posunięciem.


Znajomość literackiego pierwowzoru nie jest konieczna przed przystąpieniem do seansu, choć świadomość rozbieżności między tym, co w tekście, a tym, co na ekranie, jest dodatkowym bonusem i z tego niezupełnie matematycznego porównania prawdopodobnie większa część publiczności wyciągnie wniosek na korzyść adaptacji. „Tytus Andronikus”, uniwersalna opowieść o powracającym dowódcy, honorowym człowieku rozdartym między powinnościami moralnymi a obowiązkami obywatela/żołnierza, który gubi się, dokonując niewłaściwych wyborów, nie jest filmem pozbawionym wad, lecz jest pozycją obowiązkową wszystkich szekspirologów-amatorów. 

Reżyseria
Dystrybutor
Premiera
26-01-2000 (Festiwal Filmowy w Puerto Rico)
24-11-2000 (Polska)
25-12-1999 (Świat)
4,3
Ocena filmu
głosów: 8
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Mariusz Kłos
Przemo
vaultdweller
droo
swomma
Kucharz
rdk