Film Nira Bergmana pt. „Yona” opowiada o życiu legendarnej poetki izraelskiej Yony Wallach. Jest to w zasadzie próba sportretowania tej niezwykłej artystki, która żyła w latach 1944-1985.
Poznajemy na ekranie dziewczynę z małej miejscowości pod Tel Awiwem. Z czasem przechodzi ona niezwykle trudną drogę – od młodej osoby, która rzuca szkołę i postanawia pisać, przez poetkę będącą głosem pokolenia lat 60., po niezwykle ważną dla kultury izraelskiej postać. Yona Wallach znalazła się w panteonie izraelskiej poezji.
Kim i jaka była? Na to pytanie starają się odpowiedzieć twórcy filmu. Na ekranie sprawia wrażenie, że jest taka, jak ją Pan Bóg stworzył – spontaniczna i nieprzewidywalna. Nie zważa na konwenanse, buntuje się i twierdzi, że „nie chce dorosnąć”. Jej poezja jest czymś, co tkwi w niej od samego początku. To jej wewnętrzny głos. Pisanie wierszy jest dla niej jak oddychanie. Czuje się przede wszystkim poetką.
Dwa żywioły niczym eros i tanatos dominują w życiu Yony. Z jednej strony uderza jej swoboda obyczajowa, podkreślana przez nią seksualność, otwartość na nowe związki, erotyzm. Z drugiej widzimy osobę, która zmaga się ze sobą. Yona była niezwykle wrażliwa. Jej ojciec został zabity w bestialski sposób w wojnie arabsko-izraelskiej 1948 r., kiedy była małym dzieckiem. To tragiczne doświadczenie ma wpływ na jej psychikę także w dorosłym życiu. Poetce ukazują się straszne wizje związane ze śmiercią. Nie mogąc się z nimi uporać, decyduje się na leczenie w szpitalu psychiatrycznym. Leki nie pozostają bez wpływu na jej twórczość, a nawet jej zagrażają. Cudem udaje jej się wyrwać z tej choroby. W dalszym życiu widoczne są jednak tendencje do autodestrukcji.
W filmie udało się stworzyć ciekawy, wieloaspektowy i barwny portret poetki oraz pokazać obraz światów, w których żyła. Widać w nim Yonę na ich styku. Przede wszystkim oglądamy ten zewnętrzny – realia historyczne, jej postać, jak działała i z czym się zmagała. Trzeba przyznać, że film ukazuje je z dużą dbałością o detale, o czym świadczy też fakt, iż został nagrodzony w 2014 r. dwoma Ofirami (Nagrodami Izraelskiej Akademii Filmowej): za kostiumy i scenografię.
Wewnętrzny świat, świat poezji Yony trudniej widzowi poznać. Owszem, są ukazane nękające poetkę straszne wizje, słychać przetłumaczone fragmenty wierszy, ale bez znajomości języka trudno w niego wniknąć. Ta poezja ma specyficzny rytm i swoją siłę, co również zostało uchwycone w filmie. Dzięki udanej kreacji aktorskiej Naomi Levov udaje się widzowi choć trochę poznać samą poetkę. Postać zagrana została przekonująco, w taki sposób, iż wydaje się być ona z krwi i kości. Owszem, ma wady, podejmuje złe decyzje, dokonuje kiepskich wyborów, ale jest wyjątkowa, utalentowana i zdeterminowana.
Film opowiada o marzeniach i ich spełnieniu, o sukcesie. Mówi o gorzkiej prawdzie, że sam talent i pragnienia nie wystarczą, że trzeba coś poświęcić, aby go osiągnąć. Yona odrzuciła miłość i perspektywę założenia rodziny. Poświęciła też zdrowie, a właściwie wszystko, by pisać wiersze, publikować swoją poezję i recytować ją publicznie przed tłumami. To dawało jej szczęście.