Miniatura plakatu filmu Ojciec

Ojciec

2015 | Polska | Obyczajowy | 71 min

Emocjonalne rozterki hipstera

„Ojciec” to pełnometrażowy debiut reżysera Artura Urbańskiego, autora wyjątkowego i nagradzanego telewizyjnego obrazu „Bellissima” o kuriozalnej relacji matki (Ewa Kasprzyk) i nastoletniej córki (Maria Góralczyk). Reżyser ponownie na swój warsztat bierze historię zawiłych rodzinnych relacji, tym razem bardziej osobistą dla niego samego, jednak przedstawioną zbyt smętnie, chaotycznie i trochę nużąco.

Akcja filmu dzieje się w Warszawie, gdzie w luksusowym apartamencie przy hipsterskim Placu Zbawiciela mieszka reżyser Konstanty Żmudzki (Artur Urbański). Życie mężczyzny i jego o połowę młodszej żony Mili (Karolina Porcari) beztrosko upływa na spotkaniach z barwnymi przyjaciółmi, obiadach w modnych restauracjach oraz oczekiwaniu na pierwszego potomka. Radosne hipsterskie dni przerywa niespodziewana wiadomość o śmierci ojca Konstantego, która nastąpiła dzień przed wyznaczonym terminem porodu. Mężczyzna staje przed trudnym wyborem wspierania ukochanej przy narodzinach pierworodnego, a uczestniczeniem w pogrzebie ojca (Zygmunt Malanowicz). Wybór, jak również towarzyszące wydarzeniom skrajnie różne emocje, doprowadzą Konstantego do wewnętrznego kryzysu, z którym będzie musiał sam sobie poradzić. 

„Ojciec” Artura Urbańskiego to film, który sprawia wrażenie stworzonego nazbyt chaotycznie, co u niektórych widzów może zaowocować dyskomfortem i znużeniem. Sceny z teraźniejszości, retrospekcje i senne majaki (jak zmyślone rozmowy Konstantego z nieżyjącym już ojcem) przeplatają się z wepchniętymi na siłę wątkami przerysowanych sąsiadów. Wprowadzenie takich postaci, jak dziwaczna Kate czy patologiczne rodzeństwo Żula i Alicji powoduje zamęt i groteskowość, niszcząc emocje, jakie udało się w widzach wykrzesać parze Urbański-Malanowicz. Film mógł być dużo lepszą i bardziej emocjonalną w odbiorze produkcją, gdyby osią fabuły pozostała relacja Konstantego z ojcem oraz to jak bohater stara się poradzić sobie z traumą po jego stracie.

Podczas seansu „Ojca” trudno nie odnieść wrażenia, że brakuje elementu jakkolwiek napędzającego mozolną, prawie pozbawioną dynamizmu fabułę. Przenikanie się między jawą a snem bohatera stworzyło okazję do wykreowania niecodziennej, wręcz mistycznej wizji człowieka w osamotnieniu walczącego z traumą poprzez najróżniejsze często dziwaczne sposoby. Jednak forma poprowadzenia całej historii, wielowątkowość oraz prawdopodobnie zbyt osobiste i emocjonalne podejście reżysera do produkcji, zaprzepaściły tę okazję. Film, który w pierwszych 10 minutach zapowiadał się naprawdę porządnie, okazał się niemiłosiernie dłużącym się tworem, do tego zwieńczonym słabym zakończeniem.

Na oklaski zasłużyła obsada, która stara się, jak może podtrzymać widowisko. Artur Urbański przedstawił całą masę barwnych i świetnie odegranych osobowości. Najbardziej wyrazisty jest oczywiście sam reżyser wcielający się w rolę głównego bohatera, być może nawet w swoje alter ego. Dzięki jego kreacji jesteśmy w stanie wczuć się w dziwny hipstersko-przerysowany klimat, w jakim żyje bohater, zapoznać się z jego skrajnie krążącymi pomiędzy radością, smutkiem a frustracją emocjami. Pomagają mu przy tym Karolina Porcari wcielająca się w Milę oraz Zygmunt Malanowicz odgrywający rolę ojca. W obsadzie znaleźli się również: Dawid Ogrodnik jako Żul, Michalina Olszańska jako Alicja oraz Andrzej Konopka jako chory psychicznie sąsiad-morderca, którego wątek był najbardziej nieprzewidywalny w całym filmie i jako jedyny pozwalał wyrwać się z letargu i ożywić widza. Negatywnie na odbiór filmu wpłynęła za to postać Kate granej przez Renate Jett. Być może celem Urbańskiego było, aby bohaterka ta biła po oczach indywidualnością, jednak dla mnie wypadła po prostu jazgotliwie i przerysowanie, ujmując widowisku prawdziwości i emocji.

„Ojciec” Artura Urbańskiego to momentami przerysowana opowieść o ciężkim odnajdywaniu się w nowych emocjonalnych sytuacjach, o relacjach z rodzicami oraz o tym, jak bardzo forma tych relacji może wpłynąć na nasze dalsze życie. Film nie oczarował mnie ani nie poruszył, mam jednak wielką nadzieję, że niedługo Artur Urbański powróci z czymś dużo bardziej dopracowanym i co najmniej na takim poziomie, jak dawna „Bellissima”.

2,0
Ocena filmu
głosów: 1
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Mariusz Kłos
Radosław Sztaba