duża fotografia filmu Fukushima, moja miłość
Miniatura plakatu filmu Fukushima, moja miłość

Fukushima, moja miłość

Grüße aus Fukushima

2016 | Niemcy | Obyczajowy | 108 min

Życiowe zakręty zbliżają

Ewa Balana | 05-02-2017
Najnowszy, trzeci z japońskich filmów Doris Dörrie (po „Oświeceniu gwarantowanym” i „Hanami – kwiat wiśni”) podejmuje, podobnie jak poprzednie, temat podróży do Japonii. Polski tytuł (w odróżnieniu od oryginalnego) nawiązuje do znakomitego dzieła Alaina Resnaisa z 1959 r. „Hiroszima, moja miłość” i jest to uzasadnione, gdyż pewne szczegóły fabuły są zbliżone. 

Tym razem w podróż do Japonii udaje się pewna młoda Niemka o imieniu Marie. W pierwszych kadrach widzimy jej usta i słyszymy rozterki głównej bohaterki związane z poczuciem niepewności co do życia, jakie wiedzie. Następnie towarzyszymy jej na ulicach Tokio, które przemierza w przebraniu klauna. Dziewczyna postanowiła przyłączyć się do organizacji Clowns4help. Wraz z innym klaunem, którego spotyka w Tokio, udaje się jako wolontariuszka do Fukushimy, która w 2011 r. stała się miejscem katastrofy. Dotknęły ją tsunami, podczas którego wielu ludzi zginęło i które zrujnowało architekturę miasta, pozbawiając mieszkańców domów oraz awaria elektrowni jądrowej, w wyniku której doszło do radioaktywnego skażenia środowiska. W Fukushimie Marie i dwoje innych klaunów – animatorów zatrzymują się w schroniska dla starszych osób, które utraciły domy. Tam Marie poznaje Satomi, ostatnią i dość wiekową kurtyzanę Fukushimy. Praca klauna terapeuty okazuje się za trudna dla Marie. Łudziła się, że życie z ludźmi dotkniętymi wielkim nieszczęściem pozwoli jej zapomnieć o własnych problemach i znaleźć życiowe drogowskazy. Ona sama również potrzebuje terapii. Kiedy Satomi prosi ją o pewną przysługę, Marie nie przewiduje nieoczekiwanego obrotu spraw. Okazuje się, że będą obie musiały stawić czoła duchom przeszłości. Dwie bardzo różne od siebie kobiety, pomimo początkowego wzajemnego niezrozumienia, wejdą w ciekawą, wnoszącą wiele w ich życie relację.

Początkowo akcja filmu wolno się snuje i nie można oprzeć się wrażeniu, że za mało w niej energii. Animowanie, zabawianie niewielkiej społeczności, która przeżyła wielką tragedię, idzie opornie, nie tylko ze względu na ogrom nieszczęścia. Proponowane przez klaunów rozrywki i przedstawienia albo do nich nie trafiają, albo są zwyczajnie nudne. Niestety to poczucie może udzielić się widzom. Później jest już lepiej. W pewnym momencie fabuła zmierza w kierunku realizmu magicznego, bo mamy do czynienia ze światem nadprzyrodzonym, pojawiają się duchy, które nie pozostają bierne oraz symboliczne rytuały i legendy. Wraz z rozwojem akcji okazuje się, że przy całej swej powadze fabuła zawiera sporo elementów komediowych.

Warstwa wizualna filmu jest w większości ciekawa i przyjemna dla oczu. Film ma prostą formę i jest czarno-biały, a raczej biało-czarny, gdyż charakterystyczna jest duża jasność zdjęć (co może kojarzyć się z obecnością promieniowania). Niezwykłe wrażenie robi krajobraz po katastrofie, pustkowie i odludzie Fukushimy z morskimi pejzażami i mozaikami ułożonymi z worków zawierających skażoną ziemią. Natomiast świat nadprzyrodzony już takiego wrażenia nie robi, wręcz odwrotnie, został sfilmowany w maksymalnie prosty, ubogi w środki przekazu i nienowoczesny sposób. 

Film opowiada o rzeczach ważnych, a nawet o kwestiach ostatecznych. Porusza temat utraty całego dotychczasowego życia, cierpienia, w tym bólu po stracie bliskich osób i zaczynania wszystkiego od nowa. W interesujący sposób pokazana została relacja dwóch jednostek, każdej z innego świata, ale przeżywających wspólnie egzystencjalny kryzys.  

„Fukushima, moja miłość” to film kontrastów: nowoczesności z tradycją, młodości ze starością, kultur zachodu i wschodu. W tym obrazie dominuje kultura japońska. Wraz z Marie uczymy się tradycyjnych japońskich obyczajów, słuchamy japońskiej muzyki, poznajemy świat gejsz, obserwujemy tradycyjne stroje i rytuały. Nowoczesność ukazana jest też bardziej z japońskiej strony: ruchliwe ulice Tokio z neonami, nowoczesne występy taneczne w klubie, typowe mieszkanie młodych ludzi, w którym oprócz sprzętów nowej generacji jest też pianino, na którym ktoś gra. Ścieżka dźwiękowa składa się w większości z nastrojowych, melancholijnych utworów granych na tym właśnie instrumencie. Pojawiają się w niej również tradycyjne pieśni gejsz. 

W „Fukushima, moja miłość” widoczna jest fascynacja reżyserki Japonią. W ciekawy sposób pokazana została mentalność i kultura Japończyków, również młodego pokolenia. Powstał film o walorach edukacyjnych – fabularny, ale trochę w stylu dokumentu.

Film został wyróżniony na Berlinale 2016 r. Nagrodą im. Heinera Carowa, Nagrodą Międzynarodowego Stowarzyszenia Kin Artystycznych (CICAE) w sekcji „Panorama” oraz zajął drugie miejsce w plebiscycie publiczności w tej sekcji. 

Reżyseria
Dystrybutor
Aurora Films
Premiera
03-02-2017 (Polska)
10-03-2016 (Świat)
4,0
Ocena filmu
głosów: 2
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Agnieszka Janczyk