duża fotografia filmu Park grozy
Miniatura plakatu filmu Park grozy

Park grozy

Hell Fest

2018 | USA | Horror | 89 min

„Najgorszy koszmar” dla widza

„Najgorszy koszmar” to nazwa jednej z sal w tytułowym „Parku grozy”, gdzie rozgrywa się akcja horroru montażysty Gregory’ego Plotkina, który wyreżyserował „Paranormal Activity: Inny wymiar”. Plotkin powinien pozostać przy pierwszym zawodzie, zwłaszcza, że jego montaż do „Uciekaj!” Jordana Peele był naprawdę dobrze wykonaną pracą. W przypadku „Parku grozy” wydaje się, że autorzy realizacji postanowili skupić się na tytułowym miejscu zamiast objąć należytą uwagą całą produkcję.


Miasteczka grozy cieszą się popularnością nie tylko w Stanach Zjednoczonych, jednak kultura amerykańska przoduje hołdowaniu Halloween i z obchodami tego święta związana jest fabuła horroru


Grupa młodych ludzi wybiera się na spędzenie wyjątkowego wieczoru do miejsca, gdzie panuje przepych turpistycznych elementów: czaszki, ucharakteryzowani pracownicy, liczne sale przedstawiające rozczłonkowane manekiny, efekty dźwiękowe i wizualne – kulminacją ma być specjalna część parku, „Deadlands”, gdzie przebrana ekipa parku może chwytać wizytatorów. Trzy kolejne sale prowadzą do przejścia przez piekielny labirynt.


Najmniej chętną do zwiedzania takich miejsc jest Natalie (Amy Forsyth), którą namawia przyjaciółka Brooke (Reign Edwards), by Nat spotkała się z Gavinem (Roby Attal). Dołączają do nich partner Brooke, Quinn (Christian James) oraz jej współlokatorka Brooke, Taylor (Bex Taylor-Klaus) z chłopakiem, Asherem (Matt Mercurio). Znajomi nie podejrzewają, że niewinna zabawa przerodzi się w koszmar, kiedy na teren parku wchodzi morderca (Stephen Conroy).


Postać zabójcy, którego tożsamość nie została podana, przypomina bohaterów licznych serii, w stylu Jasona Voorheesa z „Piątku, trzynastego”, Michaela Myersa, bohatera „Halloween” czy klasycznego Leatherface’a z „Teksańskiej masakry piłą mechaniczną”. Te postaci łączy twarz zasłonięta maską i w tym przypadku nie jest inaczej. Zakończenie, które należy do lepszych fragmentów filmu, wskazuje charakter mordercy i jest wyraźnym życzeniem twórcy, aby pokazać w prequelach historię zabójcy z parków grozy tudzież (nie)wesołych miasteczek, jednak zbytnia skrótowość fabularna oraz niedopracowane dialogi nie tyle napawają nadzieją na kontynuacje, ile wręcz zniechęcają do zapoznawania się z kolejną psychotyczną postacią.


Młoda obsada filmu, chociaż nieobca im tematyka horroru, nie podołała wyzwaniu. Zawiodła zwłaszcza kreowana na główną bohaterkę Forsyth, która pracuje bardzo minimalistycznie mimiką. Emocje jej bohaterki są widoczne i nieprzesadzone, jednak młoda Kanadyjka nie stworzyła postaci na miarę Neve Campbell i jej niemal kultowej Sidney Prescott z tetralogii „Krzyk” śp. Wesa Cravena. O wiele bardziej przekonująca była Taylor-Klaus, która zastąpiła aktorkę na planie serialu odnoszącego się do wspomnianej serii. Prawie równy poziom gry utrzymała Edwards. Bohaterki zdominowały grę partnerujących im młodych mężczyzn, z których jedynie Attal nie mógł wykazać się talentem – drętwe wręcz dialogi przypadły głównie Gavinowi, nie powinien zatem dziwić udany zwrot akcji związany z tą postacią.


Obecność na planie Tony’ego Todda, niezapomnianego Candymana i tajemniczego bohatera z cyklu „Oszukać przeznaczenie” napawała nadzieją na kolejną dobrą kreację. Jego wystąpienie jest ograniczone do epizodu w jednej scenie i przypomina postać Juliana Slinka (Colin Cunningham) z serialu „Blood drive”.


Muzykę skomponował sam Bear McCreary, jednak o ile kompozytor potrafił stworzyć wyraźny temat muzyczny jak choćby w „The Walking Dead”, o tyle w „Parku grozy” ścieżka dźwiękowa jest klasyczną ilustracją horroru. Autor próbował stworzyć odpowiedni nastrój grozy, aczkolwiek brakuje tutaj jego genialnych tonów, jakie pochodzą z „Battlestar Galactica”.


Reżyser był także montażystą obrazu, wraz z Davidem Eganem. Efekt końcowy nie jest zadowalający, ponieważ obnaża wyraźnie efekty specjalne. Największą wartością filmu jest scenografia Michaela Perry’ego i nadzór Marka Dillona (dyrektor artystyczny). Praca scenografów okazała się tak perfekcyjna, że widz o wiele chętniej wybrałby się do takiego miejsca niż tracił półtorej godziny na oglądanie nielogicznych działań nastolatków. Do najbardziej irytujących, sztampowych scen należą problemy z połączeniem alarmowym czy brak reakcji na zagrożenie. Spowolnione tempo młodych ludzi przeczy logice, jednak należy pamiętać, że horror – jak każda produkcja – działa na własnych zasadach. Udanym zabiegiem była wspomniana maska zabójcy, która należała do wyposażenia pracowników parku. Upodobnienie się do wielu tak samo wyglądających ludzi jest równie nieoryginalne, co pozostałe elementy filmu, a jednak takie rozwiązanie okazało się dobrym pomysłem scenarzystów, Setha M. Sherwooda (autora scenariusza do „Leatherface”) i Blaira Butlera (scenarzysty kolejnego horroru, „Polaroid” czeka na premierę).


„Park grozy” to slasher, który odwołuje się do klasyki kina grozy jak „Gabinet figur woskowych” (z uznaniem remake’a z 2005 roku, „Domu woskowych ciał”) czy nawiązuje stylistyką do twórczości Roba Zombiego i jego „Domu 1000 trupów”, a jednak wspomniana jest jedynie „Mucha” Davida Cronenberga. Odwołanie do klasyki kanadyjskiego reżysera nie miało większego sensu, twórcom daleko do klimatycznych horrorów o specyficznym charakterze. Trudno wskazać także wyraźny hołd dla tegoż reżysera.


Przemierzając park grozy, bohaterowie wkraczali w coraz bardziej zabójcze pułapki. Podobny los spotkał realizatorów produkcji.


Wydanie dvd zawiera wybór scen, zwiastun i zapowiedzi.


Recenzja powstała dzięki współpracy z Monolith Video - dystrybutorem filmu na DVD.

Reżyseria
Dystrybutor
Premiera
11-10-2018 (Polska)
27-09-2018 (Świat)
2,0
Ocena filmu
głosów: 1
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Mariusz Kłos
Radosław Sztaba