Weekendowa Filmosfera #63
Katarzyna Piechuta | 2021-03-25Źródło: Filmosfera
Więcej czasu w domu = więcej czasu na filmy? Pewnie nie dla wszystkich… ale tym, którzy wygospodarują w weekend dwie godzinki na relaks, podpowiadamy, co warto obejrzeć na popularnych platformach streamingowych.

1. Mroczny piątek z „Jeźdźcem bez głowy” (1999), reż. Tim Burton [#NETFLIX]
Tym, którym spodobały się nowsze produkcje Tima Burtona, a nie zdążyli jeszcze zapoznać się z wcześniejszą twórczością reżysera, gorąco polecam obejrzenie „Jeźdźca bez głowy”. Obok „Sweeney’a Todda: Demonicznego golibrody z Fleet Street” jest to najbardziej mroczny film Burtona. Ta ekranizacja klasycznego dzieła Washingtona Irvinga, inspirowanego baśniami braci Grimm, opowiada o losach nowojorskiego policjanta Ichaboda Crane’a (Johnny Depp), który przybywa do osady Sleepy Hollow. Akcja rozgrywa się pod koniec XVIII wieku. Zadaniem policjanta jest wyjaśnienie tajemnicy morderstw dokonywanych przez legendarnego Jeźdźca bez głowy… brzmi trochę przerażająco? Ale to nie oznacza, że „Jeździec bez głowy” jest pozbawiony elementów komediowych – te zapewnia nam zwłaszcza Johnny Depp w roli detektywa Ichaboda Crane’a. Niemniej „Jeździec bez głowy” to w zasadzie horror, a komediowe dodatki nie są w stanie przyćmić złowrogiej atmosfery osady Sleepy Hollow. Jednak obrazowi daleko jest do współczesnych, mrożących krew w żyłach horrorów. Film Burtona to horror w stylu gotyckim, kreowany na wzór romantycznych opowieści. Bardziej liczy się tutaj wszechobecny nastrój grozy, niż same elementy wywołujące strach – choć i te się w filmie pojawiają. Niesamowity, baśniowy klimat „Jeźdźca bez głowy” pozwoli nam się przenieść w XVIII-wieczne realia, z małymi, sennymi osadami, kryjącymi w sobie wiele mrocznych tajemnic.



2. Nostalgiczna sobota z „Królami lata” (2013), reż. Jordan Vogt-Roberts [#CDAPREMIUM]
Choć filmów o dorastaniu i młodzieńczym buncie powstało już wiele, okazuje się, że nadal stworzenie dobrego, świeżego obrazu o tej tematyce jest jak najbardziej możliwe. Udowodnił to Jordan Vogt-Roberts w „Królach lata”. Jest to historia trzech 15-letnich przyjaciół, Joe (Nick Robinson), Patricka (Gabriel Basso) i Biaggio (Moises Arias), którzy postanawiają wyrwać się z domu i przestać słuchać rodziców. Korzystając z uroków lata, budują w lesie dom i stają się panami własnego losu. Sprawy jednak komplikują się, gdy w ich leśnym królestwie zjawia się Kelly (Erin Moriarty), dla której głowę stracili Joe i Patrick. Główną siłę tego filmu stanowi scenariusz, który obfituje w przezabawne dialogi. Prezentuje problemy wieku dorastania w sposób autentyczny, ale przy tym lekki w formie, co sprawia, że  „Królów lata” ogląda się z prawdziwą przyjemnością. W pełen życia i energii młodzieńczy świat wprowadzają nas także fantastyczne zdjęcia, dzięki którym tryskający zielenią las – główne miejsce zdarzeń – jest tak plastyczny, że zdaje się być na wyciągnięcie ręki. I w końcu ostatni, równie ważny element decydujący o dobrym odbiorze „Królów lata” – czyli świetne kreacje młodych aktorów wcielających się w głównych bohaterów. Całej czwórce udało się stworzyć bardzo autentyczne postaci, najlepiej zaś wypadł Nick Robinson, którego czeka być może świetlana aktorska przyszłość. Film „Królowie lata” warto jednak obejrzeć przede wszystkim dlatego, że ma w sobie coś magicznego. Pozwala na chwilę spojrzeć na świat oczami dorastających nastolatków i przypomnieć sobie, jak to jest w pełni cieszyć się życiem.



3. Dramatyczna niedziela ze „Slumdogiem. Milionerem z ulicy” (2008), reż. Danny Boyle [#RAKUTEN]
To, czego z pewnością nie należy się spodziewać w filmach Danny’ego Boyle’a, to lukrowanie rzeczywistości. Reżyser naprawdę dosadnie przedstawia w swych filmach fabułę i nie inaczej jest w przypadku „Slumdoga. Milionera z ulicy”. Film opowiada niesamowitą historię 18-letniego Jamala (w tej roli Dev Patel) który bierze udział w hinduskiej wersji teleturnieju „Milionerzy”.  Przesłuchiwany przez policję, która niedowierza, że chłopak z ulicy może mieć taką wiedzę, opowiada historię swojego życia pełnego trudnych doświadczeń, ale również napędzanego miłością i nadzieją na odnalezienie ukochanej dziewczyny, Latiki (Freida Pinto). Choć akcja „Slumdoga…” rozgrywa się w Indiach i film obfituje w charakterystyczne dla tego kraju kolory i muzykę, to jednak próżno szukać w dziele Boyle’a ckliwych romansów i cukierkowych historii rodem z filmów Bollywood. Indie Danny’ego Boyle’a są pełne dosłowności i brutalności. Jednak świetny scenariusz sprawia, że z miejsca wciągamy się w opowiadaną historię, a Indie o dwóch obliczach, kolorowe i przygnębiające zarazem, pochłaniają nas bez reszty.