Weekendowa Filmosfera #78
Sylwia Nowak-Gorgoń | 2021-08-06Źródło: Filmosfera
Kolejny weekend, który może stać się świetną okazją, aby nadrobić zaległości filmowe. Nie trzeba nawet wychodzić z domu ;) Oto nasze propozycje filmowe, które znajdziecie na popularnych platformach streemingowych.

Przygodowy piątek z „Robin Hoodem: księciem złodziei” (1991), reż. Kevin Reynolds [#NETFLIX]
Film Kevina Reynoldsa z 1991 roku to chyba najbardziej znana filmowa adaptacja historii o Robin Hoodzie. Choć w losach tego słynnego Anglika na pierwszy plan wysuwa się przygoda, to w tym filmie właściwie równorzędną rolę pełni humor – przezabawna jest zwłaszcza postać szeryfa z Nottingham, w postać którego wcielił się niezastąpiony Alan Rickman. Kevin Costner nie powala na kolana swoją grą aktorską, ale jako Robin Hood zdecydowanie „daje radę”. Jeśli lubicie tę osadzoną w średniowiecznej Anglii opowieść o losach wyjętego spod prawa szlachcica o złotym sercu, a nie mieliście okazji obejrzeć tej adaptacji, to zdecydowanie polecam. Jak również każdemu, kto jest spragniony odrobiny czystej rozrywki. Katarzyna Piechuta


Sensacyjna sobota z „W obronie własnej” (2013), reż. Gary Fleder (#CINEMAN)
„W obronie własnej” to kolejny film akcji, w którym gwiazdą jest niestrudzony Jason Statham. Tym razem w roli Phila Brokera, byłego agenta wydziału narkotykowego, który musi zmierzyć się z miejscowym dilerem. Stawka toczy się o bezpieczeństwo córki Brokera. Filmowi, wyreżyserowanemu przez Gary’ego Fledera, bliżej jest to solidnego kina akcji klasy B, niż do spektakularnego blockbustera. Ale to, co może wydawać się wadą, w „W obronie własnej” jest zaletą. Film nawiązuje do klasyki gatunku. Do filmów, które z zapartym  tchem na nośnikach VHS oglądały całe rodziny, a na ekranie swoje muskuły prężyli Sylvester Stallone, Arnold  Schwarzenegger, Jean-Claude Van Damme i inni „niezniszczalni”. „W obronie własnej” to porządna rzemieślnicza robota. Fanów kina akcji lat. 80. i 90. oraz samego Jasona Stathama powinna w pełni zadowolić. Sylwia Nowak-Gorgoń


Melodramatyczna niedziela z „Portretem kobiety w ogniu” (2019), reż. Céline Sciamma [#CINEMAN]
„Portret kobiety w ogniu” to porywający film, pełen tajemniczości i zmysłowości. Jego akcja rozgrywa się w 1770 roku w Bretanii, kiedy to przybyła z Paryża malarka Marianna (Noémie Merlant) zgadza się namalować portret przyszłej panny młodej, Heloizy (Adèle Haenel). Nie będzie to jednak zwykłe zlecenie, bowiem portret musi powstać w sekrecie – Heloiza nie zgadza się pozować, wyrażając w ten sposób swój bunt przeciw przymusowemu małżeństwu. Marianna stanie przed niełatwym zadaniem, jednak z czasem, poznając Heloizę coraz lepiej, malowany w ukryciu portret będzie się stawał coraz lepszy. Film Céline Sciammy to perfekcyjne kino, w którym reżyserka, jak gdyby sama była malarką, barwi przedstawianą historię naprzemiennie smutkiem, złością, miłością i zmysłowością. Wizualnie film dopieszczony jest w każdym szczególe, dzięki czemu jest się głodnym kolejnych kadrów, a wszystkie stanowią istną ucztę dla oczu. Jednak to, co stanowi o sile przekazu, to kreacje głównych bohaterek. Są one do bólu szczerze w swoich uczuciach, tworząc postaci kobiet odważnych i nietuzinkowych, a Noémie Merlant i Adèle Haenel należy tylko pogratulować tak dobrych kreacji aktorskich. Katarzyna Piechuta