Weekendowa Filmosfera #79
Katarzyna Piechuta | 2021-08-20Źródło: Filmosfera
Wielkimi krokami zbliża się koniec wakacji. Jeśli jednak letnie wyjazdy macie już za sobą, a na weekend planujecie błogi odpoczynek – śpieszymy z pomocą! Jak co tydzień w Weekendowej Filmosferze podpowiadamy, co warto obejrzeć na popularnych platformach streamingowych.

1. Survivalowy piątek z „Przetrwaniem” (2011), reż. Joe Carnahan [#CINEMAN]
Tym razem Liam Neeson musi zmierzyć się ze srogą zimą i watahą śmiertelnie niebezpiecznych wilków. Jego bohater jest myśliwym, który po tym, jak jego małżonka odeszła, decyduje zaszyć się na mroźnym pustkowiu. Tym pustkowiem okazuje się Alaska, gdzie pracując dla koncernu naftowego, chroni jego pracowników przed grasującymi na tym terenie wilkami. Sytuacja staje się dramatyczna, kiedy katastrofie ulega samolot, którym pracownicy mieli wrócić do domu. Ocalali z katastrofy są świadomi, że ich koszmar dopiero się zaczyna. Jeden z najspokojniejszych filmów Joe’ego Carnahana („As w rękawie”, „Drużyna A”), jeśli chodzi o prowadzenie narracji oraz montaż. Obraz jednocześnie można zaliczyć do mocnego thrillera, jak i do pełnokrwistego dramatu z zacięciem moralizatorsko-filozoficznym. Zaśnieżone, bezduszne krajobrazy budują klaustrofobiczny klimat izolacji. Mocno naznaczona jest słabość bohatera skonfrontowanego z siłami natury. Choć znowu przewrotnie okaże się, że dla bohatera mroźna zima i szaleńcze wilki nie są najstraszniejszym rywalem. Sylwia Nowak-Gorgoń



2. Kameralna sobota z „Co przyniesie jutro” (2019), reż. Willian Nicholson [#HBOGO]
„Co przyniesie jutro” ogląda się niczym sztukę teatralną – zaglądamy wprost w twarze, serca i umysły głównych bohaterów, prawie że namacalnie. Właśnie te nagie emocje są największym atutem filmu Williama Nicholsona. Przez cały seans śledzimy dwoje głównych bohaterów, Grace (Annette Bening) oraz Edwarda (Bill Nighy), którzy są małżeństwem od blisko trzech dekad. Jak to bywa po tylu latach, namiętność i gorące uczucia dawno wygasły, jednak Grace i Edward pozostają małżeństwem, a łączy ich również ich syn (Josh Connor). Pewnego dnia Edward postanawia zmienić swoje życie, pragnie czegoś więcej, niż trwanie u boku Grace. Wraz z rozwodem nadchodzi dla dawnych małżonków nowa epoka, w której, niczym w innym, obcym świecie, muszą się na nowo odnaleźć. „Co przyniesie jutro” to bardzo kameralny, intymny portret dwojga ludzi – towarzyszymy im w czasie dla nich trudnym i stanowiącym pewnego rodzaju krok milowy, po przekroczeniu którego nie ma już odwrotu. To sprawia, że jako widz możemy całkowicie zanurzyć się w tej historii, co z jednej strony jest fantastyczne, bo przecież tego do filmów oczekujemy, ale z drugiej strony musimy się liczyć ze zderzeniem z ludzkim dramatem i trudnymi emocjami. A o udzielanie się widzom emocji zadbali świetni aktorzy – Annette Bening i Bill Nighy. Oboje stworzyli pełnokrwiste postaci, bardzo realistyczne, z emocjami aż kipiącymi na zewnątrz, jak i tymi głęboko skrywanymi w środku. Bardzo dobry, filmowy „teatr” dwojga aktorów. Katarzyna Piechuta 



3. Mordercza niedziela z „Halloween” (1978), reż. John Carpenter [#NETFLIX]
Nikt chyba nie wierzył, że slasher poczatkującego pasjonata kina Carpentera osiągnie taki sukces komercyjny, jednocześnie stając się filmem kultowym, nierozerwalnie wpisanym we współczesną kulturę rozrywkową. A jednak się udało. Carpenter poświęcił się filmowi totalnie. Nie tylko był reżyserem, ale także scenarzystą, a w dodatku to właśnie on skomponował prosty, lecz niebanalny motyw muzyczny, który stał się jednym z najpopularniejszych i najmocniej rozpoznawalnych w historii kina. Historia rozpoczyna się w noc Halloween roku 1963. Sześcioletni Michael Myers zabija nożem swoją siostrę. Po tej zbrodni trafia do szpitala psychiatrycznego pod opiekę dr Loomisa. Kilkanaście lat później udaje mu się uciec i znowu staje się dosłownie śmiertelnie niebezpieczny. Szczególnie dla młodej Laurie Strode (debiutująca Jamie Lee Curtis). „Halloween”, choć jest pierwowzorem dla wszystkich powstałych później slasherów, to wyróżnia go mocno minimalistyczny klimat pełen grozy, niepokoju i niebezpieczeństwa. Dramaturgia po mistrzowsku budowana jest poprzez długie ujęcia. Co istotne, „Halloween” nie epatuje brutalnością, wszystko oparte jest na niedomówieniach i tajemnicy. Zamaskowany Michael Myers jest tą tajemnicą. Enigmatycznym mordercą, którego na ekranie prawie nie ma. I właśnie ten brak niepokoi widza najbardziej, gdyż wiemy że gdzieś tam się czai ze zbrodniczymi zamiarami. Carpenter znakomicie też dobrał aktorów. Zachwyca Donald Pleasence, który wcielił się w rolę dr Loomisa, a wymarzony debiut ma Jamie Lee Curtis. „Halloween”, który kosztował w sumie 300 tysięcy dolarów, po dzień dzisiejszy jest wzorem slashera. Sylwia Nowak-Gorgoń