Soundtrack (nie) z tego wszechświata po raz trzeci [recenzja OST]
Arkadiusz Kajling | 2023-06-05Źródło: Informacja prasowa

To, że James Gunn kocha i dba o muzykę tak samo jak o filmy, które tworzy mogliśmy się już przekonać nie raz i nie dwa słuchając zarówno „Awesome Mix Vol. 1”, jak i „Awesome Mix Vol. 2”, które towarzyszyły dwóm poprzednim częściom z hitowej serii Marvela. Wystarczy przypomnieć sobie wywiad z listopada 2014 roku (gdy kilka miesięcy po premierze pierwszej odsłony gwiezdnych bohaterów amerykański filmowiec komentował szanse na możliwe kontynuacje franczyzy oraz wyjawił, że już podczas produkcji oryginalnych „Strażników” w głowie kiełkowały mu pomysły na kolejne dwa sequele), by uświadomić sobie na jak wczesnym etapie krystalizują się jego początkowe idee, obejmujące także soundtrack. Najnowszy rozdział trylogii miał początkowo różnić się muzycznie od swoich poprzedników, a w lipcu 2017 roku Gunn wyznał, że zawęził listę potencjalnych utworów do 181 piosenek, zaznaczając przy tym, że ta liczba może z powrotem wzrosnąć. Już następnego miesiąca udało się wybrać wszystkie przeboje, które miały znaleźć się na finalnym albumie - ramy czasowe nie ograniczały się już wyłącznie do popu lat 60. i 70. ubiegłego wieku, a ich rozpiętość miała obejmować więcej dekad. Czy trzecie podejście do kompilacji „Awesome Mix” to również strzał w dziesiątkę?


Na płycie znajdziemy siedemnaście piosenek, a kompilację otwiera „Creep (Acoustic Version)” zespołu Radiohead – utwór, który miał nadać zupełnie inny ton najnowszej części „Strażników” i odróżnić ją od swych poprzedników. James Gunn miał również w zanadrzu inną propozycję na muzyczne intro – jego drugim wyborem był „Wish You Were Here” grupy Pink Floyd. Nie wszystkie pomysły udało się jednak zrealizować – przykładem będzie „Russian Roulette” w wykonaniu The Lords of the New Church, do wykorzystania której nie udało się uzyskać upoważnienia (najwyraźniej do dziś toczą się sądowe batalie odnośnie praw autorskich, co uniemożliwia jej dalsze rozpowszechnianie). Jak dokładnie przebiegała eliminacja utworów? Jak mówi sam James Gunn: „Wybór był bardzo trudny. Nie byłem pewien, czy dokonałem właściwej selekcji, aż do pierwszych pokazów i entuzjastycznych reakcji widowni. Zmieniałem ciągle muzykę w scenariuszu. Miałem do dyspozycji cały katalog lat 70. i mogłem iść w tę stronę, jak przy pierwszych dwóch filmach. Była też opcja, by iść w lata 80. albo 90., bo z lat 90. jest sporo dobrego przestrzenno-kosmicznego Brit popu. Ostatecznie postawiłem na miks wszystkich tych dekad i mam nadzieję, że to nie będzie się wzajemnie wykluczało”. Trzeba przyznać, że trzecie podejście do stworzenia „Kapitalnej składanki” okazało się sukcesem – prócz znanych szlagierów jak „Since You Been Gone” Rainbow, czy „Badlands” Bruce’a Springsteena odnajdziemy też nowsze, znane młodszej publiczności hity, jak „Dog Days Are Over” Florence + The Machine wykorzystane w finałowej scenie, „San Francisco” grupy Mowgli’s, czy „Koinu no Carnival” Mikito Ehary (występującego pod pseudonimem EHAMIC) oparty na krótkim fortepianowym walcu naszego rodaka Fryderyka Chopina.


Zdaniem Chrisa Pratta, wybory Gunna doprowadziły do powstania kolejnego „Awesome Mixtape”:  „Muzyka była zawsze bardzo ważną częścią „Strażników Galaktyki”. Pierwszy „Awesome Mix” to składanka, którą mama dała Peterowi Quillowi i to właśnie tę płytę bohater zabiera w kosmos. Tamta muzyka go ukształtowała. W drugiej części „Awesome Mix” było nieodpakowaną płytą, bo Peter bał się, że gdy ją w końcu otworzy, będzie to ostatnia rzecz związana z matką, jaką kiedykolwiek dostanie. Ostatecznie pokonał ten lęk i dzięki temu dostaliśmy soundtrack drugiej części. Wreszcie trzecia część, w której Peter dostaje mix od Yondu. Wciąż mamy tam lata 70., ale pojawiają się też nowsze rzeczy: Beastie Boys, Radiohead, Faith No More. Muzyka pozwoliła franczyzie na rozwój. Soundtrack będzie fantastycznym towarzyszem tej szalonej przejażdżki.” Gunn ma w zwyczaju dawanie tytułów piosenek w scenariuszu, a następnie odtwarzania ich w trakcie kręcenia scen. Ten styl pracy bardzo odpowiada aktorom na planie. Karen Gillan przyznaje: „Wszystkie jest ustalone z góry, a tytuły piosenek lądują w scenariuszu. Dostajemy też playlistę ze wszystkimi utworami, aby nastroić się przed zdjęciami. Za każdym razem, gdy w danej scenie jest zaplanowana piosenka, słyszymy ją na planie. Dlatego dzięki temu czujemy się, jakbyśmy już byli w filmie. Muzyka łączy wszystkich w scenie i nadaje ton całości. To świetny sposób, każdy się cieszy, gdy słyszy dany utwór. Myślę, że to dla nas dodatkowy zastrzyk energii.” Sean Gunn, odtwórca roli Kraglina w filmie, dodaje: „Bardzo doceniam, że możemy poczuć, jak będzie brzmiała dana scena już na etapie zdjęć. To bardzo ważne. Dlatego właśnie praca na planie „Strażników” jest taka super. Piosenki są wbudowane w DNA scen. To bardzo ważna część całego procesu, jak kostiumy czy scenografia. Dźwięk jest kolejną warstwą tego wszystkiego, co robimy.”

Przy omawianiu ścieżki dźwiękowej warto wspomnieć kompozytora muzyki oryginalnej, którą stworzył John Murphy, zastępując na tym stanowisku Tylera Batesa, znanego fanom z dwóch pierwszych odsłon serii. Gunn spotkał brytyjskiego muzyka przy pracy nad jego poprzednimi projektami – „Suicide Squad” oraz świątecznym wydaniem „Strażników Galaktyki: Coraz bliżej święta”. Mimo tej zmiany udało się zachować kilka tematów z poprzednich części w nowej formie i wydaniu, a sam Murphy zaczął komponować score podczas trwania zdjęć – niektóre z jego dokonań filmowcy odtwarzali już w trakcie kręcenia poszczególnych scen. Tak współpracę komentuje sam kompozytor: „James jest jednym z najbardziej obeznanych muzycznie reżyserów, z którymi miałem okazję pracować. Jestem bardzo dumny ze ścieżki dźwiękowej, którą udało nam się stworzyć. Byłem już wcześniej fanem „Strażników”, więc praca na tym planie była zaszczytem i czystą radością”. I rzeczywiście – godzinny score wypełniony jest zabawą i akcją wzbogaconą o chóralne wstawki („All Life Has Meaning”), w tym partie solowe („Mo Ergaste Forn [Full Version]”), znajdziemy jednak też nieco spokojniejsze „I Love You Guys”, czy pomysłowo wkomponowany wzruszający „Dido’s Lament” z opery Henry’ego Purcella „Dydona i Eneasz”. Zawierająca 17 tracków kompilacja „Guardians of the Galaxy Vol. 3: Awesome Mix Vol. 3” ukazała się na CD i w serwisach cyfrowych 3 maja. Od 5 maja w sprzedaży dostępne jest wydanie winylowe, a 7 lipca ukaże się kaseta. Ścieżka dźwiękowa „Guardians of the Galaxy Vol. 3 Original Score” trafiła do serwisów cyfrowych 3 maja.

WYDANIE CD

Muzyka z piosenkami do trzeciej części przygód „Strażników Galaktyki” została wydana przez Universal Music Polska i ponownie otrzymujemy pełną, zachodnią edycję, która w USA dostępna jest jedynie w sklepach sieci Target – bonusem tego wydania są dwie grafiki o wymiarach 10,5 cm na 10,5 cm przedstawiające design znany z pierwszych dwóch plakatów produkcji. Podobny zabieg zastosowano przy niedawnej „Małej syrence” oraz „Naszym magicznym Encanto” w wersji deluxe – czy stanie się to już rutyną? Oby, gdyż kolekcjonerskie artworki mogą być dla wielu hobbistów czynnikiem decydującym o zakupie konkretnej edycji na nośniku fizycznym. Bogato ilustrowana, 12-stronicowa książeczka dołączona do wydania zawiera garść zdjęć z superbohaterskiego widowiska oraz informacje produkcyjne o wykorzystanych piosenkach. Fakt istnienia wydania fizycznego na pewno docenią miłośnicy muzyki filmowej i audiofile, gdyż płyta kompaktowa CD-Audio to standard bezstratnego cyfrowego zapisu dźwięku – dlatego też ten nośnik trwa w niezmienionej od czterdziestu lat formie do dziś, ciesząc uszy bardziej wymagających słuchaczy. Podobnie jak przy pozostałych wydaniach Marvela i Disneya projekt okładki jest bardzo minimalistyczny (wykorzystuje pierwszy teaserowy plakat produkcji).

Po raz kolejny reżyser i scenarzysta najnowszych „Strażników” nadaje swojej produkcji niepowtarzalny charakter, własnoręcznie i wręcz pedantycznie wybierając poszczególne utwory, które trafiły na finalną tracklistę. Tym razem amerykański filmowiec (a od niedawna też współzarządzający marką DC Studios) przy doborze piosenek nie ogranicza się tylko do dwóch dekad, czerpiąc muzyczne inspiracje również ze współczesnej ery, co z pewnością docenią młodsi słuchacze. Trochę przypomina mi to moje własne playlisty, gdzie obok klasyków New Order, My Bloody Valentine, czy The Cure znajdują się także nowsze dokonania Air i Cockteau Twins poprzeplatane z całkiem niedawnymi propozycjami She & Him. Najnowszy „Awesome Mix” dał Jamesowi Gunnowi więcej swobody przy selekcji piosenek, znosząc ustalone wcześniej granice – nie tylko rozszerzyło to spektrum możliwości, ale i wpłynęło na wyjątkowość i oryginalność soundtracku, odróżniając go nieco od dwóch poprzednich części. Najwyraźniej i trzecia kompilacja „Kapitalnej składanki” po raz kolejny trafiła w gusta fanów, gdyż już zdążyła dotrzeć do 1. miejsca brytyjskiej „Compilation Chart”, tak więc miłośnikom gwiezdnej trylogii nie pozostaje nic innego, jak zapoznać się ze ścieżką dźwiękową (nie) z tego świata i to z prędkością światła.

Recenzja powstała dzięki współpracy z Universal Music Polska – dystrybutorem muzyki na CD.