Sknerus w multiwersum obłędu [recenzja komiksu]
Arkadiusz Kajling | 2024-12-05Źródło: Filmosfera

Jeszcze zanim pod koniec lipca 2024 roku superherosi występujący na srebrnym ekranie zwykle pod szyldem 20th Century Fox – Logan z charakterystycznymi kostnymi pazurami chowanymi w przedramionach obu rąk znany szerzej jako Wolverine i słynący ze sprośnego humoru Deadpool w czerwono-czarnym kombinezonie – wkroczyli oficjalnie (i tryumfalnie) do panteonu bohaterów Marvela, u progu tego lata inna kojarzona z komiksów Disneya postać nieoczekiwanie zasiliła superbohaterskie uniwersum: sam Sknerus McKwacz przekroczył progi świata MCU debiutując w pierwszej powieści graficznej pt. „Dziesięciocentówka nieskończoności” autorstwa Jasona Aarona odpowiedzialnego nie tylko za historie Marvel Comics, ale i kreatywne pomysły oraz crossovery, takie jak „The War of the Realms” (łączący bohaterów wchodzących w skład Avengersów, Fantastycznej Czwórki, czy X-Menów w jednym komiksie), czy koncepcję ukochanej nordyckiego boga piorunów – astrofizyczki i lekarki Jane Foster – jako Potężnej Thor. Stajnia Myszki Miki udowodniła już wszystkim kinomaniakom, że w świecie X muzy jest zarówno odpowiednie miejsce na mariaż kultowych postaci z dwóch różnych światów, jak i właściwy czas na odkurzenie starszych marek i stara się powtórzyć swój sukces na polu rysunkowym – zilustrowana przez włoskich twórców kojarzonych przez kaczkofanów zwykle z historii publikowanych w „Gigantach” najświeższa propozycja „Uncle Scrooge and the Infinity Dime” to nie jedyna superbohaterska publikacja ze wspólnym logiem Disneya i Marvela na okładce, która zadebiutowała na zachodnim rynku wydawniczym: w okolicach premiery kinowej trzeciego „Deadpoola” ukazały się one-shoty z serii „What If…?”, w których śledzimy losy pechowego kaczora jako rosomaka i Thora, a zaledwie w zeszłym miesiącu w trzeciej odsłonie cyklu Myszka Minnie próbowała rozwiązać zagadkę swoich kosmicznych mocy w komiksowej inkarnacji Carol Danvers. Czyżby „Dziesięciocentówka nieskończoności” otworzyła właśnie wrota do multiwersum komiksowych crossoverów?
Dla wszystkich niezaznajomionych na co dzień z twórczością Jasona Aarona, warto przypomnieć kilka faktów z zawodowej kariery amerykańskiego pisarza. Ten urodzony w 1973 roku w Jasper, w stanie Alabama, komiksowy scenarzysta przyszedł na świat w rodzinie, która już za młodych lat Jasona związała się ze światem sztuki, zarówno literatury, jak i filmu – jego kuzyn Gustav Hasford, weteran piechoty morskiej USA, który służył jako korespondent bojowy podczas ofensywy Tet w 1968 roku jest autorem pół-autobiograficznej powieści „The Short-Timers” opowiadającej o jego doświadczeniach z wojny w Wietnamie, na postawie której Stanley Kubrick stworzył swoje przedostatnie w filmowym portfolio dzieło „Full Metal Jacket”; scenariusz dramatu wojennego, którego współautorem był Hasford został nawet nominowany do Oscara, jednak statuetkę złotego rycerzyka zgarnął wówczas dramat „Ostatni cesarz” Bernarda Bertolucciego, oparty na wspomnieniach Henry’ego Pu Yi i opowiadającego historię jego życia jako finalnego władcy Chin. To doświadczenie zaważyło na przyszłości małego Jasona, który od dziecięcych lat pragnął tworzyć opowieści w formie komiksów mimo sceptycznego nastawienia jego rodziców. Początek jego profesjonalnej kariery datuje się na rok 2001, gdy dojrzały już Aaron wygrał konkurs talentów zorganizowany przez wydawnictwo Marvel Comics – zwycięską pracą była ośmiostronicowa historia z Wolverinem w roli głównej, która ukazała się drukiem już w następnym roku. Kolejny sukces przyszedł zaledwie kilka lat później z wydanej pod szyldem Vertigo powieści graficznej „The Other Side” – osadzona w realiach wojny w Wietnamie mini seria z 2006 roku zdobyła nagrodę Eisnera i pozwoliła ukształtować jego przyszłą karierę nie tylko w kierunku komiksowych scenariuszy z oryginalnymi postaciami jak „Scalped”, ale i rozwinąć inwencję twórczą kreując nowe przygody z bohaterami Marvela. „Infinity Dime” to kolejny krok w stronę poszerzania znanego już czytelnikom uniwersum.
Pierwszy marvelowski komiks z kaczogrodzkimi bohaterami został napisany w całości przez Aarona i zilustrowany przez włoskich twórców kojarzonych z historyjek publikowanych w „Gigantach” – trzydziestostronicowa przygoda w multiwersum została podzielona na trzy części i epilog rozrysowane przez różnych artystów: za pierwszy rozdział odpowiada Paolo Motturę, drugi to dzieło pary D’Ippolito i de Guiseppe, ostatni zdobią rysunki duetu Patrovicchio i Mangiatordi, a krótkie zakończenie wyszło spod ołówka Giady Perissinotto. Mimo zaangażowania wielu rysowników cała historia jest niezwykle koherentna wizualnie z soczyście nasyconym kolorowaniem, a czytelnik przechodząc przez kolejne rozdziały nie ma wrażenia niespójności, płynnie przemieszczając się z bohaterem między wymiarami. Pomysłodawca komiksu i jego scenarzysta Jason Aaron nie krył emocji związanych z tym projektem: „Bogata, przepełniona akcją historia wujka Sknerusa obejmuje niektóre z najbardziej emocjonujących komiksów przygodowych, jakie kiedykolwiek stworzono. To, że mogłem napisać tę epicką, kosmiczną przygodę najbogatszego kaczora świata, która próbuje oddać cześć jego niesamowitym dziejom, a przy tym zabrać go w dzikie i nieoczekiwane miejsca, to jedno z najbardziej oszałamiających doświadczeń w mojej karierze”.
Nowa historia rozpoczyna się retrospektywnymi scenami znanymi z „Wielkiej niedźwiedzicy” (to właśnie w tym komiksie Carla Barksa z grudnia 1947 roku zadebiutowała po raz pierwszy postać kaczego sknery) składając tym samym hołd oryginalnemu twórcy starego centusia, jednak prezentuje opcjonalne spojrzenie na klasyczną opowieść, w której Donald i siostrzeńcy nie spotykają się podczas świąt Bożego Narodzenia – to moment, w którym rodzi się Scrooge-Above-All, czyli złowrogie i nikczemne wcielenie McKwacza pragnące zostać najzamożniejszym kaczorem ponad wszystkimi wymiarami. Mimo niewielkiej objętości ta nieoczekiwana przygoda między alternatywnymi rzeczywistościami (nasuwająca prawidłowe skojarzenia z superbohaterskim „Doktorem Strange’m w multiwersum obłędu”) potrafi szybko zbudować wymagane napięcie i pogłębić portret psychologiczny starego „wujaszka”, przemycając jednocześnie nostalgiczne odniesienia do innych reprezentacji kaczogrodzkiego liczykrupy z jego bogatej przeszłości ukazanej w antologii Dona Rosy „Życie i czasy Sknerusa McKwacza”. To nie jest kolejny fanserwis, ale godne uhonorowanie postaci o prawie osiemdziesięcioletniej tradycji przez twórcę, będącego jednocześnie jego wiernym fanem dla reszty miłośników kaczych komiksów.