Madonna 2.0, czyli narodziny nowej królowej [recenzja CD]
Arkadiusz Kajling | 29 dni temuŹródło: Filmosfera
Nie da się ukryć, że 2024 rok pod względem muzyki popularnej należał do Sabriny Carpenter – chyba tylko Chappell Roan mogła pochwalić się większą rozpoznawalnością, wśród której fanów są dziś takie legendy jak Elton John, czy Lady Gaga. Obie panie muszą być zresztą świadome tego faktu, być może nie bez przyczyny na początku grudnia w ramach świątecznego show „A Nonsense Christmas” zaśpiewały razem w duecie nieśmiertelny klasyk „Last Christmas” z repertuaru zespołu Wham! w wersji karaoke, odczytując tekst z ekranu starego telewizora. To nie jedyny ukłon Sabriny w stronę wspinającej się po drabinie sukcesu koleżanki po fachu, bowiem jeszcze latem podczas koncertu BBC Radio 1 wykonała bodaj największy hit zeszłego roku „Good Luck, Babe!” w swojej własnej interpretacji. Świat muzycznego showbiznesu również nie pozostał obojętny na przebojowość obu dziewczyn – tegoroczne, 67. rozdanie nagród Grammy przeszło do historii jako jedna z najbardziej sprawiedliwych ceremonii i chyba tylko fani Billie Eilish mogli odczuwać zawód: podczas gdy Chappell Roan cieszyła się ze statuetki za „Najlepszą Debiutującą Artystkę”, Carpenter tryumfowała w dwóch kategoriach, m.in. za „Najlepszy Pop Album Roku” przyciągając wzrok także na czerwonym dywanie i scenie w aż trzech różnych kreacjach! O tym jak popularność amerykańskiej piosenkarki oddziałuje na obecną popkulturę może zaświadczyć fakt, że podczas tegorocznych preselekcji do Eurowizji 2025 blond loki Soni Maselik i jej błyszcząca sukienka od razu wywołały lawinę porównań naszej rodzimej wokalistki do autorki bestsellerowego „Espresso”. Brina postanowiła wykorzystać blask fleszy i zrobić fanom niespodziankę zapowiadając długo wyczekiwaną edycję deluxe swojego ostatniego, już nagrodzonego Grammy albumu „Short n’ Sweet” – czy pięć dodatkowych utworów zdradza miłośnikom jej talentu w którym kierunku będzie rozwijać się młoda gwiazda?

Sabrina Carpenter urodziła się 11 maja 1999 roku Lehigh Valley, w amerykańskim stanie Pensylwania w rodzinie, która od zawsze przejawiała zainteresowanie sztuką – jej mama była tancerką, a ciocia Nancy Cartwright użyczała głosu nie tylko Bartowi Simpsonowi, ale i innym bohaterom tego serialu animowanego przeznaczonego dla starszej widowni, który emitowany jest nieprzerwanie od trzydziestu pięciu lat: „The Simpsons” jest satyrycznym spojrzeniem na amerykański styl życia oraz kulturę USA, a motyw ten nierzadko będzie przewijać się przez teledyski przyszłej piosenkarki. Sabrina od najmłodszych lat wykazywała zainteresowanie zarówno muzyką, jak i filmem – w tym celu cała rodzina przeprowadziła się do stolicy X muzy, gdzie młoda Carpenter zaczęła pobierać pierwsze lekcje śpiewu i uczęszczać na konkursy muzyczne, rozwijając jednocześnie taniec klasyczny i szkolić grę na fortepianie. Wzorem swoich rówieśników z pokolenia Z, Sabrina zaczęła nagrywać pierwsze covery znanych utworów i umieszczać je na platformie YouTube już w wieku zaledwie dziesięciu lat, a rok później napisała swoją pierwszą autorską piosenkę pt. „Catch My Breath”. Jednak zanim świat poznał Sabrinę Carpenter jako wokalistkę najpierw widzowie małego ekranu mogli ocenić jej zdolności aktorskie w serialach telewizyjnych: kryminalnym „Prawo i porządek” i sitcomie „The Goodwin Games” oraz filmie kinowym spod znaku fantasy pt. „Rogi” u boku Daniela Radcliffe’a, kojarzonego główne za sprawą roli Harry’ego Pottera. Pierwsze muzyczne dokonania Carpenter mogliśmy usłyszeć na ścieżkach dźwiękowych do animowanych produkcji z Disney Channel skierowanych do najmłodszych odbiorców: „Disney Fairies: Faith, Trust and Pixie Dust”, „Sofia The First” oraz soundtracku do serialu „Dziewczyna poznaje świat”, w którym Sabrina wystąpiła również w jednej z głównych ról. Praca w korporacji Myszki Miki to jednak tylko epizod w karierze przyszłej gwiazdy muzyki pop, która jeszcze w 2015 roku zdobyła swoją pierwszą muzyczną nagrodę.


Przyznana prawie dekadę temu statuetka Radio Disney Music Award za najlepszą piosenkę „Can’t Blame Girl for Trying” z EP-ki o tym samym tytule okazała się pierwszym krokiem milowym na drodze do jej światowej popularności, której przystanki wyznaczały kolejne albumy studyjne: „Eyes Wide Open”, „Evolution” i „Singular” oraz koncerty gwiazd popu Ariany Grande i zespołu „The Vamps” podczas których występowała jako support. Carpenter nie zapomniała jednak o swojej drugiej wielkiej pasji i powróciła do aktorstwa w produkcjach „Nienawiść, którą dajesz”, czyli znakomicie przyjętym młodzieżowym dramacie opartym na powieści Angie Thomas oraz niezależnym kinie drogi „The Short History of The Long Road”, opowiadającym o poszukiwaniu własnej tożsamości i swojego miejsca na ziemi. Oba filmy przyniosły wracającej na duży ekran młodej aktorce pozytywne recenzje, więc nie powinien nikogo dziwić fakt, że również w tej dziedzinie sztuki Sabrina otrzymała nagrodę – to właśnie w jej dłonie w 2021 roku powędrowała statuetka Series Em Cena Awards za rolę Sammy Brown w filmie „Clouds” Justina Baldoniego, który całkiem niedawno święcił tryumfy ze swoim nieoczekiwanym hitem box office’u „It Ends With Us” (i jednocześnie gasił ogień podkładany podczas promocji obrazu przez koleżankę z planu Blake Lively). Jeszcze przed pandemią koronawirusa Carpenter miała szansę spróbować sił na deskach teatru w musicalu „Mean Girls”, jednak z powodu rozprzestrzeniającej się na całym świecie zarazy piosenkarka zdołała pojawić się w zaledwie dwóch odsłonach muzycznej produkcji opartej na filmie Marka Watersa z 2004 roku. Przez kolejne dwa lata śpiewająca aktorka z sukcesem próbowała łączyć obie pasje z życiem prywatnym, jednak po zmianie wytwórni Carpenter postanowiła skoncentrować wszystkie swoje siły na muzyce wydając piąty studyjny album „Email I Can’t Send”, z którego pochodzący z edycji deluxe singiel „Feather” wywołał małe kontrowersje – teledysk towarzyszący piosence opublikowany w święto Halloween został nagrany m.in. w katolickim kościele na Brooklynie i nawiązywał do takich filmów jak „Jennifer’s Body”, czy „Obiecująca młoda kobieta”. Swój romans ze światem filmu, do którego nieustannie odwołuje się wokalistka widoczny jest również na najnowszym albumie.

Szóste studyjne wydawnictwo w karierze dwudziestopięcioletniej Amerykanki zostało zainspirowane jej życiem uczuciowym w czasach popandemicznych, a tytuł „Short n’ Sweet” odnosi się do najkrótszych związków romantycznych artystki. Najnowszy album opisywany jest przez autorkę jako najbardziej osobiste dzieło w jej karierze z dwunastoma szczerymi piosenkami, które choć muzycznie różnorodne, to ostatecznie układają się w spójną całość. Album promowały trzy oficjalne single, które szturmem zdobyły listy przebojów: „Espresso” to już certyfikowany, pokryty platyną w USA hit minionego lata z miliardem odtworzeń w Spotify w zaledwie cztery miesiące (w całej historii platformy tylko dwie piosenki zdołały zrobić to szybciej), a wydany jako follow-up „Please Please Please” stał się pierwszym numerem jeden w karierze Sabriny na liście Billboard Hot 100. Przy tworzeniu utrzymanego w klimacie countrypopu utworu artystka połączyła siły z nagrodzonymi Grammy Jackiem Antonoffem i Amy Allen, czego efektem jest kąśliwy i ostry tekst, charakterystyczny dla twórczości gwiazdy, a w wyreżyserowanym przez Berdie Zeinali klipie pojawia się chłopak piosenkarki – irlandzki aktor Barry Keoghan, znany ze swojej elektryzującej roli w „Zabiciu świętego jelenia” Yorgosa Lanthimosa i nominowany do Oscara za „Duchy Inisherin”. Czyżby Sabrina poszła przykładem Tima Burtona, który słynie z obsadzania w swoich dziełach obecnych partnerek, nawet jeśli ich postać odgrywa niewielką rolę, jak w przypadku Moniki Belluci i ostatniej propozycji reżysera „Beetlejuice Beetlejuice”? Ze światem burtonowskiej fantazji związany jest także najnowszy teledysk do singla „Taste” – to w nim występuje znana z „Soku żuka 2” i serialu „Wednesday” Jenna Ortega, która razem z Carpenter tworzy parę nawiązującą do kultowego duetu Meryl Streep i Goldie Hawn z obrazu Roberta Zemeckisa pt. „Ze śmiercią jej do twarzy”. W ciągu trzech minut zobaczymy liczne nawiązania do filmów grozy ze świata X muzy, czasami bardzo subtelnie zaznaczone, jak biały szlafrok z sequela „Rodziny Addamsów” noszony przez Joan Cusack, przepaska Daryl Hannah z czerwonym krzyżem z „Kill Bill: Vol. 1”, czy środkowy palec wymierzony w widza przez nabitą na płot bohaterkę z niskobudżetowego horroru „Ginger Snaps”.


Jeśli ktoś założył, że utrzymany w stylistyce synth-popu z domieszką disco i elementami funku kawałek „Espresso” z teledyskiem odnoszącym się bezpośrednio do przyjemnej dla oka estetyki lat 60. ubiegłego wieku był zwiastunem zapowiadającym muzyczny zwrot w kierunku tradycyjnego popu, to przesłuchując trwający nieco ponad pół godziny „Short n’ Sweet” może się nieco zdziwić – Sabrina już w wywiadach poprzedzających premierę albumu zapowiadała, że na nadchodzącym krążku będzie chciała eksperymentować i odkryć zupełnie nowe gatunki poprzez kontynuowanie drogi, którą wyznaczyła jej poprzednia płyta, nazywając swoje najnowsze dokonanie „starszą, napaloną siostrą” wydanego w 2022 roku longplaya „Emails I Can’t Send”. Finalna tracklista została równo podzielona pomiędzy zdecydowanie szybsze piosenki i znacznie wolniejsze kompozycje sprytnie poprzeplatane ze sobą, by nie nużyć odbiorcy – większość utworów wykorzystuje motyw gitary akustycznej, który tworzy muzyczny krajobraz „Short n’ Sweet”, mocno przesiąknięty współczesną interpretacją country-popu: instrument ten najbardziej dominuje w  posępnej balladzie „Dumb And Poetic”, oraz w wyprodukowanych przez Jacka Antonoffa smutnych opowieściach o relacjach miłosnych, kryjącymi się pod tytułami „Slim Pickings” i „Sharpest Tool”, przywołując na myśl (poza specyficznym hołdem dla zmarłego przed ośmiu laty kanadyjskiego piosenkarza i poety Leonarda Cohena o charakterystycznej niskiej barwie głosu) akustyczne wersje gwiazdy country Kacey Musgraves, co może zaskoczyć fanów osłuchanych z singlowymi hitami. Antonoff uczestniczył przy tworzeniu czterech utworów, które przemycają nieco stylu z twórczości koleżanki po fachu (i w życiu prywatnym) Taylor Swift. Najciekawiej z tej grupy wypada jednak trzyminutowy „Coincidence” – dzięki chórkom jest „nieprzypadkowo” najbardziej melodyjnym i najżywszym utworem w tej spokojniejszej części albumu, który spokojnie można uznać za jego „highlight”.

Druga, bardziej żywiołowa połowa płyty stara się składać różnorakie hołdy: czy to muzyce R&B lat 90. (jak oldschoolowe „Good Graces”, którego nie powstydziłaby się na własnym longplayu Ariana Grande, czy „Bed Chem” o najbardziej prowokującym seksualnie tytule), klimatowi lat 80. dzięki retro syntezatorom z singlowego „Please Please Please”, czy w końcu X muzie, której ślady znajdziemy także w tekstach. To do niej artystka nawiązuje w cukierkowym „Juno”, który swój tytuł zapożyczył od bohaterki filmu z 2007 roku z główną rolą Ellen Page (dziś Elliotem Page po korekcie płci) w roli nastolatki zmagającej się z nieplanowaną ciążą – Sabrina zwraca się w refrenie utworu do partnera w dość bezpośrednich i odważnych słowach fantazjując o byciu w błogosławionym stanie z ukochanym. Niezależnie od stylu każdego z tracków, wszystkie kompozycje łączy wspólny mianownik – dojrzałe teksty o sugestywnej i rozpalającej wyobraźnię tematyce nierzadko z niecenzuralnymi słowami, skierowane do doroślejszego odbiorcy, który dawno zapomniał o disnejowskim rozdziale w karierze dorosłej Carpenter. Na sam koniec otrzymujemy dwie ballady w minimalistycznych oprawach: „Lie To Girls” i „Don’t Smile”, które stanowią spokojne i ocierające się niemalże o ambient zwieńczenie albumu – ten ostatni to typowa „break up song” jednak z niesztampowym podejściem, parafrazującym słynne powiedzenie autora książek dla dzieci Theodora Seussa: „Nie płacz, gdy coś się skończyło. Uśmiechnij się, bo się przytrafiło”. Wiele z publikacji amerykańskiego pisarza przeszło już do kanonu literatury tego gatunku – czyżby Sabrina w ostatnich słowach na „Short n’ Sweet” chciała nam dać znać, że jej szósty krążek jest właśnie takim pretendentem do zaszczytnego miejsca w muzycznym kanonie? Zapewne pojawią się głosy niezadowolenia, ale jak śpiewa sama Brina: „Please, please, please, don’t prove I’m right”. A uciszając sceptyków, robi to bardzo przekonująco.


Na wersji deluxe Sabrina zdaje się jeszcze bardziej eksplorować styl country, czego zwiastunem był jej występ w „Tiny Desk” opisywany jako oda do tego gatunku muzyki. NPR Music od lat organizuje specjalne wydarzenia pod szyldem "Tiny Desk Concert", które polegają na daniu kameralnego występu – kontent cieszy się sporą popularnością, a większy rozgłos zyskał podczas trwania pandemii, kiedy to wydarzenie przekształciło się w domowe "Tiny Desk (Home) Concerts". Do tej pory w "Tiny Desk" udział wzięły takie gwiazdy jak Taylor Swift, Billie Eilish, Dua Lipa czy chociażby Olivia Rodrigo, a pod koniec zeszłego roku, przyszedł czas na Sabrinę Carpenter. Młoda piosenkarka wykonała serię swoich największych hitów w specjalnych, kameralnych aranżacjach, zakrawających o sznyt muzyki country: wybrzmiało między innymi viralowe "Espresso", "Taste", sensualne "Bed Chem", "Please Please Please" oraz "Juno", a pomiędzy wykonywanymi utworami, Brina podzieliła się przemyśleniami odnośnie piosenek i zadbała o dowcipną atmosferę koncertu ("It’s just Desk for me" – napisała na Instagramie, zabawnie usuwając przymiotnik "Tiny" z nazwy koncertu, podkreślając tym samym swój niski wzrost). Być może to dlatego zdecydowała się jeszcze raz nagrać jeden ze swoich zeszłorocznych hitów „Please Please Please” razem z prawdziwą ikoną country Dolly Parton, z którą notabene jest często porównywana. Nowemu nagraniu towarzyszy także nakręcony w Nashville teledysk w reżyserii Seana Price’a Williamsa i Sabriny, który zdaje się wypierać poprzedni klip z udziałem byłego już chłopaka artystki – Barry’ego Keoghana. Tę definitywnie zakończoną relację symbolizują także wizualne przesłanki na grafikach promujących najnowsze wydawnictwo – pomiędzy charakterystycznymi odciskami całusów na zdjęciu stylizowanym na kartkę wyrwaną z pamiętnika znajdziemy wielokrotnie przekreślone imię irlandzkiego aktora i gwiazdy „Saltburn”, mrocznej opowieści o pożądaniu w reżyserii Emerald Fennell.

Nieoczekiwany duet z Dolly Parton to jednak tylko jedna z wielu atrakcji, jaka czeka na fanów na rozszerzonej edycji albumu „Short n’ Sweet”, gdzie obok ukłonów w stronę country znajdziemy też pop w najczystszej postaci – to właśnie „15 Minutes” rozpoczyna sekcję utworów bonusowych i powoduje, że nasze nogi aż rwą się do tańca, ale uwagę słuchaczy powinien zwrócić także ironiczny tekst: nawiązując do związku frazeologicznego, który na nasz rodzimy język przetłumaczymy jako „5 minut sławy”, Sabrina daje nam znać, że stara się wykorzystać swój czas do granic możliwości. Nie bez powodu widzimy ją teraz dosłownie wszędzie: od zabawnego materiału dla magazynu Vogue, w którym Carpenter przybiera różne inkarnacje i przekonuje o swoim poczuciu humoru oraz ogromnym dystansie do siebie, poprzez monologi w jubileuszowym odcinku SNL z okazji 50-lecia show, a kończąc na brawurowym wystąpieniu podczas tegorocznej gali Grammy Awards w oldschoolowej, jazzowej odsłonie wyraźnie inspirując się retro estetyką, którą przesiąknięta była także jej ostatnia światowa trasa koncertowa. To podczas tego turnee mogliśmy po raz pierwszy usłyszeć hit „Busy Woman”, który nie znalazł się na pierwotnej trakcliście płyty i dostępny był tylko przez krótki czas jako utwór bonusowy na cyfrowej wersji albumu – po tym jak osiągnął zdumiewający sukces w mediach społecznościowych pomimo braku oficjalnej premiery, artystka zdecydowała się go wydać legalnie. Na sam koniec Sabrina proponuje „Couldn’t Make It Any Harder” odsłaniając stronę, której próżno szukać na podstawowej edycji – zarówno muzycznie, jak i tekstowo ukazując niepewność życiowych wyborów, z którymi możemy się sami utożsamić – oraz closer wydania deluxe „Bad Reviews”. W tym utrzymanym w stylu „Slim Pickins” zaledwie dwuminutowym tracku Brina ponownie podejmuje skomplikowany temat współczesnego randkowania, karcąc samą siebie za ignorowanie czerwonych flag i ostatecznie rozliczając się z burzliwej i toksycznej relacji.


WYDANIE CD DELUXE

Wersja deluxe albumu „Short n’ Sweet” została wyprodukowana przez jamajską firmę fonograficzną Island Records i jest dystrybuowana przez Universal Music Polska na CD w standardowym plastikowym pudełku typu „jewelcase” z nową okładką nawiązującą do grafiki z podstawowej edycji – alternatywne ujęcie już nie przypomina tak bardzo zdjęcia modelki Tiffany Collier dla francuskiej gazetki modowej Cosmopolitan wykonanego w 2015 roku przez Bruno Juminera. Do wydania został dołączony 24-stronicowy booklet z tekstami wszystkich piosenek, który jest chyba najpiękniej wydaną książeczką towarzyszącą cedetowi od lat, szczególnie w czasach gdy artyści wykazują bardziej minimalistyczne podejście do wzornictwa edycji fizycznych swoich dokonań – wkładka jest wypełniona kilkunastoma zdjęciami Sabriny w stylu współczesnej „pin-up girl” przywołującymi na myśl estetykę lat 60. ubiegłego wieku, a retro design wydawnictwa nawiązuje do projektu codziennych gazet, anonsów w czasopismach i reklam z magazynów z minionej epoki (to zapewne wpływ klimatu z teledysku do „Espresso”, który zainspirował także najnowszą trasę piosenkarki). Na samym końcu bookletu umieszczono informacje produkcyjne oraz notkę od artystki z podziękowaniami. Wersja rozszerzona książeczki zawiera 4 dodatkowe strony z tekstami bonusowych utworów, niepublikowane wcześniej zdjęcie z sesji zdjęciowej oraz reklamę edycji LP. Fakt istnienia wydania fizycznego na pewno docenią audiofile, gdyż płyta kompaktowa CD-Audio to standard bezstratnego cyfrowego zapisu dźwięku – dlatego też ten nośnik trwa w niezmienionej od czterdziestu lat formie do dziś, ciesząc uszy bardziej wymagających słuchaczy. Miłośnicy czarnych krążków powinni być także ukontentowani, gdyż reedycja została wydana również w wersji winylowej z pełną tracklistą znaną z cedeka. Żadne nowe wydanie nie zawiera natomiast piosenki „Needless To Say”, która wciąż pozostaje ekskluzywnym dodatkiem do edycji z unikatowym wariantem okładki o podnazwie „Moonlight” sprzedawanej w oficjalnym sklepie internetowym Sabriny.

PODSUMOWANIE

Chociaż piosenka „Espresso” stała się natychmiastowym wręcz hitem 2024 roku, to Sabrina Carpenter była przekonana, że jej przyszły singiel nie zyska popularności u progu lata – nic bardziej mylnego! Wypełniony pozytywną energią utwór stał się najczęściej odtwarzanym trackiem na Spotify, osiągając finalnie aż 1,6 miliarda odtworzeń, a BBC Radio 1 ogłosiło kawowy przebój piosenką zeszłego roku, potwierdzając stare powiedzenie, że co Cię nie zabije, to Cię wzmocni. Młoda gwiazdka postanowiła uczcić swoje dotychczasowe tryumfy rozszerzoną wersją albumu „Short n’ Sweet” z gościnnym udziałem Dolly Parton, który zapewnił jej sześć nominacji do Grammy – pierwszych w trwającej ponad dekadę karierze. W lutym Brina zabrała do domu dwie prestiżowe statuetki: za Najlepszy popowy album wokalny oraz za Najlepsze solowe wykonanie pop za singiel „Espresso”, dając jednocześnie porywający występ na scenie podczas ceremonii, a krytycy byli jednogłośni: jeśli Carpenter była już wschodzącą księżniczką popu przed tym wieczorem, to po debiucie na gali tylko umocniła swoją pozycję w monarchii gatunku. W niedawnej sesji zdjęciowej dla magazynu „Vogue” świeżo upieczona laureatka Grammy przeszła spektakularną metamorfozę pod czujnym okiem Stevena Meisela oddając hołd ikonicznemu wizerunkowi Madonny z okresu „Bedtime Story”, co od razu przykuło nie tylko uwagę fanów, ale i aprobatę samej królowej popu. Bez wątpienia jesteśmy świadkami narodzin gwiazdy, która zgrabnie wspinając się po drabinie sukcesu chce sięgnąć po ten najwyższy tytuł, a wszystko czego się dotknie po drodze zamienia się w szczere złoto – także jej najnowsze perfumy „Me Espresso” będące nawiązaniem do płci pięknej, przez którą mężczyzna nie może zasnąć wyprzedały się w kilka tygodni. Nic dziwnego, że podczas majowej Met Gali na czerwonym dywanie Sab wykorzystując charakterystyczne barwy napoju z kofeiną sama wyglądała jak świeżo zaparzona filiżanka mocnej kawy, zdającej się mówić wszystkim pretendentkom do popowego tronu: Teraz to ja jestem Espresso, a Ty pragnienie.

Recenzja powstała dzięki współpracy z księgarnią TaniaKsiążka.

Wydanie zakupicie w sklepie TaniaKsiążka w wersji CD oraz VINYL.
Zdj. Universal Music / Vogue