Marvel w orientalnym sosie [recenzja komiksu]
Arkadiusz Kajling | 24 dni temuŹródło: Filmosfera

Wszechświat MCU nieustannie się rozszerza, co miłośnicy opartego na komiksowych pierwowzorach uniwersum (wliczając także naszych rodzimych entuzjastów) dostrzegają już od jakiegoś czasu i zmiany te można zdecydowanie zaliczyć do pozytywów – latem zeszłego roku Marvel pod wodzą Disneya postanowił wykorzystać swoje znane marki i namieszać w oficjalnym panteonie herosów: najpierw otrzymaliśmy trzeciego „Deadpoola”, który odrodził nieco zapomniane środowisko superbohaterów 20th Century Studios serwując fanom liczne niespodzianki i gościnne występy od których niejednemu geekowi mocniej zabiło serce w jednej z najszybciej generujących milionowe przychody superprodukcji 2024 roku. Następnie bramy MCU przekroczył chyba najbardziej prominentny mieszkaniec Kaczogrodu, Sknerus McKwacz w „Dziesięciocentówce nieskończoności” stając do nierównej walki z mroczniejszą wersją samego siebie w historii od samego Jasona Aarona, etatowego scenarzysty Marvel Comics znanego z kreatywnych crossoverów. Każdy sympatyk MCU był przygotowany chyba na to, że w pewnym momencie w przyszłości zawitamy także do Kraju Kwitnącej Wiśni – pięć lat temu propozycja, by wtajemniczyć zachodnich czytelników w alternatywny świat Marvela silnie inspirowany folklorem Japonii została złożona mangace ukrywającej się pod pseudonimem Peach Momoko, inicjując tym samym autorski „momoko-verse”, który w kolejnych latach zaczął zwiększać swoją objętość sięgając przy tym po prestiżowe nagrody. Jak prezentuje się zatem jeden z najciekawszych eksperymentów Marvela ostatnich lat?
Przy tak ciekawym crossoverze warto poświęcić kilka słów na przedstawienie sylwetki mangaki, mimo niewielu dostępnych oficjalnie informacji na jej temat. Ukrywająca się pod pseudonimem Peach Momoko rysowniczka urodziła się w Japonii w rodzinie o artystycznych korzeniach – jej dziadek był malarzem i zapewne to po nim wnuczka odziedziczyła zdolności artystyczne tworząc pierwsze rysunki już w wieku kilku lat, rozwijając następnie swoje umiejętności podczas nauki w szkole i studiując w wolnym czasie twórczość innych artystów. Chociaż sama Momono twierdzi, że jej styl nie został zainspirowany żadnym konkretnym nurtem, czy stylistyką wybranych grafików komiksowych, to jednocześnie przyznaje, że wizualny charakter prac Atsushi Kaneko (jego dwa najgłośniejsze dzieła to „Bambi and Her Pink Gun” oraz „Soil”) zdecydował o jej ostatecznym wyborze kierunku studiów. Przez kilka lat brała udział w kilku grupowych wystawach w Ameryce, w tym w tworzeniu na żywo muralu w Peoples Art of Portland Gallery, czy europejskich galeriach jak Neue Slowenishe Kunst w Lipsku, co w końcu przełożyło się na oficjalny debiut drukiem – na przełomie 2013 i 2014 roku jej ilustracje pojawiły się w kilku edycjach magazynu „Girls and Corpses”, czyli komiksu utrzymanego w konwencji horroru stworzonego przez Roberta Stevena Rhine’a. To on przedstawił Momoko podczas jej pierwszego mangowego konwentu w 2015 roku Comikaze redaktorowi „Heavy Metal”, co zaowocowało udziałem młodej Japonki w ich rocznicowej wystawie, podczas której poznała m.in. Granta Morrisa z DC Comics.
To wówczas w życiu artystki pojawiły się pierwsze wątpliwości co do obranej drogi – chociaż tworzyła głownie czarno-białe ilustracje, równocześnie fascynowały ją malowane obrazy, czego skutkiem był wewnętrzne rozdarcie, które ostatecznie pokierowało Peach w stronę mangi. Chociaż jej wizualny styl często łączony jest z „bishojo” (pol. „piękna dziewczyna”), to Momoko używa żeńskich protagonistek do ukazania różnych aspektów kobiecości, wydobywając ze swoich rysunkowych heroin nierzadko kontrastujące z ich wizerunkiem cechy – ta stylistyka wykrystalizowała się podczas jej pracy w piśmie dla dorosłych czytelników przy tworzeniu bohaterek w erotycznych pozach, które zdobiły sekcję horoskopów: to wtedy Momoko zauważyła, że jej postacie zdają się przekazywać pewność siebie i siłę charakteru, mimo sugestywnych ustawień ciała. Punktem zwrotnym w karierze obiecującej mangaki był angaż w wydawnictwie Marvel Comics dzięki pomocy jej częstego współpracownika Adi Granova, kojarzonego głównie z pracami dotyczącymi komiksowego „Iron Mana” i późniejszymi szkicami koncepcyjnymi do jego filmowego odpowiednika z Robertem Downey Jr. Początkowa działalność Momoko u superbohaterskiego wydawcy to projekty okładek i kolekcjonerskich kart, jednak nie trzeba było długo czekać na przełom – pod koniec 2020 roku Peach podpisała ekskluzywny kontrakt, mający za zadanie wspierać młodych rysowników w branży, czego owocem są „Dni demonów”, czyli reimaginacja przygód herosów z panteonu MCU w przesiąkniętym japońskim folklorem świecie.
Już od dzieciństwa małą Momoko fascynowała nostalgia za Japonią z przeszłych lat i sztuka rysunku z lat 80. ubiegłego wieku, których odbicie znalazła w animowanych produkcjach ze Studia Ghibli, gdzie baśniowe światy czerpiąc garściami z regionalnych tradycji i prastarych religii podkreślały związek z żywą przyrodą. W kulturze Kraju Kwitnącej Wiśni kontakt ze środowiskiem naturalnym ma znacznie głębsze znaczenie, niż w cywilizacji europejskiej, a dawne wierzenia, że natura jest siedzibą bogów pozostały w japońskiej kulturze do dziś. Barwny świat pierwotnych, często lokalnych i ludowych wierzeń Japonii to rzeczywistość, w którą wkraczamy oglądając liczne animowane produkcje ze Studia Ghibli, takie jak „Szopy w natarciu” od Isao Takahaty opowiadające o grupie jenotów walczących o przetrwanie, czyli magicznych stworzeniach zaliczanych do grupy demonów z powodu swojej umiejętności przeobrażania się w dowolny obiekt, czy „Księżniczka Mononoke” z silnym motywem odwetu przyrody na ludzkim świecie z leśnymi bóstwami gotowymi użyć swych śmiercionośnych właściwości, by chronić las i ich mieszkańców. W tym drugim filmie w reżyserii Hayao Miyazakiego da się zauważyć inne zagadnienie, do którego legendarny filmowiec często sięga w swoich dziełach – jedności sił wyższych i otoczenia. Jest to ideologia bliska mistyce „shinto” z masą bóstw „kami”, w której fundamentalną rolę pełni flora jako metafora łączności pomiędzy naturą (przeszłością), a ludźmi (teraźniejszością) bez rozgraniczenia pomiędzy światem żywych i zmarłych, sacrum i profanum.
Wydana oryginalnie kilka lat temu w pięciu częściach historia wykorzystuje ludowe podania i wierzenia (m.in. o mitycznym generale Shuten-doji zabitym przez samuraja Minamoto no Yorimitsu), by stworzyć zupełnie nową mitologię zainspirowaną bohaterami Marvela – w pierwszej części poznajemy Sai, która razem ze swoim wilczym kompanem musi stawić czoła wrogom o nadprzyrodzonej mocy zagrażającym mieszkańcom wioski u podnóża góry Kirisaki. Dawno temu ludzie i potężne duchy oni żyli ze sobą w zgodzie, jednak z czasem ci pierwsi ulegli chciwości i zagarnęli dzikie ostępy, w których mieszkały „oni”. Głodne duchy wypowiedziały ludzkości wojnę i zmieniły się w stwory z koszmarów. Historia Sai to w rzeczywistości legenda, którą w kolejnym rozdziale poznaje Mariko Yashida – nastolatka ze współczesnej Japonii, do której echa tej prastarej opowieści powracają w niepokojących snach. Dręczona tajemniczymi głosami dziewczyna i uzbrojona w nóż tanto oraz czerwoną zbroję swojej zmarłej tragicznie matki wyrusza w niezwykłą podróż na legendarną górę Kirisaki, by poznać tajemnicę swojej rodziny. Jej droga prowadzi przez pogrążone we mgle lasy, w których czają się groźne stwory z najmroczniejszych baśni: zmiennokształtna kobieta o błękitnej skórze, zielony olbrzym o nadludzkiej sile, bogini wiatru i bóg gromu szukający sposobności do spłaty honorowego długu, a także srebrna wojowniczka, która najbardziej na świecie pragnie krwi Mariko. Wkrótce dziewczyna odkryje w sobie moce przodków i nauczy się z nich korzystać, zanim stanie twarzą w twarz ze swoją zaginioną siostrą…
„Dni demonów” to pozycja, która od razu przenosi czytelnika w magiczną rzeczywistość dzięki wizualnemu stylowi rodem z kultowego studia Ghibli, a inspiracje jego licznymi animowanymi produkcjami są widoczne praktycznie na każdej stronie komiksu, choć wprawne oko doszuka się także nawiązań do filmowych dzieł Akiry Kurosawy – w swoim osiemdziesięcioośmioletnim życiu uznany japoński reżyser z rodziny mającej samurajskie korzenie nakręcił mnóstwo filmów, które zapisały się w kinematografii wprowadzając masę pionierskich środków prowadzenia narracji i opowiadania historii za pomocą ruchów i obrazów: dynamicznie poruszające się środowisko naturalne, ekspresyjne gesty aktorów, kompozycje szerokich kadrów i gra cieniem odcisnęły swoje piętno na takich projektach, jak „Rashomon”, czy „Siedmiu samurajów”. Być może wielu odbiorców sięgnie po komiks Peach Momoko właśnie z powodu artystycznego kierunku obranego przez mangakę: pomimo swojej prostoty w designie postaci, czy tłach, rysunki oparte są w dużym stopniu na bajkowej atmosferze uzyskanej za pomocą akwarelowych ilustracji i przemyślanie zagospodarowanych kadrów na kartach. Doskonale widać, że Momoko nie potrzebuje słów do prowadzenia narracji i woli wyrażać emocje obrazem, bawiąc się jego skalą – w sekwencjach akcji nie tylko nie stroni od przemocy i często ukazuje zarówno sceny z rozlewem krwi, jak i jej rytualnym piciem, natomiast w spokojniejszych momentach stara się przekonać czytelnika o swojej miłości do piękna i siły natury, w której od zarania dziejów kryła się cząstka magii.
WYDANIE KSIĄŻKOWE
Komiks „Dni demonów” został wydany w naszym kraju nad Wisłą przez wydawnictwo Egmont Polska w powiększonym formacie na 216 stronach, który pozwala w pełni docenić delikatne akwarelowe ilustracje, z których słynie mangaka – wolumin o wymiarach ok. 22,5 na 34 centymetry i grubości ok. 2 cm wydano w twardej oprawie z licznymi tłoczeniami na okładce, a cała pozycja na żywo prezentuje się całkiem majestatycznie, szczególnie w porównaniu z mniejszymi i cieńszymi publikacjami. Oprócz samej powieści graficznej znajdziemy też katalog bohaterów z krótką charakterystyką poszczególnych postaci, którym towarzyszą szkice zwracające uwagę na detale projektów, a także informacje wyjaśniające w skrócie mitologię bliskiego wschodu. Warto wspomnieć, że znana z serii od Critical Role pt. „Vox Machina” i zdobywczyni nagrody GLAAD Ariana Maher stworzyła oryginalną czcionkę, a Zack Davisson przełożył tekst na język angielski – ten amerykański badacz japońskiego folkloru przez kilka lat mieszkał w Japonii, a zagadnieniu „yurei” (cierpiących, bądź złośliwych duchów) poświęcił nawet swoją pracę magisterską, co czyni jego wkład tym bardziej cenny (jego artykuły na temat nadprzyrodzonych istot możemy znaleźć w takich czasopismach, jak „Japanzine”, „Metropolis”, czy „Weird Tales Magazine”). Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w zeszytach „Demon Days: X-Men”, „Demon Days: Mariko”, „Demon Days: Cursed Web”, „Demon Days: Rising Storm”, „Demon Days: Blood Feud”, „King in Black” #4 i „Elektra: Black, White & Blood” #4, a następnie zebrane w albumie „Demon Days Treasury Edition”.
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 07.05.25
Wymiary: 22,5 x 34 x 2 cm
Oprawa: twarda
Stron: 216
PODSUMOWANIE
Przez wieki zbiór tradycyjnych mitów, legend i ludowych opowieści z Kraju Kwitnącej Wiśni, stanowiących podstawę religii shinto miał ogromny wpływ na kształtowanie się i rozwój japońskiej kultury, a wiele motywów pochodzących ze wschodniej mitologii, jak magiczne zwierzęta, demony i duchy jest wciąż żywych i można je znaleźć w dzisiejszych mangach i anime. Nie powinien więc dziwić fakt, że współczesne uniwersum superbohaterów upomniało się o ten barwny, przesiąknięty regionalnymi kontekstami świat zapraszając do współpracy jedną z najbardziej wybitnych artystek. Peach Momoko już wcześniej wzięła udział w akcji, która miała na celu stworzenie kart kolekcjonerskich Marvel Anime i Marvel Annual dla firmy Upper Deck – inicjatywa ta cieszyła się tak dużą popularnością, że Dom Pomysłów postanowił raz jeszcze powrócić do tej konwencji. Ceniona w brażny rysowniczka wzięła na warsztat tak charakterystyczne postaci ze świata MCU, jak Wolverine, Kapitan Marvel, Zielony Goblin, czy Daredevil, a w 2025 roku po raz kolejny stworzyła piękną serię okładek dla wydawnictwa, na których kultowi i mniej znani superherosi noszą kimona, czyli elegancki tradycyjny strój z Japonii, a wśród nich znajdziemy między innymi Scarlet Witch, Storma, czy nawet Venoma. Mangaka tak opisała swoje najnowsze dzieła: „Kiedy rysowałam Marvela w kimonach, chciałam, żeby ludzie po prostu cieszyli się widokiem bohaterów noszących je jako element mody. Nie chciałam trzymać się tylko tradycyjnego i formalnego wizerunku, więc starałam się wydobyć indywidualność każdego superbohatera i zdecydowała się na swobodny styl. Ogólny design jest prosty, ale mam nadzieję, że czytelnicy będą mogli poczuć wabi-sabi na każdej z tych okładek”. Pierwszy tom baśniowej sagi z Momokowersum, czyli alternatywnego świata MCU inspirowanego japońskim folklorem próbuje całkiem udanie zjednoczyć fanów komiksu amerykańskiego i japońskiego, proponując każdej z tych grup nową i cenną perspektywę w postrzeganiu opowieści graficznej, a przy tym masę nawiązań dla obeznanych w temacie: zarówno mitologii Japonii, jak i uniwersum Marvela.
Recenzja powstała dzięki współpracy z wydawnictwem Egmont.
Recenzowany komiks zakupicie w sklepie TUTAJ.
Zdj. Egmont
