Jerzy Kucia – animacja myśli. 80. urodziny wybitnego artysty
Ewa Balana | 2022-01-14Źródło: Informacja prasowa, fot. T. Korczyński
Jerzy Kucia, jeden z najwybitniejszych artystów w dziejach nie tylko polskiej, ale i światowej animacji, wspaniały pedagog, a także aktywny działacz Stowarzyszenia Filmowców Polskich, aktualnie pełniący funkcję przewodniczącego Sekcji Filmu Animowanego, 14 stycznia kończy 80 lat.

Jerzy Kucia
urodził się 14 stycznia 1942 roku w Sołtysach koło Wielunia. Całe swe zawodowe życie związał z Krakowem, gdzie w 1967 roku ukończył Wydział Malarstwa i Grafiki Akademii Sztuk Pięknych. Tam uczył się animacji, w pionierskiej na naszym rynku Pracowni Filmu Animowanego, którą od 1981 roku – przez trzy dekady – osobiście kierował. Działalność edukacyjną prowadzi od lat także poza uczelnią, w tym roku odbędzie się w Lanckoronie trzydziesta już edycja jego autorskich Międzynarodowych Warsztatów Filmu Animowanego.

W 1970 roku Kucia związał się ze Studiem Filmów Animowanych w Krakowie, gdzie przed półwieczem zadebiutował filmem „Powrót”. Szybko został jego liderem, realizując wiele wspaniałych filmów, które przyniosły mu istną lawinę prestiżowych nagród, m.in. w Annecy, Chicago, Espinho, Grenoble, Huesca, Melbourne, Oberhausen, Toronto, Warnie i Krakowie. W 2009 roku został uhonorowany Nagrodą Smoka Smoków na Krakowskim Festiwalu Filmowym, trzy lata później Nagrodą Stowarzyszenia Filmowców Polskich za całokształt osiągnięć artystycznych, a w 2015 roku – Nagrodą ASIFA (Association Internationale du Film d’Animation) za osiągnięcia i dokonania życia. Warto dodać, że w latach 1994-1997 pełnił funkcję wiceprezydenta ASIFA.

Studio Filmów Animowanych w Krakowie, z którym Kucia był związany ponad dwadzieścia lat, zajmowało niezwykle ważne miejsce na mapie nie tylko polskiej, ale i światowej animacji. Powstawały w nim niemal wyłącznie filmy autorskie, które w blisko 30-letniej historii Studia przyniosły swoim twórcom ponad 130 nagród i wyróżnień na międzynarodowych i krajowych festiwalach (duży w tym udział Kuci). Na początku nowego wieku SFA – w wyniku transformacji ustrojowej – rzucone w wir gospodarki rynkowej, musiało zaprzestać swej działalności. Kucia nie czekał na upadek Studia, usamodzielnił się produkcyjnie znacznie wcześniej. Już w realizowanym w 1992 roku w Studiu filmie „Przez pole” pełnił rolę współproducenta. Samodzielnie wyprodukował swoje kolejne filmy: „Strojenie instrumentów” (2000) i „Fugę na wiolonczelę, trąbkę i pejzaż” (2014). Kolejne dzieła też zdobyły wiele cennych nagród, m.in. na festiwalach w Dreźnie, Hiroszimie, Huesca, Kijowie, Korfu, Lipsku, Montrealu, Ottawie, Szanghaju i Krakowie.

Poza perfekcją w obrazie krakowski artysta podczas pracy nad filmem dużo uwagi poświęca zakomponowaniu ścieżki dźwiękowej; muzyka, szmery, strzępki słów, dramaturgicznie użyte momenty ciszy sprawiają, że warstwa dźwiękowa, w pełni zespolona z wizualną, poszerza ją często o tzw. przestrzeń pozakadrową. Wszystkie jego filmy pochodzą z jednego pnia, jeden wynika z drugiego. Ta uwaga dotyczy zarówno ścieżki obrazowej, jak i dźwiękowej.

Tak było od samego początku. Debiutancki „Powrót” (1972) to przejmująca wędrówka do krainy dzieciństwa, do której Kucia będzie – w późniejszych filmach – często powracał. „Gdy byłem studentem Akademii Sztuk Pięknych, chciałem zostać malarzem, nigdy nie myślałem, że będę zajmował się filmem. Stało się to przez przypadek, przejściowo zajmowałem się grafiką i trafiłem do Pracowni Filmu Animowanego” – wspominał w programie telewizyjnym Jerzego Kapuścińskiego „Inne Kino”. I dodawał, że w malarstwie nie mógł jednak wprost wypowiadać się o człowieku, o jego psychologii i emocjach. Właśnie z tych dążeń zrodził się „Powrót”, który razem z późniejszymi filmami Kuci„Winda” (1973) i „Krąg” (1978) – tworzy charakterystyczny tryptyk, gdzie krakowski artysta wykorzystuje trzy rodzaje ruchu: poziomy, pionowy i po okręgu, by dzięki nim odbywać swe kolejne „wewnętrzne” wędrówki.

Motywem, do którego często powraca, jest – pojawiająca się niezwykle wyraziście w „Kręgu” – opozycja pomiędzy naturą a cywilizacją, udanie kontynuowana we wspaniałej „Paradzie” (1986), w której pora żniw przywołuje czas dawno miniony, rodzi refleksje i wspomnienia, oraz w „Przez pole” (1992), poetyckiej impresji o przemijaniu, gdzie wędrówce przez rozległe przestrzenie towarzyszą obrazy minionych zdarzeń, bliskich ludzi, marzeń. Wcześniejsze „Odpryski” (1984) to z kolei przejmujące studium ludzkiej samotności oraz dotkliwości przemijania. Czas teraźniejszy miesza się z przeszłym, tryb oznajmujący z przypuszczającym, rzeczywistość z wyobrażeniem. Pojawiają się stałe elementy znane z wcześniejszych filmów Jerzego Kuci: krople kapiącej wody, przelatujące owady, jadący pociąg, koliste refleksy rozchodzące się po wodzie... A wszystko sfotografowane w ciemnej, migotliwej tonacji, nerwowym montażu. Dobiegają strzępki muzyki mieszające się z odgłosami dnia codziennego. Ten film to niezwykle ekspresyjna, poetycka impresja na temat upływającego czasu, procesu starzenia się, „odnawiania” swej egzystencji poprzez wracanie do zdarzeń minionych.

Te motywy, i tę poetykę, pogłębia w ostatnich filmach, moim zdaniem najlepszych, prawdziwych arcydziełach – „Strojeniu instrumentów” (2000) i „Fudze na wiolonczelę, trąbkę i pejzaż” (2014). W tej pierwszej przejmującej opowieści obrazowo-dźwiękowej artysta „nastroił instrumenty”, by w tej drugiej mógł popłynąć pełnym głosem krystaliczny, bez żadnego fałszywego dźwięku, fantastyczny koncert. Ten film to „The best of Jerzy Kucia…” – skomentował go po premierowym pokazie jeden z młodych fanów jego twórczości. I trafił w dziesiątkę.

Prawie wszystkie filmy Kuci mają impresyjną formę. Pewien wyjątek, ale potwierdzający regułę, stanowią „Refleksy” (1976), w których przedstawiona jest wyrazista fabuła, oparta na montażu przyczynowo-skutkowym. Pozostałe jego animacje pozbawione są akcji w tradycyjnym rozumieniu tego terminu. To kino filozoficznej refleksji, wnikające w obszary do tej pory niepenetrowane przez animację, jakim jest świat przeżyć wewnętrznych człowieka. Logikę następstw zdarzeń zastępuje artysta często logiką pamięci. To swoiste dokumenty ludzkiego wnętrza. „Logika skojarzeń, przeżyć, emocji jest w moich filmach ważniejsza od logiki faktów” – stwierdził reżyser w rozmowie z prof. Marcinem Giżyckim na łamach „Kina” (nr 4/2001).

Kino Jerzego Kuci, jednego z najoryginalniejszych mistrzów światowej animacji, ma w sobie pewną ambiwalencję – jest ascetyczne, a zarazem niezwykle gęste, przepełnione emocjami, ale także intelektualną zadumą, nieraz pełne ekspresji, nieraz zwalniające czy wręcz zatrzymane w kadrze, budujące z rekwizytów otaczającej rzeczywistości wewnętrzny świat swego bohatera. Człowieka.