duża fotografia filmu Śmierć na Nilu
Miniatura plakatu filmu Śmierć na Nilu

Śmierć na Nilu

Death on the Nile

2022 | USA | Kryminał, Dramat, Mystery | 127 min

Żar tropików [recenzja Blu-ray]

Arkadiusz Kajling | 01-08-2022
Film „Śmierć na Nilu” nie miał łatwej drogi na srebrny ekran – pierwotnie sequel do „Morderstwa w Orient Expressie” miał zadebiutować na ekranach kin w grudniu 2019 roku, jednak z powodu problemów produkcyjnych premierę przesunięto na październik 2020 roku, którą następnie z powodu pandemii koronawirusa przesunięto kilka razy aż do grudnia 2020, kiedy to Disney zdecydował o całkowitym usunięciu filmu ze swojego kalendarza nadchodzących premier kinowych. Niedługo jednak musieliśmy czekać w niepewności, gdyż już miesiąc po tej decyzji wyznaczono nową datę wydarzenia – 17. września 2021 roku. I ten termin nie utrzymał się zbyt długo, a wpływ na to miały zapewne oskarżenia wysunięte w stosunku do jednego z aktorów, tak więc nie pozostawało nic innego jak kolejny raz wyznaczyć ultymatywną datę premiery kinowej, licząc, że publika zapomni o skandalu. Ostatecznie zmęczeni osiemnastomiesięczną kampanią reklamową kinomani chyba raczej zapomnieli o samym filmie, gdyż produkcja nie zdołała pobić świetnego wyniku w box office’ie swojego poprzednika, a same gwiazdy (w tym Gal Gadot) nie paliły się do promocji, więc „Śmierć…” przepłynęła przez kina cicho, niczym statek wycieczkowy SS Karnak po Nilu, spuszczając na film kurtynę milczenia. Premiera filmu na Blu-ray w wakacyjnym okresie sprzyja jednak ponownemu spojrzeniu za kurtynę, wartym doświadczenia go na własnej skórze w całej swej spektakularnej okazałości.

Film rozpoczyna czarno-biała retrospekcja z okresu I Wojny Światowej – poznajemy młodego Herculesa Poirot, który zaangażowany jest w obmyślanie planu mającego na celu posunięcie naprzód belgijskich oddziałów wojskowych. Mężczyzna zostaje jednak ranny i okaleczony trafia do szpitala, w którym pracuje jego narzeczona Katherine. Kobieta doradza młodemu detektywowi, by zapuścił wąsy, by ukryć blizny na twarzy. Jakiś czas później, w 1937 roku Hercules Poirot przebywa w londyńskim barze, w którym bawi się też Jaqueline „Jackie” de Bellefort ze swoim narzeczonym Simonem Doylem – to właśnie wtedy znienacka przybywa młoda milionerka Linnet Ridgeway, a prywatnie koleżanka Jackie. Kobiety ustalają, że Simon podejmie pracę u bogatej przyjaciółki, jednak już od samego początku widać, że między tą dwójką coś zaczyna iskrzyć od pierwszego spotkania. Sześć tygodni później belgijski detektyw odpoczywa w Egipcie, gdzie spotyka swojego przyjaciela Bouca i przyjmuje zaproszenie na ślub młodej pary, który nieoczekiwanie zjawiła się w hotelu – świeżo upieczonymi małżonkami są Simon Doyle oraz Linnet Ridgewood-Doyle… Wszyscy towarzyszą im w ich podróży poślubnej, jednak panna młoda ma szczególną prośbę do Poirota – prosi go o pomoc i ochronę przed Jackie, która prześladuje swoją byłą przyjaciółkę. Gdy wszyscy wsiadają na statek wycieczkowy SS Karnak w podróż po Nilu, Linnet i Simonowi zdaje się, że udało im się w końcu przechytrzyć i zgubić ich prześladowczynię. Jednak wkrótce dochodzi do morderstwa Pani Doyle, które tylko potwierdza jej wcześniejsze obawy, a każdy z gości weselnych zdaje się mieć równie dobry powód, co Jackie, by wysłać bogatą spadkobierczynię na tamten świat…

„Śmierć na Nilu” to adaptacja powieści Agathy Christie (wydanej po raz pierwszy w druku w 1937 roku), po której książki sięgali na przestrzeni lat niezliczeni twórcy. Najsłynniejsza filmowa ekranizacja kryminału została stworzona przez Johna Guillermina w 1978 roku, a w obsadzie znalazła się plejada gwiazd: Mia Farrow, Maggie Smith, Angela Lansbury, Bette Davies i Jane Birkin, a pamiętliwą rolę przenikliwego detektywa stworzył wówczas Peter Ustinov. Doskonale pamiętam gdy w dzieciństwie sam zachwyciłem się tym obrazem, a scena rozwiązania zagadki była katowana przeze mnie na kasecie VHS, aż do zdarcia taśmy (sic!). Z tym większym napięciem wyczekiwałem najnowszej wersji, a będąc świeżo po seansie świetnie przyjętego „Morderstwie w Orient Expressie” mój apetyt rósł wraz z kolejnymi doniesieniami z planu i materiałami promocyjnymi. Za reżyserię ponownie miał odpowiadać Kenneth Branagh, znany z przekładów dzieł Szekspira na język filmu. Fanom Disneya jego nazwisko też nie powinno być obce, wszak ten brytyjski aktor i filmowiec dał nam „Kopciuszka” z 2015 roku – personalnie jest to mój ulubiony film live-action z wytwórni Myszki Miki, z pięknie zagospodarowanymi szerokimi kadrami i długimi, niespiesznymi ujęciami. Ten charakterystyczny styl Branagha jest obecny w jego najnowszej produkcji, więc fani epickich widoków będą nad wyraz ukontentowani. Największe wrażenie zrobiło na mnie pierwsze ujęcie świątyni w Abu Simbel – najpierw widzimy wszystkich wycieczkowiczów gromadzących się na pokładzie, by podziwiać starożytne ruiny, następnie kamera niespiesznie wędruje po budzących respekt skalnych pomnikach świątyni Ramzesa II, przyprawiając nas tym samym o dreszcze i wprowadzając atmosferę niepokoju. Kultura starożytna wzbudza podziw tym bardziej, jeśli zestawimy ją ze stylem art deco, który ponownie został zachowany – geometryczna architektura, jasne kolory garderoby i precyzyjnie wykonana porcelana znakomicie kontrastują z pokrytym kurzem i tajemnicą światem, który przeminął. SS Karnak wydaje się wręcz idealnym azylem, jednak to tylko pozory – mimo, iż statek wyposażony jest w wiele widokowych okien to sprawia on wrażenie pływającej klatki, w której detektyw zagania podejrzanych w róg, a kamera próbuje to uchwycić. Reżyser często koncentruje się na konkretnej postaci, czy przedmiocie, pozwalając skupić na nim całą naszą uwagę poprzez wycentrowanie go w kadrze – w ten sposób poznajemy Linnet, czy wspomniany statek wycieczkowy Karnak z ujęciem od dołu, które ukazuje cały jego majestat. Innym ciekawym zabiegiem jest podążanie kamery za bohaterem zamiast naprzemiennych ujęć widocznym podczas przesłuchania Euphemii, gdy kamera przesuwa się od jednej postaci do drugiej i z powrotem – przypomina to rozgrywkę w tenisa pomiędzy dwoma doświadczonymi graczami, czy nawet aktorami grającymi w spektaklu. Cały zresztą obraz ma w sobie zdecydowanie więcej z teatralności, niż jego poprzednia część z pięknym zakończeniem, gdy Salome Otterbourne wykonuje jazzowy utwór na scenie, a światła reflektorów gasną jeden po drugim sygnalizując, że sztuka dobiegła końca.

W tym miejscu warto nagrodzić gromkimi oklaskami aktorów, którzy znakomicie wypadli w swoich rolach – Kenneth Branagh to klasa sama w sobie i jego gra zawsze sprawia mi ogromną przyjemność, Annette Bening gra nową postać, więc jej bohaterka wnosi bryzę świeżości, nie przeszkadzał mi nawet Russell Brand, którego na początku nie mogłem rozpoznać. Nie da się ukryć, że w nowej wersji „Śmierci na Nilu” większą uwagę skupia na sobie odtwórczyni roli Linnet, niż Jackie – w filmie z 1978 to Mia Farrow fascynowała widza, natomiast wersja z 2022 jest bardziej skoncentrowana na Gal Gadot. W jednej ze scen aktorka pozuje jako Kleopatra, przyciągając wzrok wszystkich dookoła, którzy oniemieni zastanawiają się czy to żywa inkarnacja ostatniej królowej Egiptu, czy tylko pustynny miraż wywołany czynnikami atmosferycznymi. Za muzykę odpowiada Patrick Doyle, czyli długoletni przyjaciel reżysera, który stworzył  ścieżki dźwiękowe do wielu z dzieł Branagha. Brytyjski kompozytor wplata zdecydowanie więcej tajemnicy i niepokoju do ilustracji muzycznej, niż w przypadku „Morderstwa…”, a słychać to już w pierwszym utworze „The Trenches” i otwierającej film czarno-białej retrospekcji młodego detektywa. Epickość i rozmach wybrzmiewają w „The Pyramids” i „Abu Simbel”, których nawet w oderwaniu od filmu słucha się z ciekawością, a strach i niepewność można rozpoznać w „Someone is Dead” – od tego momentu wyraźnie daje się odczuć narastającą atmosferę suspensu, a ścieżka „One Final Interview” dobrze to oddaje. Soundtrack świetnie oddaje ciężki klimat obrazu, jednak zabrakło mi wyraźnego i charakterystycznego tematu głównego oraz piosenki oryginalnej, które obecne były przy poprzednich produkcjach, dzięki czemu muzyka filmowa pozostawała w głowie długo po seansie.

WYDANIE BLU-RAY

Obraz na płycie zapisano w formacie 2.39:1, dzięki czemu widowiskowe sceny wyglądają jeszcze bardziej spektakularnie, a wolne i długie ujęcia – m.in. wycieczka po Nilu, zwiedzanie starożytnych ruin, czy krajobrazy obserwowane z pokładu statku – przypominają czasem filmy przyrodnicze i dokumentalne. Tonacja została utrzymana w jasnych odcieniach beżu, żółci i zieleni, dzięki czemu wydaje się bardziej naturalna, czy wręcz organiczna w stosunku do zimnych i zgaszonych kolorów filmu z 2017 roku. Również wyraźna i widoczna jest tekstura lekkich kostiumów, noszonych przez bohaterów – praktycznie czujemy jedwab i len delikatnie muskające skórę, czy ciężar kunsztownej biżuterii Kleopatry noszonej przez Linnet. Oryginalna ścieżka dźwiękowa została zapisana w formacie DTS-HD 7.1, natomiast polska wersja lektorska w formacie Dolby Digital 5.1 – nie będę ukrywać, że wersja angielska robi większe wrażenie, imponując głębią dźwięku w scenach muzycznych w klubie oraz z udziałem muzyki Patricka Doyla, dialogi natomiast są czyste i wyraźnie słyszalne zarówno w pomieszczeniach, jak i scenach plenerowych.

Na dysku Blu-ray oprócz filmu umieszczono materiały dodatkowe i ponownie są to bonus dostępne również na światowych edycjach filmu, trwając ok. 50 minut. Pierwszym z nich jest „Śmierć na Nilu: od powieści do filmu” (15:30), który jest standardowym making-of’em, który skupia się na adaptacji klasycznego kryminału; w materiale zobaczymy wiele klipów spoza kadru wraz z komentarzami reżysera Kennetha Branagha oraz autora scenariusza Michaela Greena. Następnym bonusem w kolejce jest „Agatha Christie: Podróżowanie może być zabójcze” (5:53), czyli krótki filmik w którym m.in. Dr. John Curran odpowiedzialny za dzienniki królowej kryminałów oraz pisarka Sophie Hannah i aktorzy opowiadają o swoich odczuciach związanych z powieścią oraz przedstawiają pewne fakty i fotografie z życia Agathy Christie. Interesującym dokumentem jest na pewno „Budowanie świata nad Nilem” (11:01), który skupia się na wizualnym aspekcie filmu, będącym jedną z zalet filmu, natomiast „Branagh/Poirot” (5:36) to krótkie wideo, w którym aktorka Gal Gadot oraz producentka Judy Hofflund nie szczędzą pochwał pod adresem Kennetha Branagha, wychwalając jego zdolności reżyserskie oraz aktorskie. Sekcję materiałów dodatkowych zamykają  „Sceny niewykorzystane” (10:45), czyli kolekcję ośmiu scen, które wypadły z ostatecznej wersji filmu. Mimo, iż nie wnoszą one nic nowego do finalnego obrazu, to trochę szkoda krótkiej sceny ukazującej zamiłowanie słynnego detektywa do symetrii. Menu główne jest nieruchome i dostępne w języku polskim.

„Śmierć na Nilu” jest doskonałym przykładem na to, że mistrzyni kryminałów do dziś inspiruje kolejne pokolenia twórców. Najnowsza adaptacja Kennetha Branagha dodaje kilka nowych aspektów, zagłębiając się nieco w przeszłość słynnego detektywa, doskonale balansując między dwoma światami, będąc jednocześnie świeżym doznaniem i oddając hołd dla poprzednich ekranizacji, jak i samej klasycznej powieści. Koncertowa gra aktorska, zapierające dech w piersiach widoki i kunszt reżyserski słynnego filmowca zapewniają nam świetną wakacyjną rozrywkę, a bogate materiały dodatkowe pozwolą nam zagłębić się w filmowy świat jak nigdy dotąd, zachęcając wielu z nas do rewizyty klasyki kryminału w wersji papierowej.

Recenzja powstała dzięki współpracy z Galapagos – dystrybutorem filmu na Blu-ray.




Reżyseria
Dystrybutor
Disney
Premiera
11-02-2022 (Polska)
09-02-2022 (Świat)
4,0
Ocena filmu
głosów: 1
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Radosław Sztaba
Arkadiusz Chorób