Miniatura plakatu filmu Celina i Julia odpływają

Celina i Julia odpływają

Céline et Julie vont en bateau

1974 | Francja | Komedia, Dramat, Fantasy, Mystery | 190 min

Cukierkami w żagle

Damian Kieszek | 10-05-2022
Julie siedzi na ławce w parku, butem kreśli dziwne symbole w żwirze, a w rękach trzyma czerwoną książkę o magii. Po chwili krzykliwie ubrana Céline przechodzi niedaleko niej, gubiąc, może trochę specjalnie, coraz to kolejne rzeczy, jakby przed czymś uciekała. Ta pierwsza podąży za tą drugą, co będzie początkiem niesamowitej letniej przygody i zagadki dosłownie na pograniczu jawy i snu – dziwnie się już zaczyna, a to może najzwyklejszy fragment całego filmu.

Rivette’owi nigdzie się nie spieszy i swoją opowieść rozwija w rytmie leniwego czerwcowego zefiru. Między kobietami nawiązuje się przyjaźń, co jest ograniem motywu fascynacji nieuchwytnymi w rzeczywistości nieznajomymi z ulicy. Tutaj fantazja spełnia się i przynosi wiele zabawnych, ekscentrycznych sytuacji. Zupełnie jakby bohaterki żyły ciągle w świecie dzieciństwa, który wypełniony jest grymasami, nieprzyzwoicie bujnym, wręcz przedszkolnym poziomem zmyślania, absurdalnymi historyjkami (tutejsze safari pod prysznicem to może opus magnum tego gatunku), gierkami słownymi i nagłymi przypływami chaotycznej energii.

Im dalej, tym bardziej centralny będzie wątek magiczny. Z początku jedynie hobby Julie (gra również w tarota ze współpracowniczką z biblioteki), stanie się wkrótce coraz bardziej absorbującą płaszczyzną wraz z tajemnicą pewnego starego, opuszczonego (ale czy na pewno?) domu na uboczu. Trop horrorowy może być nieco mylący, zdecydowanie więcej będzie tu gry oniryczną i umiarkowanie fantastyczną metanarracją. Przyjaciółki odkryją zaskakujące powiązania między sobą, które w enigmatyczny sposób doprowadzą je do wrót skomplikowanej intrygi zamkniętej w owej odrealnionej posiadłości.

Reżyser w niezwykle kreatywny i niekonwencjonalny sposób ukazuje rosnącą siłę innego wymiaru – z początku rzuca ledwie sekundowymi migawkami wyjętymi z kontekstu, a w miarę rozwoju fabularnego i świadomości bohaterek o tym, co się w tej alternatywnej rzeczywistości dzieje, przebitki są coraz dłuższe, stopniowo łącząc się w całość (również za sprawą prostego, ale doskonale pasującego artefaktu). „Mulholland Drive” Lyncha jest ewidentnym stylistycznym dzieckiem dużo mniej znanego obrazu Rivette’a – nagromadzenie wątków zaników pamięci, ucieczki, wkradania się, zamiany tożsamości i przeobrażania się, enigmatycznych posesji zamieszkanych przez niemniej dziwaczne istoty, tajemniczych gestów i wieczornych widowisk po prostu nie może być przypadkowe i dowodzi, że każde arcydzieło ma także inne, schowane w sobie.

Na etapie postępującego zacierania się granic jawy i snu „Celine i Julie odpływają” rozwija się już wielokierunkowo. Zagadkowe wizje to jedno, możliwy wpływ na nie to drugie, co stawia jeszcze większy znak zapytania pod ontologicznym statusem domu i jego lokatorów. Czy to świadome i zbiorowe sny, czy „obiektywnie” istniejący inny wymiar, czy twórcza dyskusja o możliwościach sztuki, którą (tak jak dziwną willę) się odkrywa, doświadcza, a później przebudowuje podług własnej wyobraźni? Jest w tej historii wdowca, dwóch próżnych sióstr i osieroconej dziewczynki coś z oglądania starego melodramatu pokroju „Rebeki”, którego przebieg jest nieznośny dla przyjaciółek, a te z kolei postanawiają co nieco w nim przemeblować (przy okazji może nawet kogoś ratując).

Z filmu na całej jego długości promienieje kreatywny, ciepły idealizm. „Magiczny” to jedno z określeń tak rozpowszechnionych i nadużywanych, że wręcz pustych, ale gdyby było przypisywane jedynie ponad trzygodzinnym seansom, podczas których co chwilę dzieje się coś wyzwalającego w widzach sympatię, pasję, chęć spontanicznej ekspresji, eksplozji pomysłów i przeżycia czegoś odjechanego na wzór Celine i Julie, to epitet ten będzie tu usprawiedliwiony.

Tym bardziej, że odtwórczynie głównych ról (urocze Juliet Berto jako Céline i Dominique Labourier jako Julie) ewidentnie świetnie bawiły się na planie, być może też przez to, że współtworzyły scenariusz wraz z dwoma innymi aktorkami oraz faktycznymi scenarzystami, czyli Rivette’em i de Gregoriem – ta twórcza burza mózgów ewidentnie tu wybrzmiewa. „Celine i Julia odpływają” to kapryśny seans-gra, film w filmie, marzycielska, absolutnie nieprzewidywalna okultystyczno-owocowa zabawa z widzami w kotka i myszkę. A czy przed ostatnio-pierwszą sceną zdążycie chwycić, to już zależy od gibkości Waszych zmysłów.
6,0
Ocena filmu
głosów: 1
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Mariusz Kłos