Od premiery filmu „Moje wielkie greckie wesele”, który stał się niespodziewanie ogromnym kasowym hitem, minęło czternaście lat. Okazuje się, że czas kinowy biegnie trochę szybciej. W fabule „Mojego greckiego wesela 2” upłynęło co najmniej siedemnaście. Tyle lat ma córka Touli i Iana – Paris. Dziewczyna, podobnie jak jej rodzice, doświadcza niezwykłej troskliwości i nader częstej obecności członków swej greckiej familii. Nie ma się czemu dziwić? Wszyscy mieszkają praktycznie obok siebie, a poza tym jeszcze ten grecki temperament. Paris wybiera się na studia. Skrycie marzy o Nowym Jorku, ale co na to powiedzą rodzice i rodzina? To zaledwie jeden z wątków uroczej komedii o perypetiach trzech pokoleń Portokalosów. Drugim, nie mniej ważnym, jeśli nie najważniejszym, jest nieważność ślubu rodziców Touli – Marii i Gusa. Okazuje się, że ksiądz, który dawno temu w Grecji udzielił im ślubu, nie miał do tego uprawnień, nie złożył też podpisu na certyfikacie małżeństwa. Stąd w rodzinie perspektywa wielkiego wesela. W wirze szalonych przygotowań do tej uroczystości pojawiają się też problemy życia codziennego. W ich rozwiązaniu niezrównana jest ciocia Voula. Każdemu doradzi (i to całkiem dobrze) i opowie o swoich dolegliwościach.
W filmie pokazany jest przegląd ludzkich typów i charakterów z ich wadami i zaletami. Prym wiedzie wspomniana ciocia, ale i nestorka rodu – niesamowita babcia potrafi rozbawić widza i nieźle namieszać. Kłótliwa para rodziców Touli jest zaś wyjątkowo aktywna w prawieniu sobie różnych zabawnych złośliwości. Upór Gusa, który za pomocą aplikacji internetowej pragnie udowodnić małżonce swe królewskie pochodzenie, jest zaś godny podziwu, szczególnie dla chcących go nauczyć obsługi komputera jego dzieci. I tak gag za gagiem zbliżamy się do kulminacyjnego momentu – wielkiej zabawy.
Komedia nasycona jest humorem sytuacyjnym i zabawnymi dialogami. Zdarza się, że w niektórych scenach dowcip jest jednak zbyt jaskrawy i prosty. Poza tym nie wiadomo, dlaczego główna bohaterka ma przez większość czasu uśmiech przylepiony do twarzy. Film opowiada również o życiowych, niewesołych sprawach, jak choćby tych związanych ze starością i samotnością. Mało wiarygodna wydaje się historia pierwszego ślubu rodziców Touli, na czym traci cała fabuła, która jest w zasadzie na niej oparta. Pomimo tych niedoskonałości film jest zabawny, ciepły i zwariowany.
Komedia o greckim weselu z dwójką w tytule to ok. 1,5 godziny fajnej rozrywki. Raczej nie powtórzy sukcesu pierwszej części, ale rzadko kiedy to się udaje. Udała się natomiast opowieść o tym, że na rodzinę można liczyć w każdej sytuacji i dobrze się w niej i z nią bawić. W tej filmowej rodzinie wychodzi się zawsze dobrze, nie tylko na fotografiach. À propos fotografowania – warto zobaczyć pewien trik, który stosują panie z rodziny Portokalosów i dzięki któremu wszystkie lepiej wychodzą na zdjęciach.