O filmie możemy powiedzieć wiele rzeczy: że jest ciekawy, interesujący, albo wręcz przeciwnie – nie porywa, czy też okazał się pomyłką. Nazwanie jakieś produkcji piękną odziera ją ze wszystkiego - to słowo wydaje się bowiem filmowym faux pas. Przynajmniej tak mi się wydawało jeszcze do dzisiaj. Kiedy zobaczyłam produkcję Bena Stillera, jednego z najbardziej rozpoznawalnych aktorów Hollywood, stwierdziłam, że w takich przypadkach „piękny” nabiera zupełnie innego znaczenia. Oznacza film, który swoją stroną wizualną i przedstawioną historią trafia do widza, ukazuje mu inną drogę oraz stanowi balsam ukojenia na zmęczoną życiem duszę człowieka. Bo właśnie taki jest najnowszy obraz Bena Stillera – piękny. Jeden film potrafi uzmysłowić widzowi wiele rzeczy.
Walter Mitty to typowy szaraczek – nie wychyla się, oddaje się swojej pracy, codziennie wtapia się w tłum tysięcy mu podobnych. Bohater nie potrafi zmienić rzeczywistości, która go otacza. Jedyną odskocznią od niej są marzenia na jawie, które bardzo często śni protagonista. Staje się w nich odważniejszy: jest gotowy zdobyć kobietę swoich snów, postawić się denerwującemu szefowi czy nawet użyć super mocy, by uratować małego psa. I pewnie Walter dalej zatracałby się w świecie marzeń, gdyby nie pewne wydarzenie, które odmienia jego szarą egzystencję.
„Sekretne życie Waltera Mitty” opowiada o zmianie, jaka zachodzi w zwykłym człowieku. Człowieku, do którego porównać się może większość z nas. Protagonista nie ma sił ani odwagi, by zmienić swoje życie, to wszystko zmienia się, gdy zaczyna marzyć. W wykreowanym przez siebie świecie nie ma dla Mitty rzeczy niemożliwych. Jednak skupienie się tylko na tym aspekcie jestestwa powoduje, że prawdziwe życie może przeciec przez palce. Marzenia nie są złe, jednak nie powinny stanowić osi, wokół której kręci się ludzkie życie. Czy Walter zda sobie z tego sprawę? Tego dowiecie się, oglądając tę fenomenalną produkcję.
Film Bena Stillera to lek na szczęście. Każda minuta tego obrazu jest jak promień słoneczny – rozświetla szarą rzeczywistość. Dawno nie widziałam tak pozytywnego i ciepłego filmu. Prosta historia, choć przyznam, że niektóre momenty wydawały się mało realne, potrafi zdziałać cuda. Nie potrzeba miliona efektów specjalnych, by wzruszyć widza, czy wywrzeć na nim pozytywne wrażenie. Takie produkcje pokazują, że wystarczy pokazać obraz czegoś, co jest bliskie każdemu z nas. W końcu każdy (przynajmniej tak mi się wydaje) marzy i miewa swoje lepsze i gorsze dni. Ten film pokazuje, że wystarczy mała rzecz, by zmienić swoje nastawienie, postanowić zdobyć świat.
Ben Stiller to dobry aktor, do tego nie będę nikogo przekonywała. Zazwyczaj pojawia się w filmach komediowych – „Sekretne życie” zresztą też zawiera mnóstwo wesołych momentów – jednak chyba to właśnie dzięki tej produkcji dostrzegłam potencjał, jaki tkwi w tym aktorze. I reżyserze. Mam nadzieję, że Stiller stworzy więcej filmów, o których będę mogła napisać, że są piękne.
Dodatkowym promykiem słońca w filmie okazują się bajeczne i zapierające dech w piersiach zdjęcia krajobrazów. Magiczne, urzekające, przyciągające wzrok. Stanowią uzupełnienie do opowiadanej historii – radosne (nie licząc momentu związanego z wulkanem) i spokojne. Dokładnie tak, spokojne. Bez żadnych podkreśleń czy przekoloryzowań.
„Sekretne życie Waltera Mitty” to bardzo dobry film. Polecam go każdemu, gdyż takie produkcje dają siłę ludziom, by byli w stanie spełniać swoje sny, a nie tylko o nich marzyć. Ten film nie potrzebuje blichtru, by zostać zapamiętanym. Nie potrzebuje nagród, by zdobyć uznanie. Broni się swoją obrazowością, pomysłem i pozytywną dawką emocji w nim zawartych.