Czołówka filmu sprawia wrażenie, jakby twórcy chcieli podkreślić, że
historia cyrkowej słonicy Flory i Ocotillo Circus oparta jest na
faktach. Pokazane zostały zdjęcia cyrku dawniej i współcześnie.
Flora,
wiekowa, piegowata słonica, cierpiąca na artretyzm nie może już
występować i prezentować swoich sztuczek na cyrkowej arenie. Zasługuje
na emeryturę, ale kłopot w tym, że właściciela cyrku nie stać na
opłacenie jej pobytu w rezerwacie dla słoni. Jego czternastoletnia córka
Dawn jest bardzo przywiązana do Flory. Często z nią, a właściwie na
niej, śpi i w ogóle spędza z nią dużo czasu. Gdy zapada decyzja o
pozbyciu się słonicy, Dawn ukradkiem wyprowadza ją i wyrusza na długą
wędrówkę do rezerwatu. Muszą pokonać setki kilometrów i wiele
naturalnych przeszkód, jak rwące rzeki, czy wysokie góry. Sytuacja
komplikuje się, kiedy w pościg za uciekinierkami wyrusza duet łowców
zwierząt, bo raczej trudno nazwać ich myśliwymi, zwłaszcza, że brak
śladów myślenia na ich obliczach.
Film ma bajkowy klimat, który
podkreślają piękne pejzaże i ładna muzyka ilustracyjna, w której
pobrzmiewają dźwięki pozytywki. Historia opowiedziana w nim jest
ciekawa, a poszczególne jej elementy dawkowane stopniowo, tak, że
układają się w zrozumiałą całość.
Jest to w sumie prosta
historia, w której jednak brakuje bardzo często logiki, albo skierowana
jest do łatwowiernych widzów, choć i najmłodsza widownia taka nie bywa.
Nie wiadomo dlaczego Dawn rzuca się na pomoc złodziejowi. Po drugie jak
to możliwe, że tak trudno wypatrzeć i wytropić ogromnego słonia, a po
trzecie jakim cudem stara, schorowana słonica pokonuje setki kilometrów.
Tę drugą wątpliwość zauważają sami twórcy, stąd w filmie zapewnienia
policji, że takiego zbiega szybko dopadną, bo to nie igła w stogu siana.
Jednak mimo nagłośnienia sprawy w mediach i social mediach bardzo
trudno jest dotrzeć do uciekinierek. Czy aż tak dobrze się maskują, tak
łatwo znajdują wielkie i opuszczone przez ludzi kryjówki?
Pomysł
z ratowaniem Flory jest ograny, wystarczy wspomnieć serię „Uwolnić
orkę”, czy film „Mia i biały lew”. Motyw dziecka, które postanawia
ocalić swego zwierzęcego przyjaciela pojawiał się na ekranie często, w
wielu produkcjach.
Oglądając film trudno uwierzyć, że pokazuje on długą, wyczerpującą wędrówkę, gdyż przypomina ona raczej długi spacer.
Sporo
do akcji filmu wnosi wątek Sebastiana. Oboje Dawn i Sebastian
doświadczyli traumatycznych przeżyć, ta podróż zbliży ich do siebie i
pozwoli im się odnaleźć. Młodzi aktorzy świetnie grają swoje role i jest
to ogromna zaleta filmu.
Płyta DVD daje możliwość obejrzenia
filmu wielokrotnie i przy drugim seansie okazuje się, że często „oczy
znajdują się na mokrym miejscu”. Film autentycznie wzrusza.
W
sumie jest to ładny wizualnie i przyjemny film o miłości i szacunku dla
zwierząt. Kończy się niesamowitym zdarzeniem. „Ratujmy Florę” to
standardowe kino familijne, wzruszające, przygodowe z elementami grozy.
Recenzja powstała dzięki współpracy z Monolith Video - dystrybutorem filmu na DVD.