logowanie   |   rejestracja
 
A Complete Unknown (2024)
Kompletnie nieznany
A Complete Unknown (2024)
Reżyseria: James Mangold
Scenariusz: James Mangold, Jay Cocks
 
Obsada: Timothée Chalamet ... Bob Dylan
Joe Tippett ... Dave Van Ronk
Edward Norton ... Pete Seeger
Eriko Hatsune ... Toshi Seeger
Peter Lewis
 
Premiera: 2025-01-17 (Polska), 2024-12-25 (Świat)
   
Filmometr:
Odradzam 50% Polecam
Ocena filmu:
oczekuje na 5 głosów
Twoja ocena:
 
Recenzja:
 
Jeszcze nie ikona, ale już gwiazda [recenzja Blu-ray]

Kiedy na przełomie lat 50. i 60. ubiegłego wieku Bob Dylan zaczynał swoją przygodę ze światem kultury, amerykańska scena muzyczna była dosyć monotonna – popularne stacje radiowe nadawały piosenki łatwe i przyjemne, a słuchacze wciąż czekali na rewolucję i nową energię. Dylan nie chciał być rewolucjonistą, ale i nie wpisywał się w promowany przez radio nurt muzyki popularnej – robił swoje nie przejmując się, że nie ma szans (w jego mniemaniu) na komercyjny sukces. Nic bardziej mylnego – artysta, który jest jedną z najważniejszych postaci muzycznej estrady ostatnich sześciu dekad swój indywidualny styl oparł na wielu gatunkach od tradycyjnego amerykańskiego folku i bluesa, po country i gospel, a jego wczesne utwory zawierały komentarze społeczne, polityczne i filozoficzne, wpisując się w nurt ówczesnej kontrkultury. Na przestrzeni lat powstało wiele produkcji poświęconych historii Boba z „I’m Not There. Gdzie indziej jestem” z 2007 roku na czele, który w niekonwencjonalny sposób przedstawiał podróż przez życie i czasy muzyka z plejadą gwiazd w obsadzie – był formą rozmyślania nad twórczym dorobkiem wokalisty przeplatając sześć opowieści o ludziach, będących kolejnymi inkarnacjami samego Dylana. Podejmując temat tak skomplikowanej i zagadkowej osobowości, Todd Haynes zrealizował film złożony i enigmatyczny na wzór głównej postaci, wykazując się przy tym imponującą skrupulatnością w odczytywaniu biografii swojego bohatera – poznając różne oblicza piosenkarza widz patrzył na niego oczami innych protagonistów wyrażających odmienne aspekty jego bogatej twórczości, która stała się głosem całego pokolenia. Temat mitologizacji Boba Dylana postanowił podjąć także James Mangold przekonując, że życiorys tej ikony muzyki stanowi niewyczerpalne źródło kolejnych filmowych inspiracji. Czy twórca oscarowego „Spaceru po linie” rzeczywiście dopisuje nowy rozdział do legendy, odkrywając jej jakikolwiek sekret?

Najnowsza wielkoekranowa biografia to doskonała okazja, by przybliżyć sylwetkę tej wybitnej postaci współczesnej sceny muzycznej, a zarazem jednej z najciekawszych osobowości literackiego świata, której ciężko odmówić szczególnego talentu do łączenia słów, muzyki i właściwego reagowania na otaczającą rzeczywistość. Bob Dylan, a właściwie Robert Allen Zimmerman, urodził się 24. maja 1941 roku w Duluth w stanie Minnesota w rodzinie o żydowskich korzeniach. Krótko po wejściu w dorosłość młody Zimmerman zaczął występować w lokalnych klubach pod pseudonimem, dla którego inspiracją stał się Dylan Thomas – walijski pisarz i poeta, którego twórczość pełnymi garściami czerpała z folkloru Walii, co znacznie wpłynęło na folkowy wydźwięk jego wczesnych występów. Kamieniem milowym w jego karierze okazała się przeprowadzka do Nowego Jorku, gdzie w 1962 roku po podpisaniu kontraktu z wytwórnią Columbia Records wydał swój debiutancki krążek, jednak dopiero jego drugie wydawnictwo zyskało szerszy rozgłos, m.in. za sprawą politycznie zaangażowanych tekstów do akustycznych ballad, którego premiera zbiegła się w czasie z okresem licznych protestów antywojennych w USA, a jego protest-songi świetnie wpisywały się w ówczesne nastroje społeczne. To wtedy muzyk zyskał popularność i stał się gwiazdą, która już nigdy nie miała stracić swojego statusu – w 1988 roku oficjalnie wprowadzono go do „Rock and Roll Hall of Fame”, czyli prestiżowego muzeum honorującego artystów rockowych, którzy wnieśli zasadniczy wkład w rozwój tego gatunku. Twórczość Boba Dylana trudno jednoznacznie zaszufladkować i być może właśnie w tym tkwi sekret jego sukcesu – nie bał się iść pod prąd i chętnie eksperymentował z różnymi stylami, co nie zawsze spotykało się z ciepłym przyjęciem przez jego fanów. Te początki przykuły uwagę Jamesa Mangolda, który stara się przybliżyć widzom ten wyjątkowy czas w historii muzyki.


Tytuł filmu „Kompletnie nieznany” nawiązuje do bodaj największego przeboju Boba Dylana „Like A Rolling Stone”, który świetnie opisuje samego artystę – to w końcu człowiek-enigma, którego nagła sława przytłoczyła i świadomie postanowił usunąć się w cień. Mimo, iż wciąż tworzy nowe utwory i koncertuje po całym świecie, to jednocześnie trzyma się na uboczu muzycznej sceny, z dala od kamer i błysku fleszy – uhonorowany Grammy, Oscarem, Pulitzerem oraz Literacką Nagrodą Nobla tej ostatniej statuetki nawet nie odebrał. Kariera Dylana idealnie wpisuje się w schemat hollywoodzkich opowieści o muzykach, które w ostatnich latach przeżywają prawdziwy renesans, choć finalnie nie każda z nich zyskała uznanie w oczach zarówno recenzentów, jak i kinomaniaków – takie filmy, jak „Billie Holiday”, „Respekt”, czy „I Wanna Dance With Somebody” przechodziły przez kina bez echa i nie zostawały w pamięci nawet najwierniejszych fanów swoich idoli. James Mangold próbuje uchwycić moment narodzin legendy Dylana koncentrując się na bardzo specyficznym okresie w życiu piosenkarza i decydującym momencie jego kariery, a dokładniej latach 1961-1965 gdy Bob zaczynał jako folkowy bard, a dopiero potem ewoluował na rock’n’rollowego wizjonera stając się idolem, z którego tekstami utożsamiały się całe pokolenia. I chociaż w jego życiu zarówno prywatnym, jak i zawodowym nie brakowało różnych zawirowań, to w biografii Boba nie doszukamy się spektakularnych afer – opierając scenariusz na książce Elijah Walda, reżyser przedstawia kontrowersje związane ze zmianą stylu muzycznego i jego marsz ku sławie, który wyznaczył osławiony koncert muzyki folkowej w Newport w 1965 roku, gdy artysta wzbudził nie lada kontrowersje grając na gitarze elektrycznej, łamiąc tym samym wszelkie ustalone reguły. Buntując się, Dylan chciał zerwać z wizerunkiem mesjasza folku, który zaczął wpychać go w pewne schematy, których przez całe życie starał się unikać.

Pracując nad scenariuszem James Mangold spędził wiele godzin z muzykiem stulecia, starając się wyprostować kilka mitów na temat samego piosenkarza – dlatego Dylan zanim zaakceptował papierową wersję najnowszej produkcji o jego życiu, dokładnie przeczytał nie tylko cały maszynopis, ale i wyrecytował swoje kwestie: podczas jednego ze spotkań reżyser odegrał wszystkie inne postaci nie pomijając didaskaliów, a Bob skupił się na własnym bohaterze, sporządzając notatki na scenariuszu. I chociaż wokalista nie miał praw do finalnej wersji filmu i nie mógłby zablokować premiery w razie, gdyby w gotowym dziele coś mu się nie spodobało, jego wkład w efekt końcowy był nieoceniony. Być może to dlatego, że Dylan od zawsze przejawiał ciekawość względem X muzy, sam reżyserując nawet w 1978 roku „Renaldo & Clara”, czyli mieszankę koncertowego dokumentu i biografii. Na przestrzeni lat Mangold wielokrotnie realizował przedsięwzięcia w różnych gatunkach opowiadające o postaciach, które są głęboko zakorzenione w kulturze, więc zebrał już doświadczenie, które pomogło mu radzić sobie z presją – jego „Spacer po linie” o Johnnym Cashu sprzed dwóch dekad z pewnością był dobrą szkołą przed filmem o Dylanie, przekonując widzów, że liczy się emocjonalna prawda, a niekoniecznie dokładna chronologia wydarzeń: mimo, że magazyn „Rolling Stone” wyliczył aż dwadzieścia siedem szczegółów, które w filmie nie zgadzają się z rzeczywistością, to sam wokalista nie miał problemów z ich wydźwiękiem. Jak twierdzi Mangold to dlatego, że Dylan jest mitotwórcą i opowiadaczem historii, a najnowsze dzieło reżysera traktował jako kolejną baśń i część aktu twórczego. „Kompletnie nieznany” poszukuje innej prawdy – stara się zrozumieć ludzkie niepokoje oraz lęki, które mają wpływ na motywacje i późniejsze działania protagonisty osadzone w konkretnym czasie. To bardziej „opera o Bobie Dylanie”, niż historyczna rekonstrukcja jego największych tryumfów.


W głównej roli wystąpił jeden z najbardziej ekscytujących aktorów młodego pokolenia, którego filmowe portfolio w ciągu zaledwie dekady szybko wypełniło się zarówno niezależnymi produkcjami, jak i komercyjnymi blockbusterami – Timothee Chalamet zadebiutował na ekranie w 2014 roku w filmie Jasona Reitmana pt. „Uwiązani”, a w tym samym roku mogliśmy zobaczyć go także w epizodycznej roli w „Interstellar” Christophera Nolana. Jednak trzeba było czekać aż trzy lata, by utalentowany Amerykanin zyskał uznanie – wszystko za sprawą adaptacji prozy Andre Acimana „Tamte dni, tamte noce” w reżyserii Luki Guadagnino. Za swoją interpretację (do której Chalamet nauczył się języka włoskiego, a także grać na fortepianie i gitarze) odebrał szereg nominacji, w tym tej najważniejszej nagrody: Oscara, stawiając aktora na podium wśród najmłodszych pretendentów do tych prestiżowych statuetek. Ostatnie lata to także pasmo sukcesów komercyjnych – rok temu studio Warner Bros. poinformowało, że Timothee Chalamet został pierwszym od czterdziestu lat aktorem, którego dwie kolejne produkcje („Wonka” oraz „Diuna: Część Druga”) w ciągu zaledwie ośmiu miesięcy znalazły się na szczycie box office’u w USA, wyrównując tym samym rekord ustanowiony przez Johna Travoltę. Nabyte dekadę temu umiejętności przydały się także przy realizacji biografii Boba Dylana, w której Timmy bezbłędnie odwzorowując barwę głosu i sposób artykulacji, sceniczną mimikę i ruchy prawdziwej postaci nie sili się jednocześnie ma ślepe naśladownictwo – ze względu na młody wiek, Chalamet emanuje podobnym jak jego bohater urokiem, energią i optymizmem, co pozwoliło mu zbudować tę rolę od wewnątrz. Na ekranie zobaczymy także Elle Fanning jako Sylvie Russo, z którą związek nie pozostawał bez wpływu na artystyczną twórczość piosenkarza oraz Edwarda Nortona, który świetnie zaprezentował dualizm swojego bohatera Pete’a Seegera, jednego z czołowych wykonawców i agitatorów folkowego nurtu.

„Kompletnie nieznany” to także obraz za pomocą którego poznajemy muzykę Boba Dylana, wspierający legendę o nadzwyczajnej łatwości pisania piosenek – James Mangold wyznał, ze wybrał zaledwie jedną dziesiątą utworów powstałych w okresie, w którym osadzona została fabuła filmowej biografii. Producent soundtracku Nicholai Baxter odtworzył je wszystkie z udziałem Chalameta, by następnie wybrać finalnie czterdzieści kompozycji mających za zadanie uchwycić właściwą atmosferę – sam Timothee potrafił spędzić nawet szesnaście godzin jednego dnia na wsłuchiwaniu się w nagrania Dylana, by wiarygodnie odegrać ikonę muzyki. Reżyser wyjawił magazynowi „Variety”, że początkowo planował skorzystać ze studyjnych wersji, ale kiedy wraz z ekipą usłyszał Chalameta śpiewającego na planie, miał ciarki. Gwiazdor „Diuny” nie ukrywa, że najnowsza rola, to nie tylko spełnienie marzeń, ale i ogromne wyzwanie: „To było dla mnie ważne, aby śpiewać i grać na żywo. Jeśli naprawdę mogę to zrobić, dlaczego decydować się na sztuczność? Jestem dumny, że podjęliśmy to ryzyko”. Dźwiękowiec Tod Maitland przyznał z kolei, że największym trudem było uchwycenie wokalnych stylów Dylana w różnych występach: „Bob często mamrotał, a Timmy dał z siebie wszystko, by oddać to mamrotanie, przechodząc w bardziej szorstki, nosowy głos przeszywający bębenki uszne – musiał uchwycić cztery różne głosy i nadać im odpowiedni charakter”. Twórcom udało się także oddać chaotyczną i gwałtowną grę na gitarze piosenkarza, której niepodrabialny styl pomagał aktorowi wiernie opanować Baxter rejestrując wszystkie wykonania za pomocą czterdziestu różnych mikrofonów z przeszłych dekad, nadając im odmienne brzmienie na każdym koncercie. Warto dodać, że każdy utwór był filmowany w całości, choć w finalnej wersji widzimy jedynie fragmenty tych wykonań.


WYDANIE BLU-RAY

Obraz na błękitnym dysku został zapisany w formacie 2.39:1, co oznacza, że jego szerokoekranowy aspekt zostanie wyświetlony z czarnymi paskami u góry i dołu ekranu – sam film został zarejestrowany za pomocą kamer Sony CineAlta, które wytwarzane są w ścisłej współpracy ze specjalistami z branży: reżyserami, twórcami zdjęć i operatorami, zapewniając filmowcom pełną kontrolę nad obrazem i oferując płynną regulację głębi ostrości. Zestaw obiektywów obejmuje szeroki zakres ogniskowych, co sprawia, że idealnie nadają się do filmowania sylwetek bohaterów poprzez skupienie uwagi widza na kluczowych elementach kadru – transfer do „Kompletnie nieznanego” stosując liczne zbliżenia na twarzach aktorów wykorzystuje też efekt ziarna jako element stylizacji, związany często z tradycyjną, czarno-białą fotografią nadając obrazowi naturalny i wierny filmowym ramom czasowym wydźwięk. Oryginalna ścieżka dźwiękowa została zapisana w formacie DTS-HD Master Audio 5.1, natomiast jedynym polskim tłumaczeniem na wydaniu jest opcja napisów – warstwa audio doskonale oddaje muzyczny aspekt filmu prezentując umiejętności wokalne aktorów oraz dynamiczne sekwencje koncertowe, starając się jednocześnie uchwycić nieco bardziej intymny proces nagrywania samych piosenek i złożoność relacji pomiędzy bohaterami: ich dialogi są jednak zawsze czyste i wyraźne, także w spokojniejszych scenach.

Na płycie Blu-ray prócz filmu znajdziemy też materiał bonusowy, który trwa ponad 20 minut i odsłania kulisy powstawiania biograficznej produkcji. Dodatek o nazwie „Tworzenie filmu Kompletnie nieznany” (23:50) to podzielony na cztery sekcje making of w pigułce, który skupia się na poszczególnych aspektach filmu, a swój punkt widzenia przedstawiają zarówno aktorzy, jak i ekipa produkcyjna. Wśród rozdziałów znajdziemy „Historię” stanowiącą główny punkt zaczepienia i sporą dawkę faktów z przeszłości, „Timothee jako Bob Dylan” dokumentujący przemianę Chalameta w słynnego piosenkarza oraz osobne filmiki poświęcone pozostałej obsadzie w „Aktorach drugoplanowych” i ich garderobie w „Scenografia i kostiumy”. Na sam koniec możemy wysłuchać „Komentarza audio reżysera”, w którym James Mangold dokładniej skupia się na poszczególnych detalach swojego najnowszego dzieła, dorzucając od czasu do czasu kilka zakulisowych ciekawostek. Statyczne menu główne dostępne jest w języku polskim.


PODSUMOWANIE

„Kompletnie nieznany” w reżyserii Jamesa Mangolda to pierwsza fabularna opowieść filmowa o Bobie Dylanie, choć nie jest to jednak pierwszy obraz zainspirowany biografią amerykańskiego pieśniarza i poety, który stał się ikoną kontrkultury lat 60. ubiegłego wieku – w przeszłości wielu filmowców z Martinem Scorsese na czele starało się uchwycić fenomen tej legendarnej postaci, jednak większość z nich poniosła porażkę. To dlatego, że Dylan jest zbyt skomplikowaną, wymykającą się wszelkim schematom postacią, by zamknąć jego życie w formie fabularnej – on sam w końcu zawsze unikał szufladkowania, buntując się przeciwko narzucanym z zewnątrz ograniczeniom. Muzyka i literatura zawsze szły dla niego w parze, dopełniały się, jednocześnie nie tracąc nic ze swojej autonomii – chciał być współczesnym trubadurem, który jeździ po świecie, pisze i występuje przed każdym, kto będzie miał ochotę go słuchać. Zrealizował ten sen podobnie jak Timothee Chalamet tworzący jego najnowszą inkarnację na srebrnym ekranie. Fascynacja młodego aktora muzykiem zdaje się jednak zataczać znacznie szersze kręgi – 18. stycznia w Musicians Hall of Fame and Museum w Nashville odbyła się aukcja pamiątek związanych z Dylanem, a wydarzenie organizowane przez dom aukcyjny Julien’s Actions zgromadziło setki kolekcjonerów: pod młotek trafiło sześćdziesiąt przedmiotów związanych z piosenkarzem, w tym elektryczna gitara, ręcznie napisany tekst „Blowin’ In The Wind”, czy harmonijka z autografem. Jedną z najbardziej pożądanych rzeczy była jeansowa kurtka, którą Bob nosił w filmie „Hearts of Fire” z 1987 roku – najprawdopodobniej nabył ją sam Chalamet, który pochwalił się swoją zdobyczą na instagramie pozując w charakterystycznym okryciu ozdobionym kolorowymi naszywkami dowodząc pełnego i szczerego zaangażowania twórców w najnowszy filmowy projekt. I choć ostatecznie reżyser „Spaceru po linie” nie rozwiązuje żadnej z tajemnic artysty, to stara się uchwycić moment narodzin jego mitu – jeszcze nie ikony, ale już wielkiej gwiazdy, która na własnych zasadach wyznaczyła sobie ścieżkę od mesjasza folku po legendę rocka.

Recenzja powstała dzięki współpracy z Galapagos – dystrybutorem filmu na Blu-ray.

autor:
CaptainNemo
ocena autora:
dodano:
2025-04-19
Dodatkowe informacje:
 
O filmie
Pełna obsada i ekipa
Wiadomości [0]
Recenzje
  redakcyjne [1]  
  internautów [0]  
dodaj recenzję
 
Plakaty [1]
Zdjęcia [10]
Video [1]
 
DVD
 
dodaj do ulubionych
 
Redakcja strony
  Radosław Sztaba
dodaj/edytuj treść
ostatnia modyfikacja: 2025-01-04
[odsłon: 16093]
Zauważyłeś błędy na stronie?
Napisz do redakcji.
 

Kinomania.org
 

kontakt   |   redakcja   |   reklama   |   regulamin   |   polityka prywatności

Copyright © 2007 - 2012 Filmosfera