Przechodząc obok jednej z wypożyczalni DVD zauważyłem obiecujący plakat do filmu „Za cenę bólu”. Laurence Fishburne, James Cromwell i Cole Hauser w jednej produkcji. Ciekawe zestawienie aktorów. Zdziwił mnie lekko fakt, iż film dystrybuowany jest bezpośrednio na DVD, bez premiery kinowej (zarówno u nas, jak i w USA), jednak ze względu na dorobek wyżej wymienionych panów, jak i ogromną ochotę na kino sensacyjne, postanowiłem go obejrzeć.
Jeżeli chodzi o fabułę, to na pierwszy rzut oka mamy tutaj wszystko, co w porządnym filmie sensacyjnym powinno być. Tajny agent, działający pod przykrywką, dostaje zadanie wymagające „elastycznej moralności”, ma przy pomocy tortur wyciągnąć informacje od księgowego jednego z mafijnych przywódców. Ziggy (bo tak nazywany jest ten groźny przestępca) podejrzewa swojego pracownika o wyprowadzenie z jego konta 10 milionów dolarów.
Sam pomysł jest dosyć ciekawy, jednak jego wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Nolan Lebovitz, który jest zarówno reżyserem jak i autorem scenariusza do filmu, przedstawia całą historię w bardzo chaotyczny sposób. Z jednej strony chce pokazać rozdarcie głównego bohatera, który z trudem godzi pracę dla Agencji z życiem rodzinnym, z drugiej koncentruje się na torturach (momentami bardzo mocnych, które spokojnie twórcy „Piły” czy „Hostela” mogliby wykorzystać w swoich filmach), więzi jaka powstaje między oprawcą i jego ofiarą. W to wszystko wmieszanych jest kilka wątków pobocznych, które w założeniu miały uczynić film bardziej zaskakującym, jednak de facto powodują, że jest on momentami trudny w odbiorze i pełen niedorzeczności. Do tego należy dodać, że w obrazie tym mamy do czynienia z licznymi retrospekcjami. Są one przeważnie inicjowane przez rozmowy głównego bohatera z psychologiem (w tej drugoplanowej roli bardzo dobrze wypada Kevin Pollak).
Po bliższym zapoznaniu widać, że Lebovitz wzorował się na „Człowieku w ogniu”. Główny bohater, twardziel z zasadami, za pomocą nie do końca słusznych metod, stara się wyciągnąć informacje, które pomogą mu w osiągnięciu celu. Niestety, o ile założenia były słuszne, to ich realizację można uznać za nieudaną. Film jest dosyć sterylny (cały czas te same pomieszczenia, drętwe dialogi, muzyka jakaś taka nijaka). Mimo tych wszystkich niedociągnięć, warto doczekać do końca filmu. Samo zakończenie jest dosyć zaskakujące.
Reżyser miał słuszne założenia, nie najgorszy pomysł, ale na tym się skończyło. Może ze względu na niewielkie doświadczenie? Chciał pokazać, że świat nie jest czarno-biały, że dobrzy ludzie czasami postępują źle i na odwrót. I to mu się udało, bo w filmie przedstawił świat szary, nijaki i bez polotu. Jednak mimo wszystko nie żałuję czasu spędzonego na obejrzeniu tego „dzieła”. Kilka dobrych pomysłów i zakończenie, to wystarczający powód, by udać się do wypożyczalni, ewentualnie poczekać na premierę telewizyjną.