„Bracia Karamazow” to kolejny czeski film, jaki miałem niedawno okazję oglądać. W dużej mierze został oparty na powieści Fiodora Dostojewskiego, jednak oprócz tragedii, jakie zawarte zostały w książce, w filmie odnajdujemy również zwyczajne życie.
Grupa czeskich aktorów przyjeżdża do krakowskiej Nowej Huty w celu wystawienia głośnej sztuki „Bracia Karamazow”. Pośród zimnej, socjalistycznej zabudowy fabryki stali odgrywają historię Karazmazowa i jego czterech synów. Szaleństwo i obłęd, jakim opętana jest cała rodzina miesza się z rzeczywistym życiem i traumą jednego z robotników fabryki, którego syn po wypadku walczy o życie w szpitalu. Zacierają się granice pomiędzy grą a wszystkim tym, co prawdziwe. Próba, przerwy, rozmowy między aktorami i pozostałymi bohaterami tworzą zupełnie nowe, niezwykłe przedstawienie. Spektakl życia. Nagle nie ma podziału na widzów i aktorów, a wszystko zaczyna się przenikać.
Robotnik w wystawianej sztuce znajduje odbicie własnej tragedii. Próbuje odnaleźć w niej wskazówki, co powinien dalej robić, jak żyć. Wierzy, że aktorzy grają specjalnie dla niego i wbrew własnej żonie oraz zdrowemu rozsądkowi, postanawia obejrzeć sztukę do końca. A im bardziej angażuje się w przedstawiany dramat, tym bardziej staje się on rzeczywisty.
Petr Zelenka po raz kolejny zabłysnął swoim geniuszem i potwierdził swoją pozycję jednego z najlepszych europejskich twórców. Nie próbuje powielać pomysłów z innych produkcji, tylko tworzy coś własnego, coś zupełnie nowego. „Bracia Karamazow” to film bardzo emocjonalny, a reżyser chce poprzez niego uświadomić nam, jak cienka może być granica pomiędzy fikcją a rzeczywistością, i jak jedno potafi wpływać na drugie.
Ciekawostką jest, że aktorzy z czeskiej grupy teatralnej grają tak naprawdę samych siebie. Ivan Trojan, Igor Chmiela i David Novotny od wielu lat występują w praskim teatrze z powodzeniem odgrywając adaptację powieści Dostojewskiego, która to właśnie zainspirowała reżysera. A więc widzimy, że już tutaj zaczyna się mieszać rzeczywistość i fikcja.
Nie widziałem wcześniej jeszcze czegoś takiego i tak naprawdę uważam, że ten tekst nie oddaje nawet w jednej setnej tego, jak świetny jest ten film. Tak więc jedyne, co mogę zrobić, to zachęcić do jego obejrzenia. Sami ocenicie czy był tego wart, ale jestem pewien, że nie będziecie żałować.