Są takie komedie, które najlepiej oglądać w okresie wakacyjnym. To specyficzny czas, kiedy wieczorem jeszcze świeci słońce, a telewizja raczy społeczeństwo powtórkami znanych na pamięć seriali czy oglądanych niedawno programów rozrywkowych i innych talk-shows. Wówczas wymagania odbiorcy mimochodem spadają, dlatego też bez większego bólu przychodzi mu spędzić wolny czas przy niezbyt mądrym filmidle z piękną panią i przystojnym panem w głównych rolach.
Milo i Nicole to para młodych rozwodników. Podczas gdy on zarabia na życie jako łowca nagród tropiący osoby mające drobne konflikty z prawem, ona robi karierę jako przebojowa dziennikarka. Nicole pochłonięta jest pracą do tego stopnia, że na jej rzecz rezygnuje ze stawiennictwa na własnej rozprawie, co kończy się wydaniem nakazu doprowadzenia kobiety przed oblicze sądu. Zadanie to dostaje uradowany Milo, który z rozkoszą uprzykrzy życie swojej eks.
„Dorwać byłą” nakręcił Andy Tennant – reżyser mający na koncie kilka komediowych przebojów. W swoim najnowszym filmie miesza komedię z sensacją, które przyprawia nutką romantyzmu. Efekt? Nie najgorszy, choć o zachwycie nie może być mowy. Z pewnością nie jest to komedia, która bawi do łez; nie jest to sensacja, którą ogląda się z zapartym tchem; nie jest to także romans, który wzrusza. Ciężko chyba jednak stawiać tak wysokie wymagania przed lekkim, rozrywkowym filmem, o którym zapomina się wkrótce po seansie. „Dorwać byłą” ma bowiem dostarczyć odrobinę beztroskiego relaksu, gdy w danej chwili występuje brak alternatywy w postaci ciekawszego tytułu. Pod tym względem obraz Tennanta sprawdza się całkiem przyzwoicie, ponieważ tę zabawną w gruncie rzeczy potyczkę Milo z Nicole ogląda się nieźle. Pomagają w tym odtwórcy głównych ról, a zwłaszcza Gerard Butler, po którym widać, że dobrze bawi się swoją rolą. Z kolei partnerująca mu Jennifer Aniston wygląda tu wyjątkowo pięknie (twarz) oraz – dzięki krótkiej, obcisłej i wydekoltowanej sukience – seksownie (ciało). Oprócz tego także poprawnie gra, dzięki czemu duet Butler-Aniston wypada całkiem sympatycznie.
Ciężko mi rozwodzić się nad tą produkcją, gdyż „Dorwać byłą” jest filmem jakich wiele. Tak naprawdę nie znajdzie się w nim nic nadzwyczajnego, co wyróżniałoby obraz Andy’ego Tennanta na tle innych i stanowiłoby wyraźną zachętę do obejrzenia go, lecz z kolei nie jest on także taki zły, aby odradzać zapoznanie się z nim. Ot, przeciętny, nawet przyjemny film, który można zobaczyć pewnego letniego wieczora. A nuż komuś z Was spodoba się bardziej niż mnie.