Film Henry’ego Joosta i Ariela Schulmana jest thrillerem, pomimo że zapowiada się bardzo niewinnie, właściwie jak lekka komedia dla nastolatek z elementami romantycznymi. To, co rzuca się w oczy już od pierwszych scen to wszechobecność najnowszych technologii. Przez kilka pierwszych minut oglądamy w zasadzie ekran laptopa głównej bohaterki. Sam tytuł oznacza nazwę pewnej gry online, której nowojorska edycja niedawno się rozpoczęła. Słowo to oznacza „nerw”, „odwagę”, „energię”. Scenariusz powstał na podstawie popularnej powieści młodzieżowej Jeanne Ryan o tym samym tytule.
Vee Delmonico niedługo kończy szkołę średnią. Mieszka na Staten Island wraz z matką. Kiedy dowiaduje się, że została przyjęta do prestiżowej i drogiej uczelni artystycznej na południu Kalifornii, obawia się powiedzieć o tym nadopiekuńczej rodzicielce. Przyjaciółka nastolatki – Sydney kocha bycie popularną i właśnie gra w Nerve. Pewnego dnia prowokuje nieśmiałą Vee do porzucenia jej poukładanego świata i podjęcia decyzji o przyjęciu roli gracza w Nerve. Zaczyna się od prostego zadania, podczas którego dziewczyna poznaje pewnego chłopaka. Odtąd skala trudności wyzwań rzucanych przez anonimowych obserwatorów będzie stale rosnąć, na dodatek Vee będzie musiała je wykonywać wspólnie z tajemniczym nieznajomym. W pewnym momencie główna bohaterka zda sobie sprawę, że stała się obiektem manipulacji. Jej internetowe konta zostają zhakowane, karty kredytowe zablokowane, a ona jest nieustannie obserwowana i staje się więźniem gry, w której być może będzie musiała wykonać zadania zagrażające życiu.
Główną zaletą filmu jest ciekawa, pulsująca brawurowym rytmem fabuła. Ma ona pewne słabe strony, ale z pewnością przeważają te pozytywne. Dynamiczna akcja ukazuje przemianę nieśmiałej nastolatki, swego rodzaju współczesnego kopciuszka, w bohaterkę kina akcji. Wyzwania wyznaczane Vee i Ianowi są niebezpieczne, podnoszą adrenalinę nie tylko im, ale również widzom. To nakręca chęć przeżywania kolejnych brawurowych akcji. Dynamikę akcji podkreśla rewelacyjna, młodzieżowa i bardzo często pojawiająca się muzyka. Piękne zdjęcia Nowego Jorku są tłem dla tej historii. Uzupełnione zostały nagraniami z małych kamer i ze smartfonów oraz różnymi graficznymi ozdobnikami, oddającymi rzeczywistość mediów społecznościowych. Aktorom pierwszo- i drugoplanowym udało się stworzyć przekonujące, dobre kreacje aktorskie. Świetnie wypadła na ekranie Emma Roberts, a równie dobrze grająca jej matkę Juliette Lewis. Samo zakończenie nie jest tak do końca zamknięte, jakby się wydawało i to także jest zaletą tego obrazu.
Do minusów zaliczyć trzeba pewne niejasności scenariusza. Pomijając fakt, że nie zostało nic powiedziane na temat tragicznych losów brata głównej bohaterki, niejasne są okoliczności przygotowania się zawodników do finałowego zadania i poznania przez nich jego charakteru. Końcowe akordy brzmią chaotycznie i mało wiarygodnie. Cała historia wydaje się też nieco naiwna.
Ważne jest natomiast przesłanie filmu. Ostrzega on przed nierozważnym korzystaniem z Internetu, przestrzega przed zagrożeniami płynącymi z sieci, także z poczucia anonimowości jej użytkowników.