Google – potęga Internetu, najbardziej znana wyszukiwarka świata. Oczywiście nie tylko, obecnie Google daje mnóstwo możliwości – od zwykłej poczty mailowej po setki aplikacji. Dodajmy do tego, że codziennie powstaje coś nowego. Istne internetowe imperium. Nic dziwnego, że doczekaliśmy się filmu oscylującego wokół Google. Skoro można było nakręcić produkcję o powstaniu facebooka, można również opowiedzieć o… magii Google.

Billy i Nick są mistrzami w handlowaniu rzeczami. Nie ma dla nich rzeczy nie do sprzedania. Niestety pewnego dnia dowiadują się, że firma, dla której pracują, zbankrutowała, a tym samym, oni stracili ciepłą posadkę. Bohaterowie jednak się nie poddają. Postanawiają znaleźć nową pracę. Wybór protagonistów pada na… Google – chcą wygrać posadę w jednej z najbardziej znanych korporacji.

„Stażyści” to film o geekach i dla geeków. Jeżeli ktoś siedzi w fandomie fantastycznym, bez problemu odnajdzie każde nawiązanie pojawiające się w filmie. Natomiast, gdy ktoś ma zamiar wybrać się na ten film w celach czysto relaksacyjnych, może być problem. Nie zrozumie większości smaczków prezentowanych w produkcji – dowcipu, żartów sytuacyjnych i słownych.

Jeżeli już jesteś w  team geek – nie zanudzisz się. Spotkasz ciekawe postacie (każda posiada swoje charakterystyczne cechy), mnóstwo nawiązań do podstawowych produkcji z gatunku fantastyki i świata gier plus odrobinę specyficznego humoru znanego tylko geekom. Nawet główni bohaterowie w pewnym momencie zostają wciągnięci do tego zwariowanego świata.

„Stażyści” to ciekawa komedia. Może nie jest wybitnie śmieszna, ale pozwala oderwać się od rzeczywistości i cieszyć się tym, co się ogląda. Zastanawia mnie tylko jedno – czy przedstawienie Google nie jest za bardzo przerysowane. Nie miałam przyjemności gościć w siedzibie firmy (w Ameryce), dlatego trudno mi odnieść się do rzeczywistości. Aczkolwiek, jeżeli ta wersja przedstawiona w filmie pokrywa się z tą w Realu… Dream work!

Owen Wilson i Vince Vaughn to starzy wyjadacze – komedia stanowi ich życie. Wiedzą jak grać przekonywająco, jak pokazywać mimiką swoje uczucia. Ta dwójka razem to gwarantowany sukces. Gdy widzisz, że to oni grają główne role, możesz na ślepo wybrać się do kina na film. Nie ma lepszych komików filmowych (możesz jeszcze Ben Stiller, który również bardzo często grywa z Owenem). Smaczkiem produkcji jest na pewno postać Stuarta. Fani serialu „Teen Wolf” zobaczą Stilesa w całkiem nowej (choć również zabawnej) odsłonie. Jednak nie tylko ta trójka sprawiała, że produkcja była taka zabawna. Każdy ze stażystów wniósł powiew świeżości i… dziwności.

Warto jeszcze wspomnieć o ścieżce dźwiękowej – współczesne kawałki łączą się z tymi z lat 80’ czy 90’. I muszę przyznać, że ta kompilacja doskonale oddaje ducha produkcji – stare współgra z tym, co nowe. Tak jak bohaterowie – po trzydziestce (albo nawet czterdziestce) muszą zgrać się z osobami prawie dwa razy młodszymi od siebie. Ta różnica pokoleń jest tutaj dość mocno uwypuklona, jednak film pokazuje również, jak ją znieść.

Polecam „Stażystów” każdemu… geekowi. To film dla mózgowców, fantastów… Osób siedzących w popie. Innym produkcja może się aż tak nie podobać. Jednak osobom, do których jest skierowana, powinna przypaść do gustu.