Gdy w maju 2022 roku Disney zapowiedział nową animację studia Pixar i pokazał pierwszą grafikę koncepcyjną, dla wielu fanów wytwórni Myszki Miki pierwsze skojarzenia, które przyszły na myśl krążyły wokół „W głowie się nie mieści” oraz „Zwierzogrodu” co obiecywało interesujący początek i jedyną ciemniejszą chmurką na niebie wydawało się powierzenie kierownictwa Peterowi Sohnowi, znanemu z debiutu reżyserskiego „Dobry dinozaur” z 2015 roku. Najnowsze dzieło studia z Emeryville ujrzało światło dziennie latem i z miejsca zostało okrzyknięte… finansową klapą! „Między nami żywiołami” miało najgorsze weekendowe otwarcie spośród wszystkich produkcji Pixara od czasu ich pierwszej bajki „Toy Story” z 1995 roku i dołączyło do szeregu letnich blockbusterów z niezadowalającymi wpływami. Ale wtedy coś niesamowitego się stało… Z każdym kolejnym tygodniem spadki procentowe publiczności nie był tak odczuwalne, a widzowie zdawali się ciągle napływać zachęceni pozytywnymi recenzjami, wizualnym stylem i niebanalnymi postaciami do tego stopnia, że po trzech miesiącach pobytu w kinach „Elemental” dostąpiło tytułu najbardziej dochodowej animacji oryginalnej od 2017 roku (nie będącej sequelem, prequelem, czy spin-offem) i pierwszej od tego samego roku, która przekroczyła 400 milionów dolarów wpływów. Jak to możliwe, że tak skromny debiut okazał się mieć długie nogi i początkową porażkę zdołał przekuć w sukces, czego pozazdrościć tylko mogą inne letnie kinowe nowości? Cóż, najwyraźniej przeciwieństwa się przyciągają, zarówno w filmie, jaki i w życiu…
Akcja filmu rozgrywał się w mieście Żywiołowo, w którym koegzystują razem wszyscy przedstawiciele czterech żywiołów. Pierwotnie reprezentanci ognia mieszkali w swojej ognistej krainie, jednak została ona zniszczona. To właśnie wtedy Goran i Lumina postanowili wyemigrować i znaleźć spokojniejsze miejsce na świecie, w którym mogliby wychować swoją córeczkę Iskrę. Tak dotarli do Żywiołowa, w którym pozostałe elementy wody, ziemi i powietrza wspólnie i w harmonii mieszkały w jednym miejscu. Szybko jednak okazało się, że ognista para może stanowić zagrożenie dla pozostałych mieszkańców, tak więc bohaterowie postanowili zamieszkać na obrzeżach metropolii, które wkrótce szybko się rozrosły. Goran otworzył sklep, natomiast Lumina potrafiąca wyczuć prawdziwą miłość w powietrzu poświęciła się kojarzeniu potencjalnych par. Rodzicie marzyli, że w przyszłości Iskra pójdzie w ślady Gorana i przejmie sklep, jednak dziewczyna skrycie marzyła o innym życiu, a o swoich pragnieniach powiedziała tylko jednej osobie – Wodkowi, którego poznała w dosyć nietypowych okolicznościach. Chłopak wraz z tajemniczym wyciekiem został zassany do ulicznej studzienki i pojawił się w rurach sklepu rodziców Iskry – sklepu, który został zbudowany nieleganie, a jako wysłannik urzędu miasta Wodek wystawił mandat, który mógł oznaczać permanentne zamknięcie sklepu i jednocześnie zburzenie marzeń rodziców dziewczyny. Gdy pojawia się szansa na unieważnienie kary w zamian za wykrycie enigmatycznego wycieku, Iskra wraz w Wodkiem ruszają w miasto – w międzyczasie poznają siebie nawzajem i uczą się nowych rzeczy, a wkrótce między nastolatkami zaczyna się rodzić uczucie. Czy jednak w świecie, w którym żywioły się nie mieszają, ich związek ma szansę przetrwać?
Pisząc we wstępie o świetnych końcowych wynikach kinowych najnowszej animacji Pixara nie można ograniczać się jedynie do rynku amerykańskiego – również w Europie „Między nami żywiołami” poradziło sobie wyśmienicie, przebijając wyniki m.in. „Buzza Astrala”, „Aut 3”, czy „Dobrego dinozaura”, natomiast w Korei Południowej animacja stała się najczęściej oglądanym filmem Pixara w historii studia – niektórzy przypisują ten sukces faktowi, iż „Elemental” nie miał w letnim okresie zbyt dużej konkurencji, ale prawda jest o wiele prostsza: najnowsze dzieło amerykańskiej wytwórni filmów komputerowych jest zwyczajnie świetne, to powrót Pixara do jego wielkiej formy, którego pokochaliśmy za oryginalne pomysły, ujmujących bohaterów i wciągające historie, nierzadko bazujące na prawdziwych doświadczeniach filmowców. Tak również było w przypadku tego 27. filmu pełnometrażowego wyprodukowanego przez słynne studio – jego reżyser Peter Sohn oparł fabułę na podstawie własnych przeżyć, gdyż sam pochodzi z rodziny koreańskich emigrantów, którzy osiedlili się w Nowym Jorku w latach 70. ubiegłego wieku. Jak wspomina sam twórca: „Moi rodzice wyemigrowali z Korei na początku lat 70. i tworzyli sklep z warzywami na Bronxie. Byliśmy tylko jedną z wielu rodzin, którzy przybyli tu z nadziejami i marzeniami, mieszając naszą kulturę i język z nowym światem – te doświadczenia ukształtowały moją wizję filmu”. Sohn rozwijał swój pomysł przez siedem lat i przyznaje, że film miał być laurką dla jego rodziców i podziękowaniem za ich pracę oraz poświęcenie – oboje niestety zmarli podczas produkcji „Elemental”, a sam twórca nie ukrywa emocji, które ciągle mu towarzyszą na samo wspomnienie o rodzicielach (być może dlatego rodzina Wodka jest tak „wylewna” w uczuciach).
Jak stworzono Żywiołowo, które zachwyca wizualnie niczym Zwierzogród? Reżyser przyznaje, że punktem wyjścia była główna bohaterka, Iskra: „Na samym początku zastanowiliśmy się, w jaki sposób możemy stworzyć miasto, by wspierało rozwój protagonistki na jej drodze do odkrywania własnej tożsamości? Musiałoby to być miejsce odporne na ogień, a więc… woda. To ten żywioł dotarł tu jako pierwszy, następnie ziemia, a w końcu powietrze, co pozwoliło stworzyć naturalne fundamenty metropolii z morską infrastrukturą zasilającą miasto. Przedstawiciele ognia dotarli tu jako ostatni i żyją na marginesie społeczeństwa – często odmawia im się dostępu do wielu atrakcji ze względu na ryzyko zagrożenia dla reszty obywateli. Mimo tak wielkich różnic w wyglądzie, zachowaniu, czy właściwościach pomiędzy dwójką przeciwnych żywiołów zaczyna rodzić się uczucie, na którym skupia się fabuła filmu – twórcy wykorzystali naturalne aspekty elementów, które wpłynęły na charakter postaci, np. Iskra podobnie jak ogień jest wybuchowa, natomiast Wodek jest przeźroczysty, co oznacza, że nie potrafi ukrywać swoich emocji. Najciekawsze są jednak chwile, gdy oboje wchodzą w interakcje – poznając siebie nawzajem uczą się nowych rzeczy o sobie i innych grupach, dowodząc, że działając razem mogą zyskać o wiele więcej, niż osobno. To właśnie Wodek pokazuje Iskrze, że życie to coś więcej, niż działanie według z góry ustalonego planu, a własne pasje nie muszą kolidować z marzeniami najbliższych. To wszystko odbywa się na tle tętniącej życiem metropolii, zarówno za dnia jak i w nocy, która skrzy się wszystkimi kolorami tęczy – nie pamiętam kiedy już Disney zaprosił nas do tak pięknie, ale i kreatywnie wykreowanego, fantazyjnego świata, w którym chciałoby się zostać na dłużej, by go dokładniej eksplorować.
Wiele osób na pewno wyłapie fakt, że film jest w pewnym sensie komentarzem społecznym dotyczącym problemów emigrantów i możemy zaobserwować w nim wiele mniej lub bardziej subtelnych aluzji do życia uchodźców (np. problemy z wymówieniem i pisownią imienia ojca Iskry, nadawanie „nowych” imion przybyszom, czy przekręcanie wyrażeń przez starsze pokolenie). Te wszystkie trudy życia codziennego obserwujemy właśnie z perspektywy ognistych bohaterów, którzy pomimo wielu lat na obczyźnie i ciągłej walce o przetrwanie wciąż starają się pamiętać o swoich korzeniach i zbudować swój świat od nowa dla przyszłych pokoleń. To także lekcja dla „uprzywilejowanych” obywateli, którzy uczą się życia w zróżnicowanym społeczeństwie i akceptacji odmienności. „Między nami żywiołami” wręcz palcem wskazuje na liczne nierówności społeczne i podział, a nawet konflikt klasowy pomiędzy przedstawicielami różnych społeczności – dokładnie widzimy to w scenie, gdy Iskra wpada na obiad do sympatycznej i życzliwej rodziny Wodka, która zupełnie inaczej postrzega świat, jego możliwości i osobiste wybory. To także w naturalny sposób porusza drugi ważny aspekt filmu, czyli dążenie do własnych życiowych celów i realizacji planów, które wcale nie muszą pokrywać się z oczekiwaniami rodzicieli – czasami potrzebujemy kogoś, kto nam to uświadomi poprzez wypowiedzenie głośno własnych myśli, których przez lata nie dopuszczaliśmy do głosu. Iskra ulega wewnętrznej transformacji – ucząc się słuchać sygnałów własnego ciała zaczyna rozumieć, że nie może dłużej tłamsić własnych pragnień, a jej marzenia, plany i potrzeby są równie ważne i ostatecznie znajdują zrozumienie i akceptację w gronie najbliższych, dzięki czemu i ona otwiera się na nowe doświadczenia.
Bardzo ucieszyło mnie, gdy w lutym tego roku ogłoszono, że Thomas Newman skomponuje muzykę oryginalną do najnowszej animacji Pixara – ten amerykański kompozytor ma na swoim koncie jedną z moich ulubionych ścieżek do „Skazanych na Shawshank”, ale w jego bogatym CV znajdziemy też prace stworzone dla Disneya: Newman stworzył soundtracki do „Gdzie jest Nemo” i jego kontynuacji oraz „Wall-ego”, a także filmu „Ratując Pana Banksa” opowiadającego o kulisach powstania musicalu „Mary Poppins” i długiej batalii o prawa do ekranizacji książki P.L. Travers. „Elemental” zaskoczyło mnie pod względem różnorodności tematów – przez lata byłem przyzwyczajony do charakterystycznego, spokojnego stylu muzyka, a jego najnowsza propozycja wychodzi szeroko poza ustalone wcześniej ramy. Newman wplótł w warstwę muzyczną szereg kulturowych nawiązań przy użyciu specyficznych instrumentów pochodzących z Chin, czy Indii np. sitar, czy tabla – usłyszymy to już w otwierającym album „Across The Ocean”, który wprowadza nas w fabułę, ale i pełnym energii „Shasha r Isha” wykorzystującym orientalny żeński wokal, który komponuje się z główną bohaterką. Peter Sohn był bardzo podekscytowany jego pierwszą współpracą z amerykańskim kompozytorem, jak sam mówi: „Praca z Thomasem była moim marzeniem, od zawsze go podziwiałem do tego stopnia, że używałem jego poprzednich ścieżek przy tworzeniu poszczególnych sekwencji”. „Elemental” zawiera również oryginalną piosenkę w wykonaniu Lauva, piosenkarza muzyki elektropop pod tytułem „Steal The Show”, która w filmie jest tłem dla randki głównych bohaterów, ale znajdziemy ją również na napisach końcowych.
WYDANIE DVD
„Między nami żywiołami” ukazuje się na nośnikach fizycznych po trzech miesiącach od premiery kinowej, co ostatnio zdaje się być standardowym okienkiem czasowym dla disnejowskich produkcji (trochę wyłamała się z tej formuły „Mała syrenka”, ukazując się na płytach cztery miesiące od debiutu na dużych ekranach). Obraz na dysku został zapisany w formacie 1.85:1, który wypełni nam cały kadr – i zachwyci od pierwszej chwili! Przepełniona kolorami animacja nie pozwala znudzić się naszym oczom, które podziwiają szklaną metropolię i jej często futurystyczne kształty. Nie inaczej jest z postaciami, których żywe i mocno nasycone barwy (w szczególności przedstawicieli ognia) przyciągają naszą uwagę. Cała produkcja jest tak kreatywnie przemyślana i stworzona, że jeśli jest to Wasz pierwszy seans, to z pewnością będziecie chcieli powrócić do tego świata i prześledzić film jeszcze raz w poszukiwaniu detali, które być może umknęły za poprzednim razem. Zarówno oryginalna ścieżka dźwiękowa, jak i polski dubbing zostały zapisane w formacie Dolby Digital 5.1. Animacje Pixara słyną z dopracowanych wersji lokalnych i tak jest też w przypadku „Elemental”, którego polska ścieżka dźwiękowa bawi i wzrusza za sprawą rodzimych głosów: Marii Sobocińskiej w roli Iskry oraz Michała Mikołajczaka podkładającemu głos Wodkowi. W skład pozostałej obsady dubbingu wchodzą m.in. Zbigniew Waleryś (Goran), Katarzyna Gniewkowska-Kępka (Lumina), Małgorzata Potocka (Pani Potocka), Katarzyna Dąbrowska (Zefira), czy Bartłomiej Nowosielski (Kramek). Na uwagę zasługuje też świetnie wyważona muzyka instrumentalna Thomasa Newmana, która nie zawsze jest po prostu tłem – czasem gra pierwsze skrzypce, jak w przypadku pościgu za Wodkiem, czy randki głównych bohaterów.
Na dysku prócz filmu znajdziemy dodatek specjalny, znany z poprzednich wydań DVD filmów Disneya, a dokładniej „Komentarz audio twórców”, w którym reżyser Peter Sohn, twórca efektów specjalnych Sanjay Bakshi oraz animatorzy Mike Venturini i Gwendelyn Enderoglu opowiadają o procesie tworzenia najnowszej animacji Pixara.
„Między nami żywiołami” okazało się zwycięzcą na wielu polach – to następna oryginalna historia po „Naprzód”, „Luce”, czy „To nie wypanda”, która zachwyca historią i wykreowanym światem, ale niesie ze sobą ważne przesłanie. Krytycy i widzowie zgodnie pokochali nowe dzieło filmowców z Emeryville, które okazało się ostatecznie również sukcesem finansowym, potwierdzając wysoką formę legendarnego dziś Pixara – każdy ich kolejny film to niesamowite przeżycie z niepowtarzalnymi bohaterami i unikalną fabułą, które porywają widza od pierwszych chwil seansu, obiecując niezapomniane, audiowizualne doznania. Uwagę przykuwa jak zwykle dbałość o najmniejsze detale, a także pomysłowość w ucieleśnieniu wizji twórców, czy zaskakująca muzyka Thomasa Newmana, który wychodzi poza swoją strefę komfortu (a przynajmniej tę disnejowską). Od pewnego czasu ważnym elementem w opowiadaniu historii są wątki autobiograficzne, które dodatkowo urealniają całe doświadczenie i pozwalają nam dostrzec pewne paralele w naszym życiu – „Między nami żywiołami” uświadamia nam, że różnorodność kulturowa, czy osobowościowa nie jest przeszkodą, a problemy można rozwiązywać wspólnie, jeśli tylko spróbujemy poznać i zrozumieć punkt widzenia drugiej osoby z jej motywacjami. Bo jeśli ogień i woda, dwa przeciwstawne żywioły potrafią się połączyć i budować razem przyszłość, to dlaczego nie mogli by i ludzie o różnych charakterach i temperamentach?
Recenzja powstała dzięki współpracy z Galapagos – dystrybutorem filmu na DVD.