Akcja filmu niemieckiej reżyserki, Emily Afet, rozgrywa się wśród złotych łanów turyńskiej wsi, gdzie wiatr dziejowych dla Niemiec przemian, po upadku muru berlińskiego, nie jest bardzo odczuwalny. Główna bohaterka, 19-letnia Marie żyje swoim nastoletnim życiem w gospodarstwie z chłopakiem, marzącym o karierze fotografa i ucieczce do wielkiego miasta. Pozbawiona wielkich ambicji dziewczyna rezygnuje ze zdawania matury i wikła się w namiętny, fatalny w skutkach romans z wiejskim outsiderem Hennerem.
Gdyby Niemcy potrafili kręcić sceny miłosne z równą finezja, jak robią to Francuzi, może na podstawie książki Danielle Krien powstałby film na miarę "L’amant" ("Kochanek") Jean Jacques Annauda. W Turyngii jest bardziej surowo, powtarzalnie choć gwałtownie, czasem nawet brutalnie, na granicy gwałtu. Henner, grany przez znanego z filmu "Black box" Felixa Kramera, w niczym nie przypomina japońskiego uwodziciela. Nie stroni od alkoholu, jest wobec delikatnej Marie dość obcesowy, brutalny i nie rusza się z domu bez broniących go rottweilerów. Przypomina trochę bohatera powieści Mendozy "Niewinność zgubiona w deszczu". Scena, kiedy Marie zostaje przez psy Hennera zaatakowana na jego posesji, jest bezpośrednim nawiązaniem do słynnej książki. Ponieważ nastolatka nie jest uosobieniem niewinności, szybko daje się uwieść mrukliwemu sąsiadowi. Jest rozerwana miedzy schadzkami ze sporo starszym, skrywającym jakąś tajemnicę kochankiem, a relacją z przywiązanym do niej wrażliwym narzeczonym i jego rodziną.
Ostatnio kino niemieckie ma dobrą passe, wystarczy spojrzeć na Oscarowe nominacje: genialny "Lehrerzimmer" Cataka, "Perfect days" Wendersa i Sandra Hüller z nominacją dla najlepszej aktorki. Poprzeczka jest postawiona bardzo wysoko. Film Emily Afet warto zobaczyć, choć daleko mu do pierwszej ligi kina niemieckiego, jak również do najciekawszych filmów samej reżyserki, jak "3 dni w Quiberone" (Cannes Festival). Zachwycająco piękna Marlene Burow gra dość "płasko", jej twarz nie wyraża zbyt wielu emocji. Felix Kramer, laureat wielu telewizyjnych i filmowych nagród, który specjalizuje się w rolach czarnych charakterów i policjantów ("Dogs of Berlin"), tu trochę rozczarowuje, nie można mu jednak odmówić charyzmy i pewnej intrygującej aury tajemniczości.
Film o uzależniającej i niszczącej sile pożądania, która z różnych powodów nie ma szansy przerodzić się w coś więcej. Kiedyś opowiemy sobie wszystko już w kinach.