„Chciałbym, żeby w tym filmie była choć mała prawda o człowieku” - mówi reżyser Tomasz Gąssowski o swoim pełnometrażowym
debiucie. Tytułowy Remigiusz Wróbel, prowincjonalny listonosz, nie umie zachować się inaczej, niż przyzwoicie. A to, jak powiedział prof. Bartoszewski, nie zawsze się opłaca. To obraz, który otula nas przytulną zapyziałością prowincjonalnej Polski.
Polski obraz nawiązuje trochę klimatem i przesłaniem do „Perfect days” Wima Wendersa. Pochwała prostoty życia i pokorne godzenie się z cięgami od losu, cechują głównego bohatera. Remek, jak Hirayama oddaje się codziennym rytuałom, dającym mu poczucie bezpieczeństwa: dzień zawsze zaczyna od czarnej herbaty i tostów z miodem. To jest ten wycinek rzeczywistości, który może kontrolować. Wkrótce jednak w jego życiu pojawia się ludzie, którzy nie tylko będą mu w tych rytuałach towarzyszyć, ale wywrócą jego życie do góry nogami.
Sukcesem tego zawsze rezerwowego piłkarza gminnej drużyny jest wychodzenie cało z każdej opresji. Jak uczono go na szkoleniu dla listonoszy „Kiedy pies gryzie zachowujemy spokój.”
Pewnie marzy czasem po cichu, żeby być jak Jerry nowy mieszkaniec miasteczka, ubóstwiany przez wszystkie kobiety. Mimo niepozornego wyglądu przyciąga do siebie ludzi swoim pozytywnym nastawieniem do życia. Jednak, jak pisał Miłosz „Jest taka cierpienia granica, za którą uśmiech łagodny się zaczyna.”
Ma za sobą smutną rodzinną historię, naznaczoną przedwczesną śmiercią rodziców i samotnością. Zawsze gotowy pomóc słabszym, pod swój dach przygarnia dziadka (Krzysztof Stroiński), byłego muzyka z demencją i prostolinijną, lekko rozwiązłą Marzenkę (Julia Czetnicka). Ta trójka życiowych rozbitków staje się dla siebie swoistą grupą wsparcia.
W zapyziałości Polski B. jest też dużo ciepła i humoru. Ta wróblowa szarość i zapyziałośċ otula nas jak miękkim pledem. Nie taka ta polska prowincja straszna i ksenofobiczna. Przecież nie zawsze musi być w życiu idealnie i po Bożemu. Nawet miejscowa zakonnica popala sobie po godzinach. Mamy w tym filmie oprócz Borusińskiego w roli tytułowej, napisanej specjalnie dla niego, szereg ciekawych epizodów. Dla Jacka Borusińskiego, znanego z kabaretu „Mumio”, to już drugi film u Gąssowskiego, kompozytora muzyki filmowej, po krótkometrażowym „Barażu”. Rola wpisuje się idealnie w jego emploi, może w niej po prostu być. Film słusznie został zakwalifikowany do konkursu głównego FFF w Gdyni.