Współcześnie na każdym kroku jesteśmy uderzani kontrowersją. Zaczyna dochodzić do zjawiska, w którym społeczne granice moralne systematycznie się poszerzają. Można wręcz zauważyć, że brakuje już tematów tabu, gdyż wszystkie nawet najbardziej skryte sfery naszego życia zostają obnażane. I właśnie to całkowite odkrycie zaczyna mnie nudzić. Poszukując zawoalowanej kontrowersji byłam niezwykle zainteresowana propozycją reżyserki Anne Fontaine.
Lil i Roz to wieloletnie przyjaciółki. Prowadzą sielskie życie, mieszkając w sąsiadujących domach nad brzegiem oceanu. Lil (Naomi Watts) jest wdową, zaś Roz (Robin Wright) jest osamotniona z powodu wyjazdu jej męża do odległego Sydney. Najlepszymi towarzyszami kobiet są ich dwaj synowie - Tom i Ian, którzy z czasem wyrastają na przystojnych mężczyzn. Nie trudno nam się domyślić jak potoczy się ta historia. Dwie atrakcyjne, dojrzałe kobiety pobudzają młodzieńczą fantazję. Zaś bliskość młodych ciał i świeżego testosteronu zasiewa w umysłach przyjaciółek ciekawość. Wyczuwamy napięcie jakie panuje między przyjaciółkami i synami. Prowadzona jest między nimi, a nami - widzami gra, której finałem jest płomienny, zakazany romans. Rozwojowi tej sytuacji sprzyja odosobnienie, które daje bohaterom poczucie przyzwolenia na ich czyny. Kawałek ziemi nad błękitnym oceanem to ich prywatny raj, w którym nikt ich nie osądza i mogą oddać się miłosnym uniesieniom.
Zdecydowanie kontrowersja pokazana w sposób inteligentny i wyjątkowo subtelny. Pomimo toksycznej relacji tych dwóch par, nie mamy poczucia obrzydzenia. Dostrzegamy dramatyczną walkę rozsądku z pożądaniem. Oglądając film, również czułam się rozdarta i intensywnie przeżywałam każdą scenę. W mojej opinii poziom gry aktorskiej był wyrównany w kwestii całej głównej obsady. Oceniając te kwestię warto zwrócić uwagę na to, jak duże bariery wstydu i moralnej niezgodności musieli pokonać aktorzy wczuwając się w role. Film posiada również świetnie zbudowany klimat w okół wątku przewodniego. „Idealne matki” to ekranizacja przedstawiająca zupełnie niepoprawne sztuki wychowawcze. Jednak przede wszystkim w filmie nie chodzi o samą miłość, lecz walkę wewnętrzną, jaka toczy się w sumieniu bohaterów. Polecam ten film, każdemu, kto tak jak Ja lubi kino psychologiczne.