Choć na gali oscarowej w 2014 roku przyznano „Zniewolonemu. 12 Years a Slave” tylko 3 złote statuetki, to bez wątpienia, to właśnie ten obraz był zwycięzcą tej nocy, zgarniając Oscara za najlepszy film roku. Wprawdzie po ogłoszeniu werdyktu głośno mówiono, że członkowie Akademii nagrodzili, ten najbardziej hollywoodzki film Stevena McQueena, Oscarem wyłącznie dlatego, żeby nikt nie mógł oskarżyć ich o rasizm. Jednakże pomimo tych głosów, trzeba przyznać, że to kolejny bardzo udany obraz brytyjskiego filmowca.
„Zniewolony” to przede wszystkim nośna historia poruszająca temat niewolnictwa na przykładzie opartego na faktach porwania wolnego czarnoskórego mężczyzny i sprzedania go jako niewolnika na południu Stanów Zjednoczonych oraz gwiazdorska obsada.
Steven McQueen wcześniejszymi filmami przyzwyczaił nas do skrupulatnego budowania intymnego klimatu, perfekcyjności kadrowania, pieczołowitego dbania o detale oraz niezwykłej emocjonalności podszytej pod wzorcową konstrukcją. Tę samą drogę wybiera, żeby zabrać głos w sprawie niewolnictwa. Dlatego nie jest to film widowiskowy, gdzie akcja gna do przodu na złamanie karku. Więcej tutaj symbolicznych scen, poruszającej muzyki (Hans Zimmer) i przeszywających na wskroś emocji.
W poprzednich filmach McQueena niekwestionowaną gwiazdą był Michael Fassbender („Głód”, „Wstyd”). Tym razem aktor ma sporą konkurencję. W rolach drugoplanowych pojawia się Brad Pitt, Benedict Cumberbatch, dzięki któremu postać Sherlocka Holmesa rozpala ponownie masową wyobraźnię, czy Paul Dano - jedna z największych nadziei aktorskich ostatnich lat. Jeśli filmy twórcy „Głodu” odkryły i przedstawili szerszej publiczności nowego Magneto to „Zniewolony” dał światu filmowemu Lupitę Nyong'o, której wyważona i przejmująca kreacja drugoplanowa została nagrodzona Oscarem. Znakomicie wypada także w głównej roli Chiwetel Ejiofor. Przemyślana, stonowana kreacja sprawia, że widzowi nie jest łatwo zidentyfikować się z postacią. Solomon Northup w interpretacji Ejiofor, aby przeżyć piekło niewolnictwa wyzbywa się wszelkich uczuć i zasad, rzadko pozwala sobie na okazywanie emocji. Zdarza się to raz w niezwykle emocjonalnej scenie pogrzebu jednego z niewolników. Gdy wszyscy śpiewają przepiękną pieśń „Roll Jordan Roll”, Solomon pozwala sobie na chwilę słabości. Dopiero muzyka pozwala mu wyrazić cały smutek, rozpacz i strach. Prawdziwy majstersztyk aktorski w wykonaniu Chiwetel Ejiofor. Ale pomimo tych świetnych występów to znowu Micheal Fassbender jest prawdziwą gwiazdą, choć i tym razem nie nagrodzoną Oscarem. Ponowna współpraca irlandzkiego aktora i McQueena pozwoliła na uzyskanie czystej magii kina, jak to miało miejsce w początkowej scenie w metrze we „Wstydzie” czy w scenie konania w „Głodzie”. Fassbender w roli bezwzględnego, okrutnego właściciela ziemskiego Edwina Eppsa potwierdza swoją klasę i wyrasta na jednego z najlepszych i najbardziej interesujących współczesnych aktorów. Hipnotyczna kreacja, nie pozostawiająca nikogo obojętnym.
„Zniewolony. 12 Years a Slave” udowadnia, że twórcy nie muszą sprzedawać swojej duszy i twórczości bezwzględnym prawom hollywoodzkiego rynku. Zawsze można pozostać sobą i tworzyć genialne, poruszające filmy. Stevenowi McQueenowi się ta sztuka udała. Polecam.
Wydanie DVD zawiera dodatkowo zwiastun filmu oraz zapowiedzi produkcji, których dystrybutorem jest Monolith Video. Film możemy obejrzeć w wersji oryginalnej, z napisami lub lektorem.
Recenzja powstała dzięki współpracy z Monolith Video - dystrybutorem filmu na DVD.