Czar, szyk, dobra gadka i podstawy manipulacji to główne cechy, jakie w swoim CV powinien mieć każdy szanujący się oszust. Dodatkową umiejętnością będzie całkowite wyłączenie uczuć. Ale wokół czego miałaby się kręcić cała zabawa, kiedy na pierwszoplanówkę wybiera się Margot Robbie?
Reżyserzy Glen Ficarra i John Requa w najnowszym filmie „Focus” połączyli to, co z ich najbardziej znanych filmów najlepsze: gorący romans seksownej pary (komu nie śniła się po nocach scena z „Kocha, lubi, szanuje” z półnagim Goslingiem i półtrzeźwą Stone?) oraz wielkie krętactwo („I love you Phillip Morris”). Geniusz przekrętów i gorące ciacho Nicky (Will Smith) to stary wyjadacz, który poza działalnością na własną rękę, potrafi zorganizować wielkie, dochodowe przedsięwzięcia złodziejskie dopracowane do najmniejszego szczegółu. Piękna Jess (Margot Robbie) dopiero raczkuje w biznesie na stanowisku kieszonkowca. Ich drogi przecinają się, kiedy to na kolejną ofiarę dziewczyna upatrzyła sobie Nicky’ego. Szybko rozpracowana prosi go, aby wziął ją pod swoje skrzydła, co z ukrywaną przyjemnością robi. Mężczyzna pokazuje jej, jak wiele musi się jeszcze nauczyć o manipulacji i brutalnych realiach zawodu, w którym nic, co szczere nie może być prawdziwe. Zafascynowana skrzętnie zbudowanym światem złodziejskiej szajki i swoim mistrzem wdaje się z nim w płomienny romans, który Nicky wykorzysta, aby ugrać kilka kolejnych milionów, a następnie porzucić swoją blond zabawkę. Byli kochankowie spotykają się po trzech latach, kiedy to na stadionie wyścigowym Nicky szykuje kolejny wielki wkręt, a Jess próbuje ułożyć sobie życie u boku latynoskiego milionera. Tak się składa, że jest on akurat kolejnym klientem dawnego kochanka. Stare uczucia na nowo odżywają, ale tak samo, jak emocji, ciężko wyzbyć się starych nawyków…
Zarówno Will Smith, jak i Margot Robbie są poprawni, każde z nich ani zachwyca, ani rozczarowuje, ale patrzy się na nich przyjemnie. Niestety w głównej parze wspólników i kochanków nie czuć chemii. I kiedy Nicky zarzuca Jess, że w łóżku jest kłodą i wszystko musi robić za nią, to trochę mu wierzymy… Jednak w dalszym ciągu jest to niezła okazja do zobaczenia Willa Smitha w komedii romantycznej (oczywiście o mocnym zabarwieniu sensacyjnym, jakżeby inaczej), do czego w swojej długiej karierze jeszcze nas nie przyzwyczaił, ale w końcu zamarzyło mu się zajrzeć do szufladki „zakochany bad boy” i kto wie, może mu się spodoba. Co do Margot, to ze swoimi wdziękami i tym, co pokazała w „Wilku z Wall Street” o brak propozycji nie musi się troszczyć, bo przede wszystkim dobrze się na nią parzy, co do gry – jest nieźle, pola do popisu jeszcze nie miała, ale wypada dosyć naturalnie. Zbereźną wisienką ociekającą frywolnym żartem jest postać Farhada, przyjaciela Nicky’ego. Grany przez Adriana Martineza oszust, którego lekkość bytu niewspółmierna jest do powierzchowności, podświadomie odsyła nas do innego filmu, którego scenarzystami byli twórcy „Focusa”, a mianowicie do „Złego Mikołaja” z Billy Bobem Thorntonem, ale może to tylko moja wyobraźnia. Pochwalić trzeba także soundtrack, który świetnie podkłada się pod kolejne sceny, napędza akcje i no cóż – nóżka chodzi. Nie ma tu miejsca na rozwlekane sceny – historia zgrabnie przeskakuje między kolejnymi wątkami, złodziejskie popisy są bardzo sprytnie zmontowane, sprawiając wrażenie, jakby aktorzy wykonywali układ taneczny, co naprawdę ciekawie wypada. Kiedy już myślimy, że rozpracowaliśmy następną scenę, zwroty akcji nas zaskoczą.
Wymagane skupienie, fajna muzyka, piękna Margot, tanecznie prowadzone przejścia między kolejnymi ujęciami – wszystko byłoby bajecznie, gdyby nie fakt, że widzieliśmy to już setki razy (kto oglądał „Incepcję” w moment wyczuje motyw żywcem z niej wyjęty), no i ta za duża dawka zbędnego w fachu głównych bohaterów sentymentalizmu. Miłość miłością, ale jak ktoś broczy krwią, to darujemy mu kazania. Chyba że mamy akurat dyplom chirurga.
„Focus” to sensacyjna komedia romantyczna idealna na „niewymagający wieczór”. Mimo wielu aż za prostych rozwiązań i powielań utartych schematów ogląda się ją z zainteresowaniem i bez chwili znudzenia. Nie porywa, ale i tak jest w sam raz na jeden, ale bardzo dobry raz.